poezja polska - serwis internetowy

STRONA GŁÓWNA ˇ REGULAMIN ˇ WIERSZE UŻYTKOWNIKÓW ˇ IMAK - MAGAZYN VIDEO ˇ AKTUALNOŚCI ˇ FORUMWtorek, 23.04.2024
Nawigacja
STRONA GŁÓWNA

REGULAMIN
POLITYKA PRYWATNOŚCI

PARNAS - POECI - WIERSZE

WIERSZE UŻYTKOWNIKÓW

KORGO TV

YOUTUBE

WIERSZE /VIDEO/

PIOSENKA POETYCKA /VIDEO/

IMAK - MAGAZYN VIDEO

WOKÓŁ POEZJI /teksty/

WOKÓŁ POEZJI /VIDEO/

RECENZJE UŻYTKOWNIKÓW

KONKURSY 2008/10 (archiwum)

KONKURSY KWARTAŁU 2010 - 2012

-- KONKURS NA WIERSZ -- (IV kwartał 2012)

SUKCESY

GALERIA FOTO

AKTUALNOŚCI

FORUM

CZAT


LINKI

KONTAKT

Szukaj




Wątki na Forum
Najnowsze Wpisy
Chimeryków c.d.
FRASZKI
,, limeryki"
Co to jest poezja?
EKSPERYMENTY
playlista- niezapomn...
"Na początku było sł...
Ksiądz Jan Twardowski
Bank wysokooprocento...
Monodramy
Ostatnio dodane Wiersze
Wieczór autorski alb...
Inferno
przesłanie bez przes...
Deszcz
w tym domu
więzień
kiedy mówię że cię k...
Bez limitu
W kapsule
Kiedy jestem za oknem
Wiersz - tytuł: Niedomykalność sercowych zastawek
Moim Najdroższym oczekującym Pańskiego Dnia pod lwowskim niebem Równoległych Światów -

I. Kobiecość lwowska

Zapach rezedy
taki miękki czuły batystowy
przechowywany w odświętnych dessusach

W gabinecie doktora od aniołków
tłumi nerwową woń chloroformu -
- - - - -- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
przywraca regularność

II. Podkamień, 12.-16.III.1944

Najpierw wstążką dym
później wszystko przewiane iskrami
jak siatka ognia w skołtunionych włosach

Śmiercią dyszy bo zalane krwią
wyprute żyły z flakami -
- -- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
Na pogorzelisku
wytrzeszczone oczy podbiałów

III. Tego się nie udało uniknąć

szczeka czarny kundel Hekate
gdy chłodny suchy wiatr
rozwiewa siwe kosmyki
Pana Cogito

w trzęsącej ręce
dukat cesarsko-królewski
ze Lwowa

Charon zażądał obola

IV. Po burzy. Początek

Kolorem bazaltu obsydianu połyskiem
błyszczy zaświecie Pana Cogito
W nim akurat nic się nie dzieje
co bezwarunkowo dziać się powinno

Tu srebrem Światło korytarz punktuje
i deszczem śpiewają jednostajne cisze
Migocą horyzontem pasiaste witraże
czerwień w nich niebieska którą był podmienił

fiołkowy ametyst
na banię choinkową
otwieraną jak kłódkę
Bożym palcem

V. Hermes bez psa pod spadającą gwiazdą
rozmaite postaci przybiera


Ta ze snu
jest kalekim starcem
który mnie chwycił w ramiona
by jak złoty trzmiel
penetrować wnętrze róży
ale sflaczał przy najpierwszym podejściu

Została poplamiona szmizjerka -
- - - - - - - - - - - - - - - -- - - - - - - - - -
i wiersz zapisany na jawie

Vi. Miasto zrabowane

Zachowane w zapachu mokrych liści
i kruszącej zielonej papeterii
jak Wysoki Zamek

W listach Mamy
biegną literki perełkowym szpalerem -
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
Mama informuje Tatę -

