czasami języki rodzą się impulsem.
oddychają powoli,
sprzedając swój puls w ściany pokładu.
znałem człowieka, który bawił się ogonami
własnych przyzwyczajeń.
zwierzęta, które przewoził na moim statku,
kłębiły się, wirowały, ciemniejąc od wewnątrz.
wracały z kajut w wąskie źrenice swojego pana.
z kłami przesuniętymi mocno na tył głowy.
opowiadał o natrętnych ptakach,
czepiających się czerwonych dachów jego głowy.
o kamienicach z ludzkich ciał.
poczęcie jest tylko kolejnym aktem zdrowienia - powtarzał.
Dodane przez simisoffi
dnia 27.04.2008 10:37 ˇ
3 Komentarzy ·
423 Czytań ·
|