| 
 I. 
 
 
 
Płaczesz, że nie zostaje. 
Zupełnie jakby było to do przewidzenia. 
Z nieba spadają płatki śniegu, jakby ktoś strącał 
popiół na wielką popielnicę placu. 
 
Pisk samochodu jest jak najlepsza jazzowa solówka. 
Niczego więcej poza partyturą hamowania. Akord na gryfie ulicy. 
Andante, andante, allegro. Nie sposób zapamiętać, zapisać 
 
tak żeby zostało. Żeby było jak zapłakać 
i łzy płynęły naprawdę. 
 
 
II. 
 
 
 
Na cyferblacie zegarka późna godzina. 
Ich teraz będzie dla nas jutrem. Błyski fleszów  
są jak ryby, których nie zdążymy już złapać.  
Wiesz, oni dopiero teraz mają nas w obiektywie,  
to tak jakby ktoś malował ileś lat, ale  
skończył dopiero teraz i najmniejszy drobiazg  
 
dopełnił całość. 
 
 
III. 
 
 
 
Patrzymy na siebie wymijająco jakby wahadło wzroku 
kursowało w innej, załóżmy rzecznej, przestrzeni. Z innego zakrętu 
miała wypłynąć łódź, w innym pojawić się rybacy  
czekający na taniec przynęty. 
 
Tylko my dwoje, w starorzeczu drogi, jesteśmy nieruchomi. 
Złapani na haczyk obiektywu nie poruszamy się ani o sekundę. 
 
Fale suną jak smyczki. 
W pęcherzyku powietrza wiadomość do gazet: 
 
Miękkogłose są smyczki  
nad naszymi ulatującymi duszami. 
 
 
 
24-25.10.2007 
Dodane przez  Sławomir Hornik
dnia 27.10.2007 15:14 ˇ
7 Komentarzy ·
835 Czytań ·
  
 
 |