| 
 Znów Bezsen przenika przez okno zamknięte 
	i szepcząc szelesty rozpuszcza na oczy. 
	Jak głośno gra w głowie! Nie mogę spać więcej! 
	I nawet snu przy niej nie mogę dokończyć. 
 
	Za oknem postrzegam szyb ciemnych tysiące. 
	Wciąż widzę dokładnie: tam spodnie, komórka, 
	tam dywan afgański, tam nocny mój procent, 
	tuż obok jej ciało 
	i Bezsen na półkach. 
 
	Wciąż muskam cię z nudów, wciąż w ust okolicy. 
	Nie umiem spać więcej, więc wybacz... wychodzę. 
	Przez Bezsen na klamce już nie znam granicy: 
 
	Czy światła czy cienie? Czy dzienne czy nocne? 
	Czy biele czy czernie? I tak bez różnicy. 
	Przez Bezsen umysłu 
	i tak BEZSENSOWNE. 
 
 |