poezja polska - serwis internetowy

STRONA GŁÓWNA ˇ REGULAMIN ˇ WIERSZE UŻYTKOWNIKÓW ˇ IMAK - MAGAZYN VIDEO ˇ AKTUALNOŚCI ˇ FORUMPiątek, 26.04.2024
Nawigacja
STRONA GŁÓWNA

REGULAMIN
POLITYKA PRYWATNOŚCI

PARNAS - POECI - WIERSZE

WIERSZE UŻYTKOWNIKÓW

KORGO TV

YOUTUBE

WIERSZE /VIDEO/

PIOSENKA POETYCKA /VIDEO/

IMAK - MAGAZYN VIDEO

WOKÓŁ POEZJI /teksty/

WOKÓŁ POEZJI /VIDEO/

RECENZJE UŻYTKOWNIKÓW

KONKURSY 2008/10 (archiwum)

KONKURSY KWARTAŁU 2010 - 2012

-- KONKURS NA WIERSZ -- (IV kwartał 2012)

SUKCESY

GALERIA FOTO

AKTUALNOŚCI

FORUM

CZAT


LINKI

KONTAKT

Szukaj




Wątki na Forum
Najnowsze Wpisy
FRASZKI
Chimeryków c.d.
,, limeryki"
Co to jest poezja?
EKSPERYMENTY
playlista- niezapomn...
"Na początku było sł...
Ksiądz Jan Twardowski
Bank wysokooprocento...
Monodramy
Ostatnio dodane Wiersze
Czym czy kim?
Spektrum
Tryptyk z czapy
by nigdy nie zaszło ...
Marionetka
Ti ti ta
Oczekiwać złota od p...
GENEZA BUNTU
Od ust do ust...
walkwoman
Wiersz - tytuł: Wszędzie (poza Ziemią)
spóźniono się z budową Arki Noego.
I stąd ów - Paradoks Fermiego.
Dodane przez nitjer dnia 08.02.2014 21:58 ˇ 17 Komentarzy · 1002 Czytań · Drukuj
Komentarze
nitjer dnia 08.02.2014 21:59
A więc może jednak jesteśmy w tym uniwersum wyjątkowi? ;)
Jędrzej Kuzyn dnia 08.02.2014 22:06
Sama materia wydaje się absurdem, bo z czego powstała? Może to wszystko tylko częstotliwość? A na naszej na razie nikt nie nadaje.
Pozdrawiam
nitjer dnia 09.02.2014 02:29
Istotnie. Tak niewiele wiemy. Nie mamy zbyt wielkiego pojęcia jak powstała materia. I ta zwykła. I ta ciemna, której podobno więcej. A mimo to, że więcej - nie potrafimy do tej pory jej fizycznie odkryć. Żyjemy w epoce mnóstwa sprzecznych ze sobą hipotez. Zagadka zaistnienia życia też nadal pozostaje niejasna i w zasadzie nie rozwiązana. Może więc i częstotliwości na których spodziewaliśmy się obcych sygnałów wybraliśmy mylnie? Biorąc jednak pod uwagę, że Droga Mleczna ma w swoim składzie jakże liczne gwiazdy ponad dwa razy starsze od Słońca, należałoby się spodziewać łatwego zauważenia na niebie śladów jednej lub kilku nawet supercywilizacji. A tu ani śladu jakichś astroinżynieryjnych struktur, sfer Dysona, czy objawów bytności gwiazdolotów w międzygwiezdnych przestrzeniach czy choćby w obrębie naszego układu planetarnego. Znawcy tematu zwracają też uwagę, że cywilizacja pochodząca z układu gwiazdy dużo starszej od Słońca liczyć by mogła już setki milionów lat. A skolonizować większą część Galaktyki mogłaby w ciągu kilku/kilkunastu milionów lat. Zagadkową więc rzeczą jest, że nas nie skolonizowano. Chyba, że faktycznie kosmici izolują ludzki gatunek, trzymają go jak w jakimś rezerwacie, a wszelkie sygnały świadczące o ich istnieniu oraz działalności są zręcznie maskowane/wygłuszane przed dotarciem do Ziemi czy nawet w ogóle do Układu Słonecznego. Nie da się całkiem wykluczyć, że sytuacja jest taka jak w komediach z cyklu "Faceci z czerni". Intuicja podpowiada mi jednak, że to chyba nie jest w praktyce możliwe. Raczej te pozaziemskie cywilizacje, jeśli w ogóle zaistniały, to ich trwanie oraz rozwój były krótkie. Cywilizacja homo sapiens też zresztą może trwać bardzo krótko. Istnieje przecież mnóstwo zagrożeń - zarówno naturalnych, jak i wykreowanych przez nas samych. Być może następnej arki noego w porę jednak nie zdołamy zbudować? I gdy gdzieś tam w przyszłości narodzi się inne rozumne życie, też daremnie będzie nasłuchiwać naszych sygnałów i równie bezowocnie poszukiwać innych śladów naszego istnienia. Jeśli jednak będziemy mieli dotychczasowy łut szczęścia, to właśnie my mamy szansę (niewykluczone, że jako pierwsi i jedyni) zamanifestować swoją obecność na trudnym dziś do wyobrażenia - ogromnym obszarze.

Dziękuję Ci Jędrzeju za zapoznaniu się z moją wyrażoną w formie fraszki myślą i podzielenie się własną refleksją na ten temat.

Pozdrawiam Cię serdecznie.

