Uduś mnie, uduś
Skończ w sobie, weź w zęby i na język, przecinaj sukienkę,
skórę, żeby zdjąć, bo cała jestem w wiśniach. Dzisiaj
zbierałam owoce, okradałam z nich przydrożne handlarki
i sok przeciekał przez palce, osadzał się w miejscach, które nie istnieją,
jak połączenia kolejowe tam, dokąd musimy pojechać. Wszystko
od nowa. Umieramy w obcych ciałach, tracimy oddech
w ciasnych wagonach. Kiedyś chcieliśmy, przecież. Śmierć
była dojrzałą kobietą, która jeszcze wiele ma do pokazania. Jasne,
wykorzystaliśmy ją, tylko po to, żeby później wyrzucić;
spadała z dziewiątego piętra jak niechciana lalka, co przechodzi
z rąk do rąk. Z rąk do ust. Na chodniku zostały z niej strzępy i krew,
wtedy nikt nie patrzył z bliska. Między bagażami leżą groźby, jeszcze
mogą nas znaleźć, nie pytać, oskarżyć? Będziemy mieli puste dworce
i wszystkie rzeczy niemożliwe.
Dodane przez ellena
dnia 23.07.2007 09:09 ˇ
8 Komentarzy ·
1081 Czytań ·
|