Marsjasz z całą pewnością nie miał
dobrze w głowie. Wypełniało go
niespokojne fermentowanie winnego
soku, sprzeczne z zasadami logiki.
Dźwięki fujarki rozkładały się
w nocnym powietrzu, obrzydzały
ludzkim zapachem, dlatego
musiał przegrać.
Dionizyjski bełkot zawsze będzie
na straconej pozycji. Dysharmonię
trudno zrozumieć, choć codziennie
pociągamy z niej, jak z piersiówki.
Nabrzmiałej od wiecznego
zdziwienia.
Ale już wiemy, że aby ocalić
skórę, należy wysprzątać las
z fałszywych nut, zakopać aulos
pod skarlałą sosną.
Apollo boi się ciemności, zatem
jego pieśń zagłusza sumienie,
wdziera się ostrym słonecznym światłem
w gęsty starodrzew.
Jakby na przekór, w każdym naszym śnie
krwawią połamane piszczałki i palce Marsjasza.
____________________
Glo.
Dodane przez Gloinnen
dnia 13.01.2015 10:44 ˇ
7 Komentarzy ·
719 Czytań ·
|