Jerzy
Ola Cichy dnia 09.02.2014 10:26
:) równie ascetycznie jak wiersz, ale...;)
mgnienie dnia 09.02.2014 15:04
Nie sposób ogarnąć rozumem wszechświata-na zawsze pozostanie tajemnicą...i fraszkę i wpis przeczytałam z dużym zainteresowaniem. Pozdrawiam serdecznie.
Ewa Włodek dnia 09.02.2014 16:29
ano - wszechświat, my we wszechświecie. teoretycznie nic nie stoi na przeszkodzie, żeby byli i Inni, ale - dowodów wprost - nie ma. I może być tak, że owi Inni tez zakładają, ze teoretycznie my możemy istnieć, ale nie ma na to dowodu. A czy na nie skolonizowano - że nawiążę do komentarza? Ano, dowody na tę kolonizację - niby są, a jakoby ich nie było. Może jesteśmy tą kolonią, która za nic się nie chce do tego przyznać? Tak, jak co niektóre kraje, będąc ewidentnymi koloniami innych krajów, prędzej by sobie język odgryzły, niż by się do tego przyznały (przepraszam za ten trywialny wtręt, Nitjerze)...Wiersz fajny i do zamyślenia, a nawet - do obszernego obgadania. pozdróweczki posyłam, Ewa
Ewka64 dnia 09.02.2014 21:42
Tak wiele pytań a odpowiedzi wciąż niewiele.

Pozdrawiam.Ewa.
nitjer dnia 10.02.2014 01:16
Olu :) Ująłem ten, dużo większy niż jakakolwiek ziemska rzeka, temat - skrótowo, nawet bardzo skrótowo, ale czy faktycznie ascetycznie? Jakkolwiek by nie było - miło mi, że zapoznałaś się z tą fraszką :)

mgnienie :) Bardzo możliwe, że po większej części - pomimo niewątpliwie rosnącego zasobu ludzkiej wiedzy - wszechświat pozostanie dla nas i naszych - najodleglejszych nawet w czasie - potomków, tajemnicą. Bowiem po rozwikłaniu jakiejś konkretnej kosmicznej tajemnicy uczonym ukazuje się coraz więcej podobnie trudnych niewiadomych, też czekających na rozwiązanie. Każdej uzyskanej - po czasem wieloletnich trudach - odpowiedzi, towarzyszy nieodłącznie mnóstwo nowych pytań. Bardzo się cieszę, że udało mi się Ciebie zainteresować tym krótkim utworem i moją wypowiedzią pod nim. Jeśli lubisz lekturę fraszek, możesz zajrzeć jeszcze tam gdzie zgromadziłem ich więcej. Są utrzymane w podobnym temacie i klimacie ;) Moje "ASTROFRASZKI" znajdziesz tutaj:

http://www.poezja-polska.pl/fusion/readarticle.php?article_id=16540

Ewo :) Właśnie! Teoretycznie - oraz intuicyjnie - rzecz ogarniając, niby nic nie stoi na przeszkodzie, a w praktyce tak niesamowicie trudno o rzetelny - mogący przekonać wszystkich - dowód, czy choćby o wiarygodną przesłankę - mogącą z dużym prawdopodobieństwem zaświadczyć o rzeczywistym ICH istnieniu. Czy faktycznie są jakieś konkretne dowody na domniemywaną momentami tu i ówdzie kolonizację? Bardzo trudno się w tej sprawie jednoznacznie, z pełnym wewnętrznym przekonaniem wypowiedzieć. Bo z jednej strony zdarza nam się często napotykać w internecie, książkach, pismach, filmach mniej i bardziej intrygujące doniesienia czy relacje o przelotach niezidentyfikowanych obiektów, incydentach lotniczych powiązanych z nimi. nagrań na radarowych urządzeniach etc. Internautom zdarza się wypatrzeć na zdjęciach nadesłanych z Marsa dziwne kształty - czasem przypominające używane przez ludzi przedmioty, innym razem zwierzęta. Czasem rodzą podejrzenia zapisy niektórych rozmów astronautów z osobami z monitorujących ich wyprawy baz naziemnych. W momencie pierwszego załogowego lądowania na Księżycu wychwycono ponoć bardzo podejrzane słowa Neila Armstronga: "Tu są wielkie obiekty". Niektórzy są skłonni w sposób bardzo daleko idący interpretować te słowa. Wysuwane są m.in. podejrzenia, że to z powodu obecności Obcych na Księżycu od 1972 r. nikt nie wysłał tam ponownie ludzi. A i ziemskie sondy bezzałogowe przez bardzo długi okres czasu zaglądały tam podejrzanie bardzo rzadko. Dopiero teraz to się zmienia. Co prawda prezydent Obama kilka lat temu nagle zrezygnował z koncepcji swojego poprzednika, G. Busha aby USA powróciły do załogowych lotów na Księżyc, ale plany takich wypraw snują coraz częściej Rosja i Chiny oraz firmy prywatne zamierzające wozić tam bardzo majętnych turystów. Po roku 2000 dużo częściej latają też na Księżyc i jego orbitę bezzałogowe próbniki: amerykańskie, europejskie, chińskie i indyjskie. Podejrzenia co do odwiedzania przez kosmitów Ziemi i Księżyca podtrzymuje też jeden z uczestników wypraw NASA na Srebrny Glob - Edgar Mitchell. Jego poglądy w tej kwestii można poznać klikając tutaj:

