Zgubić się z tłumem, w tłumie raźniej,
w tłumie się traci wyobraźnię,
w nic się nie wnika.
Można pokrzyczeć z tym i z tym,
podeprzeć się na byle kim,
gdy się utyka.
W bezmyślnej masie nabrać tchu,
bezmyślnie chodzić tu i tu i tam zygzakiem.
Nieważne z kim, nieważne gdzie.
Iść. Brakiem łez zachłysnąć się
i uczuć brakiem.
Iść. Nie dopuszczać się do słowa
i byleby, Boże uchowaj, nie zostać z boku.
Bo z boku rzeczywistość drwi
i diabli wezmą bezmyśl i twój święty spokój.
I staniesz z sobą twarzą w twarz,
tu, gdzie sumienie trzyma straż nad bezmyślnością.
Tu cudzy ból zaboli cię jak swój,
boleśnie zderzysz się z rzeczywistością.
W oczy zakłuje cię kontrastem:
spragnioną nędzą i toastem
nad pełną michą.
I sponiewiera tak a tak, zanim zrozumiesz co i jak
odejdziesz cicho.
Dodane przez ewa janus
dnia 19.12.2016 00:39 ˇ
4 Komentarzy ·
673 Czytań ·
|