Pocałowałem tego, który Mirjam skradł mi
który jej nadał nowe, nienawistne imię,
który sen mi odebrał, który mnie nakarmił
chlebem bólu i poił pohańbienia winem.
Umiłowanej mojej duszę on przemienił,
a jej łono nasieniem bastarda zbezcześcił.
Niebieskooki kundel bez praw dziedziczenia
po mieczu swego ojca - rzymskiego najeźdźcy.
Kochałem go jak brata... W pustkę po umarłych
wdarł się z mocą przedziwną i w sercu zagościł.
Byłem zbyt lekkomyślny, gdym ją zaprowadził,
by jej wiarę przywrócił i grzechy odpuścił.
On to wszystko uczynił, lecz już nigdy więcej
nie była ze mną, dla mnie... nowa Mirjam - Maria
i nigdy już nie rzekła: Judo - w twoje ręce...
Odtąd żyła dla niego... A dla mnie umarła...
Byłem z miłości chory; odpuść mi mój panie,
żem nie ozdrowiał w porę, żem go znienawidził.
Za to, że miał w pogardzie moje miłowanie,
i za to, że mi ufał... Lecz tak, jakby szydził.
Ścigają mnie demony - to emisariusze
nasłani przez Szatana, Kajfa, czy Piłata?
Przybyli po pieniądze, czy po moją duszę?
Jaka moja posługa... taka i zapłata.
Wiem dobrze, co mam czynić... Oto potępionych
ogród - drzewo na skale wśród cieni złowrogich.
Niech będzie Jezus Chrystus - brat mój - pochwalony,
Niech będzie wola twoja... Przyjmij mnie... Mój boże!
Dodane przez PaNZeT
dnia 20.10.2015 22:12 ˇ
14 Komentarzy ·
649 Czytań ·
|