w aptekach zabrakło tabletek,
żona nadawała bez przerwy.
Latały fragmenty recenzji,
trąc o podniebienie. Potem Sting,
dwa numery deszczu, laska luminalu
pod ręką sąsiadki.
Piersi, które wiszą, wchodzą i wychodzą.
Są wszędzie, pot ma gdzie błyszczeć:
na tych lekko wysuniętych salonach.
Moje piosenki są wyrazem osobistych uczuć.
Berryman i "Death of a Critic".
Nie, to chyba Lowell:
tańczące fontanny, ognie błądzące
po policzkach i kiełbaskach, cukrowa wata.
Kolorowe kuleczki, w które można
wsadzić fiuta. Cennik tego nie
obejmuje.
Dziewczynki uciekające z piskiem.
Dodane przez admin
dnia 01.01.1970 00:00 ˇ
1837 Czytań ·
|