My, wieczności,
odarte z przysadki jelitowej,
przez sen rozwiązujemy problemy.
Wkraczamy do niewdzięcznej krainy niejutra i niewczoraj.
Pewność wciąga nas w osłupieniu.
Wagi drgają.
Ktoś pomieszał cele i kierunki.
We śnie nie pamiętamy miar i nie znamy umiaru.
Płaczemy lamentem koszmaru świerszcza;
I wciągamy oczami melancholię podwórka.
Pamiętamy ugór lata i upór twego ciała
nieosłoniętego, obieranego męką,
składanego i składającym bycie.
Nieczynne pole, motyka i znów ugór.
Dodane przez Kira
dnia 26.03.2016 18:32 ˇ
5 Komentarzy ·
505 Czytań ·
|