poezja polska - serwis internetowy

STRONA GŁÓWNA ˇ REGULAMIN ˇ WIERSZE UŻYTKOWNIKÓW ˇ IMAK - MAGAZYN VIDEO ˇ AKTUALNOŚCI ˇ FORUMCzwartek, 16.05.2024
Nawigacja
STRONA GŁÓWNA

REGULAMIN
POLITYKA PRYWATNOŚCI

PARNAS - POECