 |
dnia 28.01.2009 21:12
Pierwsza cząstka zadziwia mnie. Dla mnie na przykład historie w których kogoś/czegoś nie był w moim życiu nie różnią się zasadniczo od tych, w których kogoś/czegoś nie będzie w punkcie odniesienia do owego kogoś/czegoś, znaczy się owe historie nie są w niczym podobne do siebie, oprócz jednego wspólnego punktu odniesienia, mianowicie tego, że owego kogoś/czegoś nie ma. Przez to nie widzę powodu, dla którego ktoś miałby oddzielać od siebie te historie na podstawie tego jedynego wspólnego punktu, który winien był w zasadzie łączyć te historie, niżli je dzielić. Krótko pisać, odczuwam ogromnego przerostu formy nad treścią w tym fragmencie, jak zapewne również ty, wobec mojego pierwszego fragmentu komentarza, za co przepraszam i postaram się streścić w kolejnych.
W drugim czuję małą niespójność pomiędzy pierwszym jej wersem i resztą, która znika po wycięciu "się". Jednak pierwszy wers jest ciekawy z "się" i szkoda, że ta koncepcja auto-dziania się, rozmywa się w następnych.
Ostatniej nie rozumiem i nie widzę stycznych z poprzednimi cząstkami.
Ogólnie według mnie tekst jest nie do końca przemyślany, rozwleczony i niespójny. |
dnia 28.01.2009 22:07
Czy rzeczywiście godzimy się równie łatwo z faktem, że nie było nas przedtem - jak z oczywistością naszej nieobecności potem? Gdyby tak się działo - jakże łatwo byłoby odchodzić. A nie jest:)
Do innych zarzutów nie umiem się ustosunkowac, ponieważ ich nie rozumiem - nie bronię wiersza, nie znajduję jedynie w Pańskich słowach uzasadnienia dla niekonsekwencji "się" z kolejnymi wersami. |
dnia 28.01.2009 22:08
dla niekonsekwencji "się" w odniesieniu do kolejnych wersów miało byc. |
dnia 28.01.2009 22:46
Wchodzimy cokolwiek głębiej. Po pierwsze w sytuacji lirycznej ktoś dzieli szelestem przewracanej kartki (robi coś faktycznie, nic nie wskazuje na to, że metaforycznie) można było to odczytać, jako np. zdjęcia: ktoś przewraca sobie kartki albumu i z jednej strony ma historie które zdarzyły się zanim ktoś "zdarzył się w jego życiu" (przy czym sytuacja liryczna jest na tyle otwarta, że niekoniecznie musimy to odczytać, jako przed narodzinami) a po drugiej stronie, no właśnie co? puste kartki? zdjęcia po odejściu/względnie śmierci? ale wtedy z kolej coś nie gra gramatycznie, co innego gdyby było:
"od tych w których mnie (już) nie ma"
Wtedy zrozumiałą rzeczą jest, że "narrator" był dla peela kimś ważnym i dlatego "oddziela" historie...no i tu pojawia się kolejny problem, co z historiami, w których "narrator" był obecny?
Jednakże w obecnym zapisie mamy coś czego nie było, oddzielone od czegoś czego nie będzie, co sugeruje, a wzmianki o tym, że to coś w ogóle zaistniało nie ma, pierwszym więc skojarzeniem jest to, że dla peela ów ktoś nie miał żadnego znaczenia, bo go nigdy w życiu peela nie było, co zatem oddziela, a nawet gdyby był oddziela on rzeczy, które powinien był raczej łączyć, bo to fakty, które byłe przed i będą po (przy chwilowym założeniu, że można mówić o przyszłości w ten sposób). Natomiast nadal nie wiadomo, czy i co robi dla historii, które są i czy te historie w ogóle są.
Z dalszej częsty również nie dowiadujemy się niczego na ten temat.
Dalej jest:
"piszę się szybko unikam skreśleń"
to jest bardzo ciekawe, "narrator" mówi o się, że jest łatwy do zapisania i nie skreśla się, nie potrzebuje tego, bo pisze się bezbłędnie? To mogło nawiązać do pierwszej cząstki, możemy sobie wyobrażać, że "narrator" w ten sposób "poleca się" peelowi (to może być zmetaforyzowana sytuacja życiowa, albo np. peel z pierwszej jest autorem, który pisząc tekst oddziela historie, w których "narrator" wiersza bierze udział od tych, w których on nie występuje, a po środku umieszcza te, w których on jest (co też można odczytać, jako życiową metaforą) i w ten sposób uzyskujemy spójniejszy obraz i szelest przewracanej kartki nabiera sens. Jednakże od drugiego wersu drugiej cząstki "narrator" nagle i niespodziewanie z biernego staje się czynny sam stawia sobie drobne litery (na czym?), sam oszczędza czas na...gdzie sie podział peel z pierwszej, ten który "oddzielał", "pisał" itp. itd.? nagle stał się nieważny, unicestwiony dla wiersza, "narrator" przyjmuje kontrolę nad twórcą - byłoby to bardzo ciekawe, gdyby miało jakiekolwiek zaczepienie w tekście, a niestety nie ma, tymczasem jest wrażenie, że faktycznie wiersz wymknął się spod kontroli i podąża swoją drogą ("narrator" staje się ni stąd ni zowąd nowym peelem), tu też widzę ową niekonsekwencję. Możliwe oczywiście, że jest jakaś inna droga dla spójnego przekazu, której nie dostrzegam.