po niedzielnej "dwunastce" w Katedrze
poszła słuchać do Stryjskiego Parku
"Tańców Węgierskich" Brahmsa
Dodane przez abirecka dnia 19.07.2017 19:16 ˇ 15 Komentarzy · 982 Czytań · Drukuj
Komentarze
Janusz dnia 19.07.2017 19:30
Piękne reminiscencje, ale dla mnie najpiękniejsze Miasto zrabowane... A najbardziej poruszające to Podkamień 12-16.III.1944...
Moc pozdrowień
abirecka dnia 19.07.2017 19:49
To są, Panie Januszu pozbierane mentalne wspomnienia :( Związane i z moją Babcią, która umarła 20 lipca 1944 roku, kiedy Jej ukochany Lwów był przez 4 godziny znowu polskim Miastemi sen z 28 lipca 2001 roku z godziny 04:50, gdy nad Wieliczką przechodziła gwałtowna letnia burza, i jeszcze parę innych, związanych z Panem Cogito reminiscencji. Wreszcie przypadkowo odnaleziony w jednej z książek o Lwowie list, przypuszczalnie włożony jako zakładka.
Dziękując pięknie za dobre słowa, pozostaję z wyrazami najszczerszego szacunku ;-) - lwowska "brutalna jędza", czyli befana_di_campi(ano) a w osobistym dowodzie skromna abirecka :-D
Edyta Sorensen dnia 19.07.2017 20:02
Takie wiersze chce się czytać. Pięknie.
abirecka dnia 19.07.2017 20:04
:))) dla Edytki :-)))
Janusz Gierucki dnia 19.07.2017 20:12
A tośmy się koleżanko- zgadali-)
lunatyk dnia 19.07.2017 21:42
Piękne wspomnienia, które zostają z nami na zawsze... I serce zawsze otwarte dla najbliższych - tak interpretuję tytuł :-)
Pozdrawiam :-)
Ola Cichy dnia 19.07.2017 23:32
Rożne losy Najbliższym się trafiały.
Różne obrazy "lwowskich migawek".


Jak zwykle celnie i i pięknym słowem ujęte w tych sześciu wyjątkowych tekstach.

Pozdrawiam bardzo ciepło.
Ola.:)
koma17 dnia 20.07.2017 08:33
Pełne ciepła wersy w czarodziejski sposób zazębiają się z moimi wspomnieniami. :-) Pozdrawiam
Robert Furs dnia 20.07.2017 09:14
przy tak chorych zastawkach Charon powinien zażądać seksu,
w końcu nie jest gorszy od bezpłodnego trzmiela :)
Robert Furs dnia 20.07.2017 09:18
pozdrawiam słuchając Brahmsa
Jan Bogdajewicz dnia 20.07.2017 13:54
Czytam na kacu, pierwszym od paru tygodni. Na chwilę byłem więc w rodzinnym mieście Herberta. Dziękuję
aleksanderulissestor dnia 20.07.2017 14:38
-:)))

jest w tym żarliwość albo pasja jakaś taka nieukierunkowana miotająca się
chaotyczna zaskakująca i pamiętliwa c' est la vie

pozdrawiam -:)))
abirecka dnia 20.07.2017 15:37
Dopowiedzenie do zaprezentowanego wyżej cyklu wierszy:

Wracać ze Lwowa

Pamięci Pana Witolda Szolgini

Spośród przywiezionych w tobołkach nielicznych lwowskich drobiazgów, dla mnie - prenatalnej Lwowianki - najcenniejszymi były dwa tekturowe i woskowane, brązowe pudła, pamiątka wojennych paczek z UNRY. Mimo że zawartość owych pudeł dawno została skonsumowana, kiedy jednak przed każdą Wigilią Mama do nich sięgała, otwierał się przede mną świat bardzo zaczarowany; wręcz bajeczny, ponieważ tam trzymano choinkowe akcesoria. Niektóre z nich pamiętały jeszcze najwcześniejsze dzieciństwo mojej, urodzonej 23 grudnia 1906 roku, Mamy.

Każdy, kto choć raz usłyszał, poznał oraz poczuł głos, smak i zapach Bożego Narodzenia, wie co znaczy Szczęście. Podobnie było ze mną, i analogicznie z Panem, któremu niniejszy tekst obecnie dedykuję.

Moja korespondencyjna przyjaźń z Panem W. Szolginią rozpoczęła się od lektury jego "Domu pod żelaznym lwem" (Warszawa 1971, Inst. Wydawn. Pax), książki typowo wspomnieniowej, równie pięknej, czy może piękniejszej od "Zegara słonecznego" Jana Parandowskiego. W jednym z rozdziałów pt. "Kantyczka", Pan Witold opisując swoje, wspólne z bratem strojenie choinki, pisze:

"Ciemnozielona, kłująca gęstwina rozjaśnia się to tu, to tam błyszczącą czerwienią jabłek oraz pozłocistością szyszek i orzechów. Potem przychodzi kolej na bańki. Pierwsze miejsce należy się (...) tej, która jest królową wszystkich naszych "pieścidełek". Duża, matowo seledynowa kula delikatnym, siatkowym oplocie barwy starego srebra, z błyszczącym u dołu srebrzystym wisiorkiem o kształcie żołędzia - mży drżącą poświatą (...) jakby księżycową".

