| 
 Balansując między palącym pragnień żarem 
a chłodem granicy Twojego wahania, 
stąpam po rozmów mimochodem przestrzeni,  
bliżej wciąż,  
tak jakby zdecydowana. 
Właściwie: czekaniem osłabiona. 
Sącząc kroki - skradam się, 
dobrą nadając tej pozie minę 
jakbym przez słomkę 
piła wino: absurdalnie... 
 
Wyczuwam pod stopami 
demarkacyjną linię 
Zastygnąć w ruchu - znaczyłoby zginąć, 
więc idę 
obserwując uważnie chwile 
 
Emocje u mnie igrają z czasem 
na bakier są,  
u szczytu zmagań zatrzymane: 
ich siła - 
zenitalnie wyniosła 
jak tygrysy z klatek nie wypuszczane 
Miło? nie miło 
A u Ciebie? 
wciąż mi nie wiadomo 
 
I to, nie rozkosz ekstatyczna, do diaska, 
tylko ryzykownej huśtawki objęcie. 
Wszak marzyłam: zostać akrobatką 
A teraz, niepokój mnie oplata,  
przyznać się do fiaska? 
Delikatne,  
niezauważalne prawie stąpnięcie, 
samotna kantata. 
 
Wiesz co - wytrwałam:  
dynamiczna w wielkim zygzaku niewiadomej. 
Oddech złapałam i 
stawiam znaki: 
świadomiej 
(przestankowe mnie już nie zwodzą) 
zręcznie studzę emocje. 
Wydech. 
Ruchy moje gibko po przestrzeni brodzą... 
 
Wygięta w kocim haku 
Poskramiając impulsy 
- nie dzwonię... 
 
Dodane przez  figliczka
dnia 16.10.2007 04:38 ˇ
1 Komentarzy ·
531 Czytań ·
  
 
 |