rozplecione liny głosu
nie oplotą już słów trzy po trzy
naplecionych zażenowaniem
inaczej być nie mogło splot okoliczności czy zamysł
na nowo zaplótł warkocze na frędzlach szalika
podobno w moim wieku nie przystoi

próbowałam zamknąć usta drganiem ciszy
szukającej wypowiedzianych obietnic
miało być cicho, ciepło
wyciszono całkiem szepty do bezgłośnego
ruchu warg rzucających przekleństwa
podobno kobiecie nie wypada

wysłuchane bicie serca zamieniłam
w stukot obcasów
rynek zaczął się oddalać bajkę zamknięto
wbijaniem gwoździ zabito na wieki
krążące cienie między stolikami
podobno teraz w duchy się nie wierzy

pytałeś dlaczego osunęłam się do stóp
i całowałam twoje dłonie

wyczytałam coś między spojrzeniami