I wtedy opis ów osobliwie począł mi się kojarzyć z pewną, z przechowywanych w naszym "lwowskim" pudle, ozdobą. Zawinięta w firmową (mocno przyżółkłą i postrzępioną bibułkę), obok szklanych: św. Mikołaja, lalki, krasnala, domku, latarek, koralików, ptaszka oraz innych, podobnych do planet, świecideł, była tą moją ulubioną, ukochaną banią, ponieważ tak właśnie wyobrażałam sobie kolor sukni, z sobą samą utożsamianej (!) Bożonarodzeniowej wróżki. Nie Anioła, ale wróżki. Kogoś na pograniczu Pani Zimy, tylko dużo młodszej oraz dużo milszej, bo przytulnej i ciepłej...

Aby urealnić Panu Witoldowi jego zgasłe marzenia, w porozumieniu z Właścicielką ozdoby, czyli Mamą, banię mu po prostu wysłałam. Uczyniłam to także dlatego, gdyż mając już dość ustawicznego dziamgania i biadolenia o tym utraconym i "niepowtarzalnym miejscu na Ziemi", w imię dobrego uczynku, mogłam się teraz pozbyć pamiątkowej stłuczki. Niech się już kto inny o nią martwi!

Nie wiem, kto aktualnie o bańkę Pana Witolda się martwi; wiem za to jedno, że nie my o sobie decydujemy. Urodzony w 1923 roku Pan Witold Szolginia umarł 29 czerwca 1996 roku; Mama, może ostatnia prawdziwa Lwowianka żyje, choć przecież powinno być odwrotnie. W pudełkach natomiast spoczywają resztki choinkowo lwowskich świecideł bądź w całości, bądź w stadium destrukcji - pieczołowicie (przeze mnie) ochranianych (w toaletowym papierze i w wacie) skorupek.

Mama odeszła 18 kwietnia 2012 roku. "Mój Lwów" zaczął mi się wówczas coraz energiczniej odkręcać w postaci najróżnorodniejszych regresji, niczym ta, aktualnie zaprezentowana w "niedomkniętym" jak sercowe zastawki, cyklu.
Tematyka wierszy nie jest przypadkowa, choć - dla niewtajemniczonych - nieco porozrzucana, ale to już jest taka uroda kresowych genów przywiezionej z musu autorki, dla której Rodzima Wieliczka stała się jej małą Ojczyzną.

Najserdeczniej dla wszystkich za Ich lekturę oraz przemiłe słowa - lwowska "jędza brutalna" skromna abirecka :-)))
Alfred dnia 20.07.2017 22:38
A kiedy już się człowiek
we wspomnieniach zanurzy
dotykając jutra
marzeniami smuży

przeszłość za nami podąża, pełna wspomnień i wciąż wpływa na codzienność, spełnioną barwnymi wierszami. Życzę zdrowia i uśmiechu . Pozdrawiam.😊 serdecznie.😊  🌺🌻.
abirecka dnia 05.08.2017 14:13
Dziękuję bardzo, Alfredzie :-)
Dodaj komentarz
Zaloguj się, żeby móc dodawać komentarze.
Pajacyk
[www.pajacyk.pl]
Logowanie
Nazwa Użytkownika

Hasło



Nie jesteś jeszcze naszym Użytkownikiem?
Kilknij TUTAJ żeby się zarejestrować.

Zapomniane hasło?
Wyślemy nowe, kliknij TUTAJ.
Aktualności
XVIII OkP o "Cisową ...
V edycja OKP im. K. ...
poezja_org
Spotkanie Noworoczne
Nagroda Literacka m....
VII OKL im. Bolesław...
XVIII Konkurs Liter...
Zaduszki literackie
U mnie leczenie szpi...
XXIX OKL Twórczości ...
Użytkownicy
Gości Online: 5
Brak Użytkowników Online

Zarejestrowanych Użytkowników: 6 438
Nieaktywowani Użytkownicy: 0
Najnowszy Użytkownik: Notopech

nie ponosimy żadnej odpowiedzialności za treść wpisów
dokonywanych przez gości i użytkowników serwisu

PRAWA AUTORSKIE ZASTRZEŻONE

copyright © korgo sp. z o.o.
witryna jako całość i poszczególne jej fragmenty podlegają ochronie w myśl prawa autorskiego
wykorzystywanie bez zgody właściciela całości lub fragmentów serwisu jest zabronione
serwis powstał wg pomysłu Piotra Kontka i Leszka Kolczyńskiego

67050096 Unikalnych wizyt

Powered by PHP-Fusion v6.01.7 © 2003-2005