Na zakończeniu, jak gdyby powraca na chwilę koncept "pisania", z tym, że "oddzielnego", "narrator" sobie, a powracający peel z pierwszej sobie. Tu też mamy bardzo mglistą sytuacje liryczną, dlaczego "narrator/peel2" chciałby przywołać zimę i dlaczego nie umie tego robić, co symbolizuje (jeśli coś) zima w tym przypadku? co też oznacza, że peel1, przywołał do życie (wymyślił) "narratora" wstającego ze śniegu? co może oznaczać (jeśli coś) wstawanie i metaforą czego (jeśli metaforą) jest śnieg? Dlatego napisałem, że nie rozumiem ostatniej cząstki i nie rozpoznaję "fugi" łączącej ją z poprzednimi, czyli oddzielenie historii (do czego ono miało służyć w sytuacji lirycznej?) i piszanie się oraz pisania bez się narratora. No i stąd ostatnie konstatacje z poprzedniego komentarza. |
dnia 28.01.2009 22:58
A może jest dwóch narratorów? A może bohater, ten z jednej, jedynej strony, jaka została mu przeznaczona - próbuje się usamodzielnić, podejmuje walkę z twórcą całej opowieści? Unikanie skreśleń nie musi być oznaką pewności co do bezbłędności tekstu, może wynikać z pośpiechu, z przyjęcia życia takim, jakie ono jest? Co do zimy - dla mnie stanowi ona, pewnie to nieoryginalne, ale co tam, etap umierania, usypiania bez pewności, ale z nadzieją, że rytm nie zostanie zatrzymany. |
dnia 28.01.2009 23:46
Widzisz po n-tej lekturze (jeśli pokusić się na nie - mnie do tego zachęciła twoja chęć do rozmowy, niż sam tekst) koncept może i mgliście wyłania się, nadal jednak i nawet po twoich częściowych wyjaśnieniach nie widzę spójności i jak koncept wynika z samego zapisu, widzę zarówno daleko idące skróty myślowe, jak i dość szerokie przeskoki narracyjne, możliwe, że to nie moja poetyka, możliwe też, że twoja chęć "minimalizowania" poszła za daleko. Rozstrzygniesz kiedyś sama :) |
dnia 29.01.2009 00:18
Rozumiem:) Ale jak się łączy przerost formy nad treścią z minimalizowaniem? |
dnia 29.01.2009 08:10
Napisałem już o braku, w mojej opinii, spójności? Pierwsza cząstka zdaje mi się rozwleczona w zapisie, ale też biorąc pod uwagę tego, co chce powiedzieć nieco niedopowiedziana, dalej tylko skróty myślowe. Mam taką teorię, że kiedy skrótowość myśli (co innego zapisu) idzie za daleko, czytelnik ma wrażenie nielogicznego przeskoku i jednocześnie podejrzenia o przegadanie (przez to, że nie od razu widzi, o co chodzi) skomplikowana sprawa. |
dnia 29.01.2009 15:49
Jak dla mnie: REWELACJA! Ostatnia linijka odrobinke slabsza od reszty mimo to utwor staysfakcjonujacy. |
dnia 29.01.2009 18:03
Mnie też się podoba, choć innej puenty się spodziewałam. Pozdrawiam. |
dnia 29.01.2009 20:36
Usunąłbym "szelestem" z pierwszej, bo niepotrzebnie wbiega w "poetyczność wg przepisu pisania poezji". W niej jednak napięcie, bo powstaje - prócz wielu pewnie innych - pytanie co jest pomiędzy i czym się one różnią.
Druga targnęła mną przy oszczędnościach przymiotnikowych a trzecia zupełnie ślicznie biegnie a kończy arcymistrzowską linijką. |
dnia 29.01.2009 21:23
No też mi ten szelest nie wygląda i nie brzmi, bo nie chciałam onomatopei, ale nie widzę innego słowa.
Dzięki Wszystkim:) |
|
 |