http://www.youtube.com/watch?v=9WFLGVZw-FA
W sytuacji gdy inni selenonauci nie wspierają swoimi wypowiedziami intrygujących refleksji Mitchella trudno być w pełni przekonanym o ich pełnej wiarygodności. Może to tylko człowiek zainteresowany wywoływaniem sensacji, skupiania i podtrzymywania uwagi mediów wokół swojej osoby? Można wprawdzie dopuścić, że reszta tych astronautów NASA po prostu boi się w ten sposób wypowiadać. No, ale pozostaje w takim razie zasadnicze pytanie: dlaczego tacy potężni OBCY PRZYBYSZE potrafiący powstrzymać skutecznie na parę dziesiątków lat penetrację Księżyca przez spragnionych helu-3 Ziemian nie postarali się natychmiastowo uciszyć próbującego ICH zdemaskować selenonauty Mitchella? W ten sposób na pewno skłoniliby kolegów Mitchella do milczenia. A astronauci ci nic nie mówią pomimo, że Mitchell bez żadnych wahań czy przeszkód wygaduje to, co wygaduje. To dziwne. Rzeczywiście począwszy od 1947 r. w USA i innych krajach wielokrotnie donoszono o UFO, kosmitach, pozaziemskich sondach. Powoływano specjalne komisje, które zawsze potem wydawały uspokajające komunikaty. Teraz wiele takich komisyjnych dokumentów się odtajnia. I ponoć wychodzi na to, że owe UFO to nie byli jacyś przybysze z zewnątrz, a efekty realizacji szczególnie tajnych w tym zimnowojennym okresie, projektów badań nad nowymi broniami i urządzeniami wojskowymi. Strefa 51 faktycznie istniała, ale była utajnioną bazą US Army. Może nawet celowo maskowano rewelacjami o kosmitach rzeczywiste przeznaczenie takich obiektów? Trudno jednak na dzień dzisiejszy powiedzieć cokolwiek stuprocentowo pewnego w tej materii. Politycy w całym XX wieku mieli i obecnie również mają, decydujący wpływ na - pozornie tylko niezależne - media. Każdą sprawę mogą oni za ich pośrednictwem przedstawić opinii publicznej w najwygodniejszy dla władzy sposób. Kłamstwo mogą przedstawić jako prawdę. I vice versa. Wszystko da się powiększyć lub pomniejszyć. Czy ośmieszyć, skarykaturyzować. Albo otoczyć konsekwentnym milczeniem względnie totalnym zlekceważeniem. W warunkach tak daleko posuniętej zdolności do manipulacji społeczeństwami rzeczywiście nawet nawiązanie kontaktu z pozaziemską cywilizacją czy wizyta jej przedstawicieli na Ziemi mogły zostać przemilczane i skutecznie utajnione. Przecież kontakt z obcą wyżej od ziemskiej rozwiniętą od ziemskiej cywilizacją, mógłby dla któregoś z tutejszych mocarstw okazać się szczególnie opłacalny. Mógłby przecież dać przewagę technologiczną, wojskową, gospodarczą a wskutek tego wszystkiego - i polityczną - państwu, które zdołałoby zdobyć monopol na kontakty i wymianę informacji z OBCYMI. A wstępnym warunkiem uzyskania takiego monopolu byłoby absolutne utajnienie odkrycia pozaziemskiej cywilizacji. O tym zawsze trzeba pamiętać gdy rozważa się wszelkie przypuszczenia nt. aktualnego statusu naszej planety i rzeczywistego położenia jej mieszkańców. Żadnych podejrzeń w tym względzie nie da się ani stuprocentowo potwierdzić, ani w takim właśnie procencie wykluczyć. W moim odczuciu dotyczy to także domniemań odnośnie ewentualnych kontaktów ludzi z kosmicznymi braćmi czy bogami z kosmosu w dalekiej przeszłości. Człowiek rozsądnie podchodzący do tych idei na obecnym etapie nie może być absolutnie przekonany, że idee Deanikena czy Sitchina są absurdalne. Nie powinien tez wszakże całkowicie wykluczać i tej ewentualności, że sceptycyzm oficjalnej nauki jest uprawniony, a książki takie pisane są głównie w związku z czytelniczymi oczekiwaniami na niepospolite rewelacje, a także z możliwością zarobienia na tym sporych pieniędzy.
Bardzo dziękuję Ci Ewo za przeczytanie fraszki, przedstawienie interesującego komentarza, który tak skutecznie sprowokował mnie do szerszej wypowiedzi :)

Ewko64 :)
Pytań nie ubywa. Raczej będzie ich przybywać coraz więcej. Tak jak wątpliwości. A odpowiedzi - do momentu ewentualnego poinformowania o jakimś przełomowym ODKRYCIU, czy zgoła o nawiązaniu KONTAKTU - choćby najobszerniejsze, pozostaną w istocie mało treściwe i pełne skrajnej niepewności. Czego najlepszym przykładem ta moja - powyższa :)

Raz jeszcze wszystkim Wam dziękuję i załączam serdeczne pozdrowienia.

Jerzy.
Maciek Froński dnia 10.02.2014 09:27
:)
nitjer dnia 10.02.2014 09:42
Maćku :) Cieszę się, że zerknąłeś na moją fraszkę i ślad po przeczytaniu jej, pozostawiłeś. Miło mi, że tu do mnie zajrzałaś :)

Serdeczności załączam.
Ola Cichy dnia 10.02.2014 09:51
Ascetycznie- w tym wypadku- znaczenie z końcowego szeregu wyjaśnień słownikowych: prosto ( jak widać dosłownie i w przenośni w moim komentarzu tak nie wyszło:)), oszczędnie.
W bardziej w oczywistym znaczeniu powinnam użyć: lapidarnie.(Oczywiście bez błędnego potocznego rozumienia.);)
Czasem nie czujesz potrzeby szerszego komentarza. Dyskusja w niektórych przypadkach ( bez aluzji) zabija w tekście to, co dla ciebie- czytelnika jest ważną i tylko osobistą refleksją.
Nie chcesz jednak zostawić samego śladu życzliwości dla wiersza lub autora. I jw. też tak było.
Z uśmiechami, tym razem liczniejszymi i nieascetycznie mimicznymi, pozdrawiam.:);) O.
jacekjozefczyk dnia 10.02.2014 10:03
Ktoś określił, iż ilość gwiazd i planet w dostrzegalnej przez nas części
wszechświata, jest większa niż liczba ziarenek piasku na wszystkich
plażach naszego globu. Ile z tych ciał naukowcy zdołali chociażby
wstępnie rozpracować? "Garnuszek, czy wiaderko"? Można sobie
wyobrazić (albo nie można) ile jeszcze zostało to odkrycia. Osobiście
jestem przekonany, że życie poza Ziemią istnieje. Boję się tylko, że
nie doczekam pierwszych sygnałów potwierdzających te pytania.
Chyba, że piekło jest międzygalaktycznym "kotłem" w którym można
się będzie wygrzewać z jakąś grzesznicą. Z Andromedy?

