poezja polska - serwis internetowy

STRONA GŁÓWNA ˇ REGULAMIN ˇ WIERSZE UŻYTKOWNIKÓW ˇ IMAK - MAGAZYN VIDEO ˇ AKTUALNOŚCI ˇ FORUMSobota, 20.04.2024
Nawigacja
STRONA GŁÓWNA

REGULAMIN
POLITYKA PRYWATNOŚCI

PARNAS - POECI - WIERSZE

WIERSZE UŻYTKOWNIKÓW

KORGO TV

YOUTUBE

WIERSZE /VIDEO/

PIOSENKA POETYCKA /VIDEO/

IMAK - MAGAZYN VIDEO

WOKÓŁ POEZJI /teksty/

WOKÓŁ POEZJI /VIDEO/

RECENZJE UŻYTKOWNIKÓW

KONKURSY 2008/10 (archiwum)

KONKURSY KWARTAŁU 2010 - 2012

-- KONKURS NA WIERSZ -- (IV kwartał 2012)

SUKCESY

GALERIA FOTO

AKTUALNOŚCI

FORUM

CZAT


LINKI

KONTAKT

Szukaj




Wątki na Forum
Najnowsze Wpisy
FRASZKI
Co to jest poezja?
EKSPERYMENTY
playlista- niezapomn...
Chimeryków c.d.
"Na początku było sł...
Ksiądz Jan Twardowski
Bank wysokooprocento...
Monodramy
,, limeryki"
Ostatnio dodane Wiersze
W kapsule
Kiedy jestem za oknem
do trzech razy.. ..s...
Zabawa
Metafora na ławce
Marzenie o niebie w ...
Co widziały i co sły...
Julia Milu
Roszada w niedoczasie
Miłość
Marcin Orliński - Próby nawigacji - recenzja tomu "Przester" Macieja Meleckiego
Kiedyś myślałem, że przesterowanie jest zjawiskiem niepożądanym. Już podczas pierwszych, dziecięcych doświadczeń ze sprzętem elektronicznym przekonałem się, że zbyt duże napięcie na wejściu zniekształca nagranie, a dźwięk drażni ucho i drży, jakby w głośnikach coś miało pęknąć. Potem dowiedziałem się, że zjawisko przesterowania wykorzystywane jest w niektórych układach i urządzeniach modulujących dźwięk, np. w gitarze elektrycznej. Wtedy modulacja, która polega na ścinaniu wierzchołków sygnału, okazuje się czymś wartościowym, a angielskie słowo overdrive oddaje chyba najlepiej jej naturę: podczas gry przesterowany instrument zostaje zajeżdżony, zamęczony i zarżnięty, a dźwięk nabiera zupełnie nowej jakości.

Chyba właśnie tę ambiwalencję zjawiska przesterowania chciał uchwycić Maciej Melecki, kiedy w tytułowym wierszu swojego najnowszego tomu napisał:

     Nasłuch może nigdy nie przerodzić się w
     Wyraźny sygnał, słuch wtedy ginie po każdym, kto
     Zboczył choćby raz w trójkątny wymiar, mając tylko
     Wierzchołek na uwadze i stąpając twardo po ziemi, ronił
     Nastrój błogiego zatrzymania w tym, co miał zdobyć.


Wyszukany opis gry na gitarze elektrycznej za pomocą kostki? Być może. Bardziej jednak – nieoczywisty koncert na wiele języków, w którym o dominację walczy kilka narracji jednocześnie. Sytuację bohatera tej dziwnej, zwielokrotnionej podróży dobrze oddaje zresztą etymologia słowa „przester” – ja liryczne dzierży w ręku coś więcej niż ster i zarazem coś mniej. Dokąd zawiedzie je ta podróż?

W Przesterze uderzają przede wszystkim dwie rzeczy: rozwlekła, wytworna fraza oraz poruszony, widmowy obraz. Tej poezji nierzadko bliżej jest do prozy, jednak poszczególne linie narracyjne zazębiają się, jakby poeta nie godził się na możliwość zastygnięcia w gotowym schemacie interpretacyjnym. Jest to więc swego rodzaju proza poetycka, pełna nagłych, nieoczekiwanych zwrotów i zakrętów. Melecki nie stroni zresztą od modulowania mniejszych całości znaczeniowych, a nawet pojedynczych słów. Przeglądając spis treści, natkniemy się chociażby na takie tytuły, jak „Całość i skończoność” (odniesienie do słynnego dzieła Emmanuela Levinasa Całość i nieskończoność), „Otostychy” (nawiązanie do rodzaju wersyfikacji) czy „Wykres kresu” (przester syntaktyczny, o ile wolno mi tak to nazwać).

