| 
 Wyszedł tak w ciemną noc, 
W ciemną noc samotnie wkracza; 
Ciszę rozwiewa wiatru głos, 
Choć cisza go już nie przytłacza; 
Okryte rosą trawy pól 
Szept ich przygniatany, 
Cicho szepczą o blasku z gór, 
Gwiazd nadeń nimi świecących  
 
I idzie tak w dal bezkresną, 
W dal cichą, głuchą, widm szadzi, 
Gdzie wiatr siłą doczesną 
Dysputy swe z trawą prowadzi; 
Wolno krąży, szuka, patrzy, 
Trawa pod nogami szepcze 
Choć naciskiem się nie skarży  
Jego stóp i duszy co rwie powietrze; 
 
Kikimory w polach niepokojem okryte, 
Wędrowały wzrokiem za nim, 
I biesy snem nigdy nie przykryte, 
Kroczyły szlakiem jego win; 
Wtem naprzód biesy wyskoczyły  
I kołują jego drogę w polu; 
Jeden skaczę, inne ciężko zawyły 
Trawa cicho jęknęła z bólu; 
 
I ustał wreszcie, prosto u swego celu, 
Gdzie cisza najcichsza była w okolicy, 
I ręce zwrócił wysoko ku gwiazd niebu 
I do Boga krzyczał, jak wszyscy katolicy. 
Tylko wiatr zawiał i łza z oczu spadła, 
Na biedną ziemie, która też płakała. 
Nim skończył, gwiazda ostatnia zgasła, 
A Pan milczał, gdy jego dusza drgała 
 
Po chwili, tylko strzał się rozszedł 
Wiatrem daleko poniesiony. 
Niczym posłaniec, daleko doszedł  
I każde wiedziały o tym jesiony  
Które wokół pola mieszkały; 
Zanim nastała cisza i na ziemie padł 
Ból i cierpienie jego serce roztrzaskały, 
A wiatr dalej z trawą rozmawiały.  
Dodane przez  Leszczyński
dnia 25.05.2023 21:15 ˇ
1 Komentarzy ·
247 Czytań ·
  
 
 |