Niekochana przez nikogo wiodła niekochane życie
W niekochanym mieście, bloku
Przy niekochanej ulicy.
Mętna szarość, towarzyszka niekochanych dni
Niekochanej pracy na czarno
Bezmiar, niekochanych chwil.
W niekochanie ubrana
W nie uczesana
W niekochanych bucikach
Przez życie pomyka.
Nie dał jej nikt nadziei
Na kilka kochanych niedzieli
Na zmianę koloru włosów
Na odwrócenie losu.
W niekochanym pokoju od początku
I w kuchni bez porządku
Z niekochanym pająkiem od wtorku.
W mrocznej szafie pełnej nie kochania
Wiszą niekochane ubrania
Bielizna bez uczuć w szufladzie.
W niekochanie ubrana
W nie uczesana
W niekochanych bucikach
Przez życie pomyka.
Nikt nie dał jej nadziei
Na kilka kochanych niedzieli
Na zmianę koloru włosów
Na odwrócenie losu.
W niekochanej spódnicy na niekochanej ulicy
Poznała go wczoraj o szóstej rano
Przed niekochana bramą.
Jej niekochane serce oczy otworzyło
Położył przed nim, swą miłość
A ono nie od kochania oddzieliło.
|