Zamiera język w chorych ustach
i nawet tren przed chwilą ustał
jak woda w rynnach gniją sprzęty
rym się układa dość pokrętny
i wraca noc: patrzyłem w okno
nie mając sił by ujść przed chłostą
przed biczem ognia który smaga
każdą szczelinę w chorych wargach
każde "mój Boże" każde "przemień"
jak mam Cię znaleźć pod kamieniem
ciemnego żaru co z języka
czyni jątrzący wrzód i liszaj
porusz się szepcę mojej duszy
chociaż nie może się poruszyć
ani nic ujrzeć z ziemi z nieba
niczym daremny zbieg z więzienia
który już wie czym stać się pragnie:
tłem w pięćdziesiątym pierwszym psalmie
Dodane przez admin
dnia 01.01.1970 00:00 ˇ
1378 Czytań ·
|