I jeszcze raz kolejny niewiadomo już który
Jakby wszystko w zamysłach, gdzieś dawno wśród stuleci
Zgodnie z planem, dosięga nas kolejna klątwa.
Okrutny i niespodziewany los, z nieba na nas leci.
Nieudane zrywy, nieudane powstania,
Szarże i ofiary, na nie swojej ziemi
A u siebie pustka, łzy i rozpacz matek
Co rodziły bohaterów, tylko na pastwę płomieni.
To za dużo na naród, to zbyt wiele dla ojczyzny
Niespełnione nadzieje wciąż idących na szaniec
Tych Szeregów Szarych, wrześniowych nalotów
Noży w plecy, zdrad, mordów... i przywódców pijanych,
Co na grobach ofiar składali kwiaty
A na zamkach fanfary, w kuluarach wiwaty
W sejmikach zgolonych głów kłócącej się szlachty
Zaściankowych zajazdów, o mór granicznych sporów
Lecz przetrwali... najazdy, zniewagi i krzywdy
Ale nie dorośli słuchając własnych warchołów.
Bóg , cierpienie, ojczyzna, księży samowola
Od zarania dziejów monachomachii pancerze
A na kolanach naród, romantycznych rodaków
A w co wierzysz? Już sam nie wie, klepiąc pacierze.
Wernyhory czasy dawno przeminęly
Wiesz że to nie Piotr Skarga, słuchając Rydzyka.
Biznesmeni w sutannach, czarna świta w toyotach
Ani Panu ni narodowi nie potrzebna muzyka.
Zryw oszatni, zryw pierwszy, czas wolności i czas próby
Rozliczenia z przeszłością lecz brak żadnej przyszłości
Tylko męka i krzyże i oślepiająca gonitwa
Wypadki, wypadki, wciąż brawura szybkości.
Bohaterów nie trzeba, wszak mądrzejsi są w okół
Przypatrują się kiwają głową, wyciągają wnioski
A my dalej wybrani, męczennicy wśród narodów
Lecz przestańmy wreszczie wierzyć, że to jest plan boski.
Bo tam po drugiej stronie, w dopełnieniu tego
Co było tutaj rajem,,, cośmy go zniszczyli
Z tej ostatniej próby, weźmy szczyptę ziemi
I nośmy ją przy sercu, zawsze w każdej chwili.
Czujmy to co czujemy, czcijmy co nam dane,
Prezydenta za życia, za późno gdy na marach
Warcholstwo i kmiotków samozwańczych chłoszczmy.
Zniewag wystarczy, Ojczyzna wszak już bardzo stara.
A Rosjanie pozostaną na zawsze Rosjanami
Na refleksje chyba czas i na wnioski może pora
A ta ich podwójna twarz to wymuskana przed światem maska.
Nas niech umacnia w siłę św. Andrzej Bobola.
Męczenników dziś już nie ma. Są w lesie ofiary
Czemuż w tym samym miejscu znów kwiat najwyższej miary
Jeśli to przeżyjemy to zmartwychwstaniemy
Z martwych wstając oddajmy ojczyźnie wszelkie dary.
Kielich jej się już przepełnił. Więcej nie pomieści.
Archipelagu goryczy u przyjaciół Moskali
Ale przeżyć musimy tu na Polskiej ziemi.
I uwierzmy że w każdym z nas mały ognik się pali.
Bo nie zniesie już więcej tych cierpień i modlitw
Bóg wysłucha jak trzeba. Bogurodzica usłyszy
Ona milczy bo musi, wszak jej głos odebrano
Trochę więcej skupienia, rozumu i ciszy.
.......................
14.04.2010
Dodane przez Tomasz Biazik
dnia 04.10.2010 04:21 ˇ
1 Komentarzy ·
526 Czytań ·
|