Dziecko o moich tęczówkach
ucieka przede mną, ściskając tabliczkę czekolady
przez ostatnie strzępy bunkra.
Po drodze zbiera monety
rzucone za siebie, na szczęście,
tuż pod tacką w pozornej oczyszczalni sumienia
brudnej niczym bunkier.
Te największe i najbardziej błyszczące
nie wystarcza dla innych, nie wystarczą dla innych.
W tęczówkach - jak w złoconych klawiaturach
tylko nieznośny wręcz smutek i mydlane bańki.
Nadal tylko przez bunkry i monety -
wraz z dłońmi, pocierającymi podarki
od wrogich obserwatorów, co życzą nam
szczęścia przez swoje sumienie.
A przecież san powraca
w trzeci poranek od wschodu słońca
przed złamaniem ostatniego kawałka
najbardziej gorzkiej czekolady.
Piotr Paschke
Dodane przez Piotr Paschke
dnia 29.04.2008 19:22 ˇ
0 Komentarzy ·
721 Czytań ·
|