Pozdrawiam.
nitjer dnia 10.02.2014 14:04
Olu :) Przeważnie w swoich utworach - także niefraszkowych - bywam dość oszczędny w słowach. Dbam przy tym aby niosły one jakieś znaczące treści bądź co najmniej je sygnalizowały. Nauczyłem się takiego oszczędnego (zwanego też "skondensowanym") stylu w okresie swojej fascynacji fraszkami Sztaudyngera i aforyzmami Leca. Dodatkowymi bodźcami ukierunkowującymi w stronę daleko posuniętej skrótowości były też czytelnicze uwagi czytywane pod wierszami w internecie. Często w nich zawierane były sugestie aby unikać "waty" i zbędne słowa wycinać.
Istotnie. Masz rację. Czasem nie czuje się potrzeby formułowania szerszego komentarza. Faktycznie może mieć on w niektórych sytuacjach i swoje minusy. Rozumiem Cię więc Olu doskonale :) Miło mi ponownie gościć tu u siebie tak sympatyczną osobę :)

Pozdrawiam raz jeszcze :))

Jacku. I mnie to oszacowanie łącznej liczby globów, skalkulowanie jej jako większej od ilości wszystkich ziarenek ziemskiego piasku bardzo podoba się i trafia do przekonania. Równie inspirującym i umacniającym mnie w przeświadczeniu o istnieniu życia także poza Ziemią, jest zdanie pewnego starożytnego filozofa:

"Nie jest naturalnym, by rozległe pole wydało tylko jeden kłos pszenicy, a bezkresny wszechświat tylko jeden żywy świat." (Metrodoros z Lampsakos)

Niepokoi mnie jednak brak konkretnych rezultatów nasłuchu domniemanych dalekich światów prowadzonych przez wiele lat w ramach programów OZMA a potem SETI. Otuchy dodają informacje o licznym odkrywaniu planet pozasłonecznych/egzoplanet. Zdarzają się już wśród nich takie niewiele większe Ziemi, które krążą wokół swoich gwiazd w umiarkowanej pod względem temperatury - ekosferycznej strefie. To zwiększa szanse na odkrycie tam innego życia. Ale czy rozumnego? Takie - mimo występowania skrajnych różnic w poglądach - wydaje się wielką rzadkością. Zresztą już samoistne powstanie życia - nawet na niskim, mikrobiologicznym zaledwie poziomie - bardzo wielu (zwłaszcza wierzącym w Boga) myślicielom wydaje się czymś skrajnie nieprawdopodobnym. Wystarczy zapoznać się choćby z oszacowaniem na tej stronie:

http://znanichrzescijanie.wordpress.com/ciekawostki/prawdopodobienstwo-powstania-zycia-z-materii-nieozywionej/

aby widzieć szanse znalezienia poziemskiego życia w ogóle, nie wspominając o rozumnym, za o wiele bardziej nikłe niż widział to optymista Francis Drake w momencie formułowania swojego słynnego równania. Jeszcze bardziej można utwierdzić się w przygnębiających tego typu wątpliwościach gdy zajrzy się na tę stronę:

http://potop-exodus.w.interia.pl/stworzenie/absurdy.html

Po otwarciu jej trzeba skupić się na fragmencie zatytułowanym: "SAMOISTNE POWSTANIE ŻYCIA Z MARTWEJ MATERII". Skoro tak wybitny uczony, jak Fred Hoyle podsumowując swoje badania i obliczenia w tej kwestii napisał:

"Prawdopodobieństwo powstania choćby jednego z polimerów żywych organizmów przez przypadek jest takie samo jak prawdopodobieństwo, że całkowicie wypełniający przestrzeń Układu Słonecznego niewidomi, obracający w rękach kostkę Rubika, ułożą ją prawidłowo i równocześnie."
(...)
"Nie ważne jak olbrzymie środowisko jest brane pod uwagę, życie nie mogło mieć przypadkowego początku. Stada małp bębniące na chybił trafił na maszynach do pisania nie mogłyby wyprodukować dzieł Szekspira z tej praktycznej przyczyny, że cały dostępny obserwacjom wszechświat nie jest wystarczająco olbrzymi by pomieścić niezbędne hordy małp, niezbędne maszyny do pisania i, z pewnością, niezbędne śmietniki, do których wyrzucanoby nieudane próby. Tak samo rzecz ma się z żywą materią."

