ona jak zawsze wróciła.
zdjęła ten sam żakiet
ale nie, nie było romantycznie
ani skrawka łózka na którym mogłaby usiąść rozmyślając
nad Kantem i tak dalej
niemniej, myślała
każda zmarszczka w rzeźbie jej bystrej twarzy
opowiadała tak zwany akcydent
najgłębsza
nieproszona jak teściowa znienacka
a solidna - nie można zarzucić
bolała francuską piosenką
paliła jak palił niewytłumaczalny ognik w środek łokcia
trąciła ziołami vermutu
parła w skórę jak parło udo w udo miednica w miednicę
na szlachetnej pościeli zamków Lotaryngii
co zrobić, piękna zmarszczka
miłosna
Dodane przez WłatcaMóh
dnia 17.07.2007 15:44 ˇ
7 Komentarzy ·
837 Czytań ·
|