Posypały się gromy. Antyczny trójzębista
ciska piorunami jak szef Olimpu, maratończyk
sparaliżował miasto. CB radio gra i bluźni
- to miała być tylko jednodniowa wycieczka.
Na przystanku konsternacja, trolejbus nurza się
w zieloność i jak łódka brodzi, kogo to obchodzi?
Przecież już teraz, teraz trzeba żyć, mieć
skarpetki do pary. Gdyński port jest okrutny
jak dworzec w Koluszkach, toruję sobie drogę
zdechłą rybą. Wreszcie Sopot, raj festyniarzy.
W krzywym domu róża wiatrów tarza się po stole,
dryfuję razem z nią. Deski się sprzedały, przykro
im. Skok z pomostu grozi utonięciem, w feldze
ratunkowej znowu może nie udać się samobójstwo.
Trójmiasto jest zbyt drogie żeby umierać.
Dodane przez Tnicu
dnia 30.12.2008 21:12 ˇ
3 Komentarzy ·
753 Czytań ·
|