to nie da się pominąć istotnych wątpliwości co do powszechności życia (zwłaszcza rozumnego) we Wszechświecie. To jakaś ogromna i niesamowita tajemnica. Bo przecież wyjściowego materiału do budowy tych podstawowych cegiełek życia jest pełno w kosmicznych protoplanetarnych mgławicach i gwiazdotwórczych obszarach. Odkrywa się tam raz po raz liczne związki organiczne: nie tylko proste węglowodory w rodzaju metanu, ale i alkohole, polietylen, niektóre cukry. Wszędzie też: i na globach Układu Słonecznego i bardzo daleko od niego zauważa się wielkie ilości powiązanej z życiem i tak potrzebnej mu wody. A pomimo to otacza nas MILCZENIE. Może mimo wszystko życie powstaje łatwiej niż by wynikało z tych przytoczonych powyżej teoretycznie wyliczeń? Tylko czegoś bardzo ważnego jeszcze o tym nie wiemy. Czegoś co nasi potomni jednak odkryją i w pełni pojmą w przyszłości? Może cywilizacje mimo wszystko powstają? Może jednak giną przedwcześnie wskutek kosmicznych kataklizmów: zderzeń planet ze sobą czy z dużymi planetoidami/kometami, połykania ich przez gwiazdy, wskutek wybuchów pobliskich supernowych czy gwiazd zmiennych, pulsarów, magnetarów, mikrokwazarów - albo częstego wyekspediowania grawitacyjnego planet w lodowatą przestrzeń międzygwiazdową? Do tego dochodzą niebezpieczeństwa związane z gwałtownymi zjawiskami sejsmicznymi (wybuchy superwulkanów), klimatycznymi, społecznymi (globalne wojny, kryzysy ekologiczne) czy naukowymi (jakieś wyjątkowo ryzykowne eksperymenty). Dopóki znaliśmy tylko nasz w miarę spokojny teraz Układ Słoneczny mogliśmy myśleć o Wszechświecie, jako o miejscu przeważnie sprzyjającym bezproblemowemu rozwojowi życia. Ale już nieoczekiwane odkrycie gorących jowiszy, dopuszczenie możliwości ich migracji - czyli przemieszczenia się w zupełnie inny od miejsca ich narodzin rejon układu planetarnego znacznie powiększa skalę niebezpieczeństw dla życia. Bo przecież każdy gorący jowisz/jupiter to bardzo masywny glob. Z łatwością potrafi zmienić orbitę planety mniejszej - takiej jak Ziemia. Może też ją porwać, uczynić swoim księżycem i wędrując potem w miejsca lodowate uśmiercić na nim życie. Taki jowisz, a zwłaszcza 5- cczy 10-krotnie masywniejszy od niego superjowisz może też drogą grawitacyjnego oddziaływania w czasie migracji pochłonąć w swoim wnętrzu napotkane mniejsze światy lub skierować je ku macierzystej gwieździe czy nawet zderzyć z nią, albo też wyrzucić je w przestrzenie międzygwiazdowe gdzie temperatury są bardzo bliskie zeru absolutnemu. I przy takich kataklizmach, raczej nieznanych w Układzie Słonecznym. w okresie istnienia gatunku ludzkiego, budowa wspomnianej we fraszce arki Noego może nie wystarczyć, nie udać się czy okazać się podjęta za późno. I może rzeczywiście to liczne katastrofy w Kosmosie są głównym powodem dotychczasowch niepowodzeń w detekcji kosmitów? Ta właśnie myśl towarzyszyła mi w momencie napisania tej fraszki. Za jej przeczytanie i komentarz bardzo Ci Jacku dziękuję.

Serdecznie Cię pozdrawiam.
jacekjozefczyk dnia 10.02.2014 15:09
Może w tym sęk, że oczekujemy komunikatów wysyłanych za pomocą fal
radiowych, nie mając nawet wyobrażenia o tym - jaką techniką przekazu
mogą dysponować "obcy". Coś takiego jak telepatia - jest zjawiskiem już
udowodnionym naukowo, ale brak nadal detektorów, które mogłyby
odebrać przekaz - a doskonale radzą sobie z tym np. bliźnięta - zwłaszcza
jednojajowe. Przykład z mojego "podwórka". Nagle mam ochotę dzwonić
do kolegi ze Stanów, mimo że nie rozmawialiśmy przynajmniej od roku.
W chwili gdy dochodzę do telefonu - sygnał, a potem odzywa się kolega.
Ten sam. Przypadek? Może - ale było ich więcej, a w zestawieniu z tym,
że samej telepatii nie da się zaprzeczyć - może jednak przekaz? A skoro
8000 km nie stanowi przeszkody, to może po odpowiednim wzmocnieniu
sygnału możliwe są do pokonania lata świetlne?
Inna zupełnie rzecz - co dzieje się tam, gdzie nie sięgają ziemskie
teleskopy?
Marek Bałachowski dnia 10.02.2014 18:39
Te tłumaczenia świata ("naukowe") są tyle samo, a raczej są mniej warte niż wierzenia (niekoniecznie chrzescijańskie). Po co od razu wchodzic w pulsary, kwazary i inne "miliardy". Spróbujmy ugryźć podstawy: da się! Chocby - geometria. Sama nazwa mówi o mierzeniu Ziemii, a tu, gdy zakłada się, że dwie proste przecinaja się tylko w jednym punkcie, to jesli je umieścić na Ziemi to przecież mamy DWA punkty przecięcia (drugi na "antypodach".
Zatem to, co dotąd odkryliśmy sprawdza się, ale w skali "mikro", tuż obok nas.
Zresztą - z człowiekiem jest tak, że jeśli mu powiedzą, że jest czternaście trylionów osiemset siedemnaście miliardów galaktyk - umieści to w ZBIORZE PRAWD PODSTAWOWYCH i będzie dalej rozważał miliardy, Wielkie Wybuchy i te de. Ale napisz na kartce "świeżo malowane" - MUSI dotknąć (I uwalać paluch). Każda religia jest antyreligią wobec poprzednich: obecnie mamy światynie i kapłanów religii o nazwie NAUKA. Cos jest (lub nie) naukowo potwierdzone i - miliony osobników, zdawałoby się, myślących - WIERZĄ. W Naukę. Postęp, podróże międzyplanetarne i Przyszłość człowieka. Tylko że rzeczywistość dogania nas. Coraz bardziej.
nitjer dnia 11.02.2014 22:29
Jacku. Trudno mi sobie dziś wyobrazić aby to właśnie telepatia mogła stać się środkiem łączności na odległości wyrażane w latach świetlnych. No, ale nieraz to, co wydawało się mrzonką, okazywało się za jakiś czas najzupełniej realne. Bardziej prawdopodobną taka ewentualna wymiana myśli wydaje mi się na krótki dystans. Wtedy gdyby doszło do bezpośredniego spotkania face to "face" kosmity z człowiekiem. I raczej byłaby to chyba (na samym początku przynajmniej) wymiana jedynie powstałych w wyobraźni obrazów niż myśli w postaci słów tworzonych przecież w niespotykanie przecież do tej pory - niepodobnych językach. Dopiero po skonstruowaniu jakichś wewnątrzmózgowych tłumaczy szerszy przekaz telepatyczny być może stałby się możliwy. Inaczej sprawa miałaby się gdyby wyżej rozwinięta cywilizacja pozaziemska obserwowała naszą od dłuższego czasu i zdołała poznać perfekcyjnie nasze języki. Wtedy kontakt telepatyczny być może od samego początku byłby szeroki i owocny. Wydaje mi się jednak iż tego typu nawiązanie kontaktu byłoby możliwe dopiero przy odwiedzinach. Problemem telepatii interesował się jeden z polskich twórców literatury sf, Krzysztof Boruń. Napisał on książkę popularno-naukową o tej tematyce. W jednej z powieści fantastycznych, której był współautorem ("Kosmiczni bracia") również opisywał (epizodycznie) kontakty telepatyczne pomiędzy ludźmi a istotami rozumnymi z innego układu planetarnego. Była to jednak telepatia jednostronna. Stojący na wyższym poziomie rozwoju naukowo-technicznego Urpianie potrafili odczytywać ludzkie myśli. Próby odczytywania myśli tych istot przez ludzi kończyły się niepowodzeniem. Urpianie prowadząc eksperymenty na członkach przybyłej do układu Alfa Centauri ziemskiej ekspedycji międzygwiezdnej wyhodowali sobie tłumacza. Był on dzieckiem ludzkim z genetycznie dodanymi niektórymi urpiańskimi narządami oraz cechami. Osobnik ten również potrafił telepatycznie wnikać w pamięć i umysły innych ludzi. Do takiej telepatycznej penetracji Urpolud Lu zdolny był tylko na krótki dystans kiedy przebywał z innym człowiekiem w tym samym pomieszczeniu. Po lekturze sugestywnie ukazanych dialogów z tej książki, w których Urpianin/Urpolud odpowiadał na pytania człowieka zanim zostały one na głos zadane, jeśli myślę o telepatii i Obcych, to widzę ją raczej jedynie w trakcie bezpośredniego dialogu. Może jednak moja intuicja źle mi podpowiada? Ty, Jacku widzisz ją taką, jak opisywana na tej stronie:

http://energia.sl.pl/telepathy_pl.htm

Mnie się to wydaje zbyt ezoteryczne. Za pewnik uznaje się w tej publikacji istnienie UFO oraz używanie przez jego załogi właśnie telepatii. Aby móc traktować to wszystko poważniej potrzebne są konkretne dowody - sformułowane w języku nauki, a nie paranaukowym żargonem.

W chwili obecnej telepatia w zasadzie nie jest więc jeszcze akceptowana przez oficjalną naukę. Ten artykuł

http://wolnemedia.net/ezoteryka/czy-telepatia-kloci-sie-z-nauka/

zdaje się jednak świadczyć, że stosunek naukowców do telepatii zaczyna zmieniać się dość zasadniczo. No, ale "Wolne media" to nie "Nature" czy "Scientific American". Dopiero gdy i tam zaczną się ukazywać publikacje uznające telepatię za zjawisko w pełni potwierdzone, będzie można spekulować o niej śmielej i bardziej na serio. Mój pewien dystans do telepatii jest spowodowany tym, że sam nie miałem nigdy przeżyć tego typu. Nie zaobserwowałem też ani razu w życiu zachowań innej osoby, które wyglądałyby na telepatyczne. Takie koincydencje jak Twoja z telefonem od kolegi z innego kontynentu zdarzały mi się tak rzadko incydentalnie i na dystansie z tysiąc razy krótszym niż Twoje 8.000 km więc nie potrafiłem interpretować takich zdarzeń w sposób taki,jak Ty. Czy rzeczywiście istnieje biologiczne zjawisko przechwytywania in statu nascendi cudzych myśli tego więc nie jestem w ogóle pewien. Być może jednak nawet, jeśli telepatia nie występuje w naturze, kiedyś jakiś zespół (neuro)naukowców zdoła osiągnąć ją sztucznie? Zdarza mi się od czasu do czasu przeczytać newsy utrzymane w takim duchu.

http://kopalniawiedzy.pl/telepatia-mysli-e-mail-komunikacja-EEG,5897
http://www.polskatimes.pl/tag/telepatia-armia-usa.html

http://facet.interia.pl/obyczaje/nauka/news-przeczyta-cudze-mysli-i-sny,nId,446393

To jednak prognozy futurologiczne, a nie realnie istniejące już technologie czy urządzenia. Do poszukiwania innych cywilizacji aktualnie nadają się więc w praktyce tylko urządzenia używane przez astrofizyków, radioastronomów...

Pamiętam, że kiedyś zapisałem sobie taką swoją myśl:


To byłoby fascynujące odkrycie

Przyszła supernowa otoczona
... sferą Dysona.


I właśnie w ten, lub podobnie spektakularny, sposób wyobrażam sobie odkrycie istnienia pozaziemskiej wysoko zorganizowanej społeczności. Czy ruin takiej cywilizacji w postaci np. szczątków zniszczonej gwiezdnym wybuchem zbudowanej przez obcych astroinżynierów Sfery albo może czegoś w rodzaju "Gwiazdy Śmierci" itp. Mimo, że co do możliwych technik detekcji pozaziemskich ras trochę się różnimy to miło i ciekawie mi się z Tobą dyskutowało :) Dzięki!


Marku. Tu się różnimy. Dość znacznie.Naukowe tłumaczenie świata bardziej do mnie przemawia niż religijne objawienia i dogmaty. Życie pozagrobowe wydaje mi się dużo mniej prawdopodobne niż pozaziemskie mimo iż zdaje sobie sprawę jak trudno temu drugiemu się narodzić, a potem przetrwać. Współczesna nauka - mimo, że nie traktuję jej bezkrytycznie jak jakiegoś bożka - jest dla mnie instytucją w sporym stopniu wiarygodną i zasługująca na traktowanie jej z szacunkiem oraz respektem. Sam fakt, że właśnie dzięki rozwojowi SCIENCE mamy dziś choćby coś takiego jak internet, bardzo na plus na rzecz nauki i jej sposobu postrzegania oraz kształtowania świata - świadczy. Przecież nie prowadzilibyśmy w ogóle tej dyskusji gdyby nie internet i stojąca za nim bez wątpienia - nauka. Co bynajmniej nie oznacza, że nie należy w ogóle wyrażać najmniejszych wątpliwości na jej temat. Kosmologiczne teorie, że "coś powstało z niczego", "coś eksplodowało do obecnych skrajnie ogromnych rozmiarów z nieskończenie małego punktu" i gadanie, że ekspansja w tzw epoce inflacji wielokrotnie przekraczała prędkość światła, choć w szkołach uczą, że prędkość c jest nieprzekraczalna, musi budzić u wielu ludzi zasadnicze wątpliwości. Podobny stosunek ma prawo mieć wielu z nas do " ciemnej materii", której nie daje się bezspornie zlokalizować, poznać choćby w najmniejszej mierze z czego się składa. Różne "ciemne energie i przepływy", nie poparte żadnymi obserwacyjnymi przesłankami bardziej fantazjowanie niż teoretyzowanie o wielowymiarowości naszego uniwersum, muultiświecie itp. też spotykają się z uzasadnionym sceptycyzmem kierującego się zdrowym rozsądkiem obserwatora rozwoju wydarzeń w naukowej społeczności. Czasem rzeczywiście obrońcy niektórych teorii wykazują spore podobieństwo do nieskłonnych do najmniejszego kompromisu fanatyków motywowanego religią oglądu świata. Wszystko to nie jest jednak jednoznaczne. Naukowcy podważający teorię Wielkiego Wybuchu, czy einsteinowskie teorie względności mówią, że bronione są te sprawy jak jakaś religia. Tymczasem obrońcy np. teorii względności powołują się m.in. na wyniki eksperymentów z pomiarem względności czasu. Utrzymują, że różnice te choć niewielkie, są wyraźnie zauważalne. I tu jest problem. Uwierzyć czy podejść sceptycznie do ogłoszonych wyników jakichś naukowych eksperymentów czy dociekań? Sami przecież nie mamy możliwości samodzielnego bezpośredniego sprawdzenia rzetelności i wiarygodności uzyskanych rezultatów. Upaćkania palucha :) Trzeba by mieć samemu i bardzo dużą specjalistyczną (tu astrofizyczną) wiedzę no i przede wszystkim własne laboratorium w dodatku w tym akurat przypadku umiejscowione tam wysoko na okołoziemskiej orbicie. Dlatego pewien stopień zaufania, oczywiście taki zdecydowanie różniący się od religijnego fanatycznego przekonania, powinien się w takich sytuacjach pojawić. Jako takie zaufanie do nauki można mieć albowiem doniesienia o nowych odkryciach, eksperymentach są weryfikowane w wyniku badań podjętych zaraz potem przez inne niezależne zespoły. Potem takie "nowości" albo się potwierdza albo odrzuca. Rewelacje o nadprzewodnictwie w temperaturze pokojowej nie potwierdziły się, a odkrycia egzoplanet (choć początkowo kwestionowane) zostały powszechnie zaakceptowane. Bezkrytyczne zaufanie do ogłaszanych wyników naukowych programów nie jest wskazane gdy stoją za nimi rywalizujące ze sobą i sponsorujące uczonych koncerny. Gdy trwa wojna między producentami masła i margaryny, wiadomo, że jak w każdej wojnie pierwszą ofiarą będzie prawda. I zainteresowani konsumenci zostaną zasypani całą serią nieprawd, półprawd i innych manipulacji. A co do zaufania do liczb podawanych przez astronomów? Przeważnie nie starają się oni precyzyjnie określać niektórych parametrów bowiem najzwyczajniej ich jeszcze dostatecznie nie znają. Czasem padają jakieś orientacyjne liczby. Różnią się przy tym zależnie od źródła. Nikt jednak specjalnie w tej chwili nie wykłoca się i nie podaje do wierzenia tych swoich danych jako jedynie słusznych. I tak w jednej publikacji czytam, że wszystkich galaktyk w naszym Wszechświecie jest około 400 mld. W innym szacuje się, że jest ich tylko około 250 mld. Podobne różnice występują przy próbach oszacowania liczby gwiazd w Drodze Mlecznej. Okres jednego obiegu Słońca wokół jądra Galaktyki jedni wyznaczają na 190 mln lat. Inni na 270 mln. Prawdziwa liczba może być jeszcze inna i przy każdym okrążeniu inna. Bowiem zależy to od szczegółów przechodzenia Słońca przez zagęszczone materią ramiona Galaktyki. Nie przywiązuję się więc szczególnie do zapodawanych liczb i nie wykazuję religijnej wiary w ich prawidłowość. Każdemu kto ciut interesuje się astronomią znane są jej - pomimo sporego postępu technik obserwacyjnych - wady, ułomności, obszary niepewności i niewiedzy. Przecież my nawet dobrze nie znamy odległości do ogromnej większości gwiazd w Drodze Mlecznej. Ma to w znaczącej części nadrobić w najbliższych latach umieszczony parę tygodni temu w punkcie libracyjnym teleskop kosmiczny "Gaja". I właśnie dlatego, że społeczność naukowa potrafi dość często przyznać się, że czegoś jeszcze nie wie, że coś mylnie zinterpretowano, a także jej zdolność do ujawniania afer naukowych (człowiek z Piltdown) czy demaskowania oszustów w rodzaju koreańskiego genetyka, który kłamał, że sklonował psa - sprawiają, że z grubsza ufam nauce, jej dążeniom, ujawnianym wizjom etc. Czy to przypomina religijny fanatyzm, jakąś obrzędowość, celebrację? Zaślepienie? Nie sądzę. Należę po prostu do ludzi ciekawskich, takich, którzy mają odruch sprawdzania czy ławka po umalowaniu już przypadkiem nie wyschła ;)
Przyziemne gryzienie podstaw mnie nie pociąga. Nie widzę niczego złego w swojej fascynacji nauką i chęcią dzielenia się moimi pasjami z innymi osobami. Wierzę w możliwość dalszego postępu, bo taki za mojego prawie 60-letniego życia wyraźnie się dokonał. Ludzka natura na lepsze zmienia się bardzo powoli, znaczniej słabiej od wzrastających możliwości technicznych. Mimo to daje się zauważyć mniejszą niż dawniej wzajemną agresję. Dużo lepiej na ogół traktowane są zwierzęta. Zaczyna im się przyznawać nawet pewne prawa. Zwiększa się zakres tolerancji i rozsądniejszego niż dawniej postępowania w wielu dziedzinach. Gdyby nasz gatunek był aż tak prymitywny jak mu się czasem przypisuje bardzo możliwe, że już teraz przestałby istnieć. Po zastosowaniu broni chemicznej w I wojnie światowej zamiast jej potem zakazywać mógłby przecież eskalować jej użycie w następnych wojnach. Mało kto miałby szansę taką masakrę przetrwać. Może nikt by owej eskalacji nie przeżył? Jeszcze mniejsze szanse na przetrwanie nasz gatunek miałby gdyby po wynalezieniu i pierwszym użyciu broni nuklearnej nie powstrzymano się tak skutecznie od dalszego jej stosowania. A pęd ku gwiazdom i innym światom jest naturalną pochodną ludzkiej ciekawości. I gdyby nie ta nasza ciekawość, do tej pory nie wyleźlibyśmy z jaskiń, nie zdołalibyśmy wyprodukować gwarantujących nam przetrwanie nadwyżek żywności. Nie zbudowalibyśmy żadnych miast. Nie odkrylibyśmy innych kontynentów i nie zasiedlili ich. Teraz kolej sięgnąć dalej i wyżej. Jeśli ludzkość nie zasiedli innych globów, to dysponując tylko Ziemią i jej ograniczonymi zasobami nie przetrwa specjalnie długo. Choćby z powodu totalnej wojny o te zasoby. Będzie narażony także z czasem na daleko idącą zmianę klimatu. I to niekoniecznie za sprawą gazów cieplarnianych, a stopniowego rozrostu i zwiększania się jasności Słońca. Inne niebezpieczeństwo to asteroidy. Te mniejsze pewnie już za niedługo nauczymy się w porę wykrywać i zmieniać im w razie czego tory lotu czy też zniszczyć je zanim dotrą do Ziemi. Ale gdy na kursie kolizyjnym z naszą planetą kiedyś nagle znajdzie się obiekt powiedzmy 10 lub 20 kilometrowy jego orbity zmienić się nie da i żaden człowiek na Ziemi takiego impaktu nie przetrwa. Gatunek nasz w przypadku takiego zagrożenia przeżyje jedynie wtedy gdy będzie miał choćby jedną dużą kolonię, np. na Marsie. To z tych powodów już sto lat temu Ciołkowski zauważał, że "Ziemia jest naszą kołyską, ale przecież nie można całego życia spędzić w kołysce". To dlatego astrofizyk Hawking wzywa do możliwie jak najszybszej kolonizacji przez człowieka innych światów. To dlatego sam trzymam kciuki za powodzenie tych planów i realizację tego typu wizji. Rzeczywistość może bowiem dogonić ludzi dostrzegających zamiast gwiazd tylko czubki własnych butów od zupełnie niespodziewanej dla nich strony.