W perspektywie całej twórczości Meleckiego, Przester to również rodzaj eksperymentu, w którym poeta poddaje testowi własny język. Debiutancka książka Te sprawy (1995) zdawała się wpisywać w pokoleniowe poszukiwania generacji „bruLionu” – cechowała ją dosyć zwarta narracja, nawiązująca do języka potocznego, a bohater liryczny zajmował się przeglądaniem rejestrów życia codziennego. Gdyby nie dbałość o styl i umiejętnie inicjowane gry znaczeniowe w obrębie wiersza, być może trudno byłoby w ogóle odróżnić ówczesną poezję Macieja Meleckiego od twórczości takich poetów, jak Jacek Podsiadło, Marcin Sendecki, Dariusz Sośnicki czy Mariusz Grzebalski. Jeśli już trzymać się tropu ewolucji twórczej, wypadałoby wymienić drugi, być może najważniejszy tom wierszy z wczesnego okresu twórczości Meleckiego – Niebezpiecznie blisko (1996). Bohater tej książki zbliża się do egzystencji w jej najbardziej radykalnych przejawach: w bólu, przemijaniu i śmierci. Potem były jeszcze m.in. Przypadki i odmiany (2001), zbiór lirycznych rozważań o „narzeczach snów”, które podkopują wiarę w możliwość formułowania ogólnych sądów na temat rzeczywistości.

Choć nie jestem zwolennikiem prostych zaszeregowań, myślę, że być może dałoby się wykazać pewną prawidłowość w tych naprzemiennych zbliżeniach i oddaleniach języka i rzeczywistości. Wówczas okazałoby się, że Przester to tom, w którym kumulują się oba momenty, a wiersz staje się miejscem bardzo niebezpiecznej interferencji różnych języków i różnych światów. Sytuację zagrożenia rozpoznał w tych wierszach Krzysztof Siwczyk, który w notce na obwolucie napisał: Przester Macieja Meleckiego jest książką ekstremalną w przynajmniej trzech doraźnych sensach: ontologicznym, semiotycznym i onirycznym. Z kolei Grzegorz Kociuba nazwał je wierszami intelektualnego i poetyckiego ryzyka (za: K. Grygierczyk, Maciej Melecki debiutuje jako autor dłuższych form lirycznych, „Dziennik Zachodni”, wydanie internetowe z 31 grudnia 2009).

Potoczne doświadczenie rzeczywistości zostaje przez Meleckiego rozmyte i rozgadane. Świat wydaje się odległy, jakby ledwo migotał na krawędziach wersów i strof. A jednak nie może tu być mowy o gadaninie w sensie, jaki temu słowu nadał Martin Heidegger: Dana rzecz jest taka, bo tak się mówi. W takim powtarzaniu i plotkowaniu, przez co obecny już na początku brak gruntowności urasta do zupełnej utraty gruntu pod nogami, konstytuuje się gadanina. Nie ogranicza się ona do głośnego powtarzania, lecz rozciąga się na słowo pisane jako „pisanina” (M. Heidegger, Bycie i czas, PWN, Warszawa 2004, s. 216). Melecki próbuje wybić mowę z jej potocznego rytmu, a więc także roz-gadać samo bycie, roz-mówić się z nim i odnowić wzajemne relacje. I choć chwilami można odnieść wrażenie, że strumień świadomości bierze tu górę nad konkretem, poeta znakomicie panuje nad frazą, nie pozwalając jej ześlizgnąć się w stronę czystego i jednoznacznego opisu.

Być może najbardziej zagadkowa jest właśnie wieloznaczność tych wierszy. Niejednoznaczny wiersz skupia uwagę czytelnika i nie pozwala mu spocząć w interpretacyjnym trudzie. Jest otwarty na różne odczytania, a jednocześnie stanowi zamkniętą, intymną całość, niczym umysł autystycznego dziecka, które broni dostępu do swojego prywatnego świata. Mroczne operacje na konturach rzeczy, jak choćby te z wiersza „Całość i skończoność”, przypominają strategię liryczną Andrzeja Sosnowskiego, a także poszukiwania niektórych poetów nurtu ośmielonej wyobraźni – Romana Honeta, Bartłomieja Majzla, Radosława Kobierskiego czy Tomasza Różyckiego:

     Ciemność. Ale to nas wiodło. Bańka ołowianego haustu
     Była jedynym, egzotycznym śladem, a na wrzecionie
     Chwili eterycznym ruchem nakładał się szczątkowy
     Zarys


Wiersz okazuje się miejscem osobnym, państwem w państwie, niepodległym ostatecznie ani językowi, ani rzeczywistości. Instytucją totalnie zdecentralizowaną, w której uprzywilejowanej pozycji nie ma ani podmiot, ani przedmiot, a które swą wewnętrzną stabilizację zawdzięcza nieobecności stałej ontologii. W jej obrębie nawet Nici są podrzucone, a nowo poznani są figurkami ulepionymi / Z doraźnej fatamorgany („Dysocjacje”). Ludzie i zdarzenia na przemian zbliżają się i oddalają, a minimalizm metafizyczny pociągnięty zostaje do granic absurdu. Coś istnieje, ale… czym jest? Jakie jest? Jak się objawia? W którym momencie? Dla kogo? Podobne pytania próżno by mnożyć. Świat w poezji Meleckiego to magma obrazów i słów, jakby poeta przypominał nam, że doświadczana na co dzień stałość świata tak naprawdę jest bardzo względna i przygodna.

