| Grzebień z kości
 perłowych. Takiemu niestraszne rzymy krymy. Niech rozczesze
 przed tobą i słomiany warkocz co przemienił owoc w kiszone
 pomarańcze na ogórki. Odłóż nożyczki. Nie ścinaj
 - niech rozpamiętuje.
 
 
 Wzgórza doliny jaskinie
 
 jedna niwa kiedy do nabrzeża wspólną rzeką. Gdybyś miała
 pod nią szlachetny kruszec diamentowe argumenty. Żeby chociaż
 maziste złoto z podciętej aorty. Ślepia zza oceanu
 spod mocarnych brwi byłyby chętniejsze
 do tików łaskawsze w puszczaniu.
 
 
 Palec siostry
 
 strojna dama siwa od tytułów. Obleczona w nieboskłon
 a przyziemna w łonie. Jałowe to symbole jak takie nieboskie. Wystawiła
 oręż posłała gladiatorów.
 
 
 Yeti w kostiumie
 
 Mikołaja pożonglował lachą pokręcił
 biegunem obracał po oczopląs. W kryształowym igloo
 na miarę Laponii szafa grała pod deskami
 skrzypiała karminowa słodycz. Nic
 tylko lizać.
 
 
 Muskuły na zwojach braci
 
 obciągają
 przed tobą przykrótkie nogawki. Składają pokłon
 bosym chwałę drewnianym tarczom. Hannibale
 na trąbach po skórzane cholewki. Tobie zamiast
 walonków niechby nawet glany. Żeby nie deptali żeby kopnąć
 w cztery jak się zaczną wyplatać w dobierany słomą.
 
 
 Twoje to dreptanie
 
 wokół bezmlecznych wzgórków suchych dolin
 wychłodzonych jaskiń. Tam szemrzesz z nadzieją. Niech pomoże
 aż po morze. Czarne ono z horyzontu przez pamięć
 szkarłatne.
 
 
 Z kuzynami najlepiej
 
 w albumach nie widać
 przytrzaśniętych palców między wierzejami
 trzymaj aż otrzymasz. Wolną chwilą - wybacz.
 
 
 
 
Dodane przez kasiaballou 
dnia 28.02.2014 21:31 ˇ
3 Komentarzy ·
721 Czytań ·
   |