Zasłyszałem niegdyś o stworzeniu bożym
Co pięć znamion na garbie unosi
Niebywały okaz zdrowia i urody
I ludź to prawy wydawać się może
Gromi zuchwalców i w morałach biegły
Uprzedza fakty gdy ktoś zaczyn zmąci
cechuje się ładem i językiem pięknym
do wina zbyt często nie dolewa wody
Jedno jego znamię to lico dostojne
Przy obrzędach gawiedź mu wielce przychylna
Wielkimi słowami karmi plebs mozolnie
Sam dla siebie będąc jedyną ikoną
Drugie znamię widać gdy pełznie z wieczora
W kierunku kaplic gdzie niewiast gromady
Urodziwych, zacnych no i z dobrych domów
Z każdą z nich popełni wielokrotne zmazy
Trzecim znamieniem od święta fechtuje
Gdy okoliczność tego wybitnie wymaga
uwalnia biednych od dóbr wszelkich nadmiaru
Gromiąc nieboraków że przesyt to zdrada
Czwartego znamienia prawie nie obaczysz
Bo skrzętnie pokryte gadzimi kolcami
Z pewnych jednak źródeł poniekąd wiadomo
Że tam się ukrywa tobołek z łgarstwami
Piąty znamion bucha na wszelakie strony
Odpędza wszystkich co mu nie przychylni
Przyjmuje jedynie pochwały, dyplomy
Pęki kwitów, kosztowności i sierść mrówkojada
Poczwara i kardynał można by powiedzieć
Lecz komu wartko słowa się potoczą
Kiedy słów jakowyś szkoda wypowiadać
Ku szczęściu stwór ten to wierutna bujda
Nie żywoci nigdzie, jako człek ni zjawia.
Dodane przez Bielan
dnia 13.06.2008 13:17 ˇ
2 Komentarzy ·
674 Czytań ·
|