Melecki wyłuskuje więc fragmenty rzeczy i składa je w nową całość. Rzeczywistość migocze na własnych krańcach, w półcieniach i ułamkach chwil. Czytelnik doświadcza jej jakby od wewnątrz, w całej okazałości i ze wszystkimi pustymi miejscami. Poeta pisze o siatce łowiącej ruch i zanik, o szczątkach i złożonych rusztowaniach, o wygasłej konstelacji gwiazd. To parada wielokrotności, dziwny seans, w którym biorą udział rozmaite błyskotki i śmieci. Jest więc ta opowieść niedokończonym wspomnieniem, obrazem istnienia, które się przesunęło w czasie, a więc zostało ucięte, tak jak przesterowany sygnał. A kiedy ja liryczne próbuje mówić, mówi jednocześnie za dużo i za mało.

Najważniejszy w całym tomie wydaje mi się jednak wątek granicy. Melecki kreśli rozmaite linie demarkacyjne, opowiada o różnych końcach, krańcach, dnach, liniach, przecięciach, pasmach, brzegach, krawędziach, osiach i promieniach. Nie chodzi tu chyba jednak o wyznaczenie rzeczom nowych ram – raczej o ustanawianie arbitralnych podziałów, które zaistnieją po to tylko, by zaraz mogły zostać przekroczone. Zupełny chaos? Nie. Raczej próba odpowiedzi na najbardziej podstawowe pytania: jak działa pamięć? Na czym polega myślenie? Jaka jest relacja między myślą i obrazem? I co właściwie za nas myśli? W jednym z najbardziej niezwykłych wierszy „Hegemonia ustań” poeta dopytuje:

     Kto steruje wiosłami zamiarów, co uruchamia

     Zapadnie jego steru? W tych mimowolnych mgnieniach
     Nie ma dla ciebie miejsca, cienista zjawo, nie ma
     Też takiego wymiaru, dla którego możliwe są skończenia
     W jednym punkcie bieżącego zwrotu


Temat granicy powraca również w zwieńczającym książkę „Wykresie kresu”, pierwszym poemacie w karierze mikołowskiego poety. Motto utworu stanowią słowa Witolda Wirpszy: Kto zrabuje kres. Wydaje mi się, że Maciej Melecki z pełną powagą podchodzi do zadania, które wyznaczył cytowany mistrz. Przester przypomina bowiem coś na kształt eseju, w którym teoria łączy się z praktyką, a wszelkie granice zostają przekroczone. Chciałbym więc odczytywać tę książkę nie poprzez poszczególne utwory, tylko jako całościowy projekt, w którym chodzi przede wszystkim o ześlizgnięcie się w głąb języka. Zapomnijmy o znanych konturach rzeczy, a świat na powrót wyda się nam zagadką.


Maciej Melecki, Przester, WBPiCAK, Poznań 2009.


Tekst po raz pierwszy ukazał się w "Arteriach" nr 2(8)/2010.
Komentarze
Brak komentarzy.
Dodaj komentarz
Zaloguj się, żeby móc dodawać komentarze.
Pajacyk
[www.pajacyk.pl]
Logowanie
Nazwa Użytkownika

Hasło



Nie jesteś jeszcze naszym Użytkownikiem?
Kilknij TUTAJ żeby się zarejestrować.

Zapomniane hasło?
Wyślemy nowe, kliknij TUTAJ.
Aktualności
XVIII OkP o "Cisową ...
V edycja OKP im. K. ...
poezja_org
Spotkanie Noworoczne
Nagroda Literacka m....
VII OKL im. Bolesław...
XVIII Konkurs Liter...
Zaduszki literackie
U mnie leczenie szpi...
XXIX OKL Twórczości ...
Użytkownicy
Gości Online: 8
Brak Użytkowników Online

Zarejestrowanych Użytkowników: 6 438
Nieaktywowani Użytkownicy: 0
Najnowszy Użytkownik: Notopech

nie ponosimy żadnej odpowiedzialności za treść wpisów
dokonywanych przez gości i użytkowników serwisu

PRAWA AUTORSKIE ZASTRZEŻONE

copyright © korgo sp. z o.o.
witryna jako całość i poszczególne jej fragmenty podlegają ochronie w myśl prawa autorskiego
wykorzystywanie bez zgody właściciela całości lub fragmentów serwisu jest zabronione
serwis powstał wg pomysłu Piotra Kontka i Leszka Kolczyńskiego

67040701 Unikalnych wizyt

Powered by PHP-Fusion v6.01.7 © 2003-2005