| 
 ujemna 
 
Gdy wrócę z niebytu, niezwłocznie oddzwonię. 
 
Nakrętka obok samotnego korkociągu, papier przesiąknięty  
wyblakłą czerwienią, popiół, niedopałki, blat i czarne plamy  
nadpaleń, wątłe ciała much wtopione w krajobraz po bitwie. 
Margot przykleja lusterka do szyb w pokoju dziecka, nuci 
 
modlitwy, które wypłukują z nas osad niczym nieuzasadnionych 
lęków. Nad ranem kochamy nieporuszeni, spłycamy oddechy, tłumimy 
jęki by nie zakłócić ciszy, każdy ruch może się przecież zakończyć 
wdepnięciem na minę skrzypiącej deski.  Czas rozciąga się tu i kurczy  
 
jak kręgosłup przebudzonego kota. Znów ode mnie odejdziesz, 
będziesz mówić w języku, którego nie zrozumiem. 
 
 
 
dodatnia 
 
Mam teraz w głowie najwspanialszy lęk. 
 
Nie musisz rozumieć wystarczy, że wiesz, czujesz 
brak, który nigdy nie stanie się perspektywą. Mleko 
matki miesza się z krwią, powoli wgryzasz się 
w miękkie ciało na drodze do źródła. To konieczność 
 
której nie możemy odrzucić, nie wybrać. Spopielone 
porannym słońcem pokoje wypełniają się powoli 
strzępami zabawek. Jest jeszcze czas by do nich dojrzeć.  
Kiedy będziesz w stanie zadecydować, co zrobić  
 
z podarowaną ci przez nas karą istnienia, opuścisz 
te miejsca, do których podążaliśmy całe nasze życie. 
Po obu stronach doby będziemy wyczekiwać tych 
chwil, jedynego dnia, który nigdy nie myli adresata. 
 
 
 
płaska 
 
Raz w miesiącu jesteśmy połykaczami ognia, który gasi. 
 
Co jakiś czas znajdujemy białe pióra pazernych gołębi na kocich łbach 
i sprasowanej reszcie. Duch święty mściciel, są mu wdzięczne wszystkie  
wniebowzięte wróble.  Zasypiając zasypujemy tylko tułowia, poduszki  
zrzucając na podłogę, kiedy ciemność 
 
jest jak wnętrze balonu przed pęknięciem.  Zapomniałem o wszystkim  
i wszystkich, idąc po drodze zamazanej tłustymi odciskami palców na szkle  
oddalonym o centymetr od źrenic; to labirynt, w którym czujesz się znajomo. 
Słońce to ostrze szpilki, przekłuwa 
 
wpuszczając jaskrawość do pomieszczeń, która skutecznie pokonuje każdą  
napotkaną barierę; ostatnie szańce powiek. Zaczynamy się tam gdzie on 
omija jeden albo dwa oddechy. Pierwsze nurkowanie w powietrzu, moment 
w którym zapominam o swojej śmiertelności. 
 
W każdym nieoczekiwanym pukaniu do drzwi jest pomruk groźby, karykatura 
sąsiada w wizjerze, kot w worku. 
 
Dodane przez  RCN
dnia 28.09.2008 07:08 ˇ
7 Komentarzy ·
964 Czytań ·
  
 
 |