A poza tym od zawsze stuprocentowo zgadzam się z tym, co swego czasu napisał w tym względzie Stanisław Jerzy Lec:

Biedny, co gwiazd nie widzi bez uderzenia w zęby

;)

Marku. Mimo zasadniczych różnic w moim i Twoim podejściu do spraw nauki, postępu, kosmosu dziękuję Ci za wzięcie udziału w tej podtekstowej wymianie zdań.

Załączam serdeczne pozdrowienia.
Marek Bałachowski dnia 12.02.2014 12:45
O fa w kulce! Napisałem, pewnie ze trzy strony maszynopisu i - uciekło bez śladu,. Przyjmuję, że tak maiało być. Pozdrawiam.
Dodaj komentarz
Zaloguj się, żeby móc dodawać komentarze.
Pajacyk
[www.pajacyk.pl]
Logowanie
Nazwa Użytkownika

Hasło



Nie jesteś jeszcze naszym Użytkownikiem?
Kilknij TUTAJ żeby się zarejestrować.

Zapomniane hasło?
Wyślemy nowe, kliknij TUTAJ.
Aktualności
XVIII OkP o "Cisową ...
V edycja OKP im. K. ...
poezja_org
Spotkanie Noworoczne
Nagroda Literacka m....
VII OKL im. Bolesław...
XVIII Konkurs Liter...
Zaduszki literackie
U mnie leczenie szpi...
XXIX OKL Twórczości ...
Użytkownicy
Gości Online: 8
Brak Użytkowników Online

Zarejestrowanych Użytkowników: 6 438
Nieaktywowani Użytkownicy: 0
Najnowszy Użytkownik: Notopech

nie ponosimy żadnej odpowiedzialności za treść wpisów
dokonywanych przez gości i użytkowników serwisu

PRAWA AUTORSKIE ZASTRZEŻONE

copyright © korgo sp. z o.o.
witryna jako całość i poszczególne jej fragmenty podlegają ochronie w myśl prawa autorskiego
wykorzystywanie bez zgody właściciela całości lub fragmentów serwisu jest zabronione
serwis powstał wg pomysłu Piotra Kontka i Leszka Kolczyńskiego

67087710 Unikalnych wizyt

Powered by PHP-Fusion v6.01.7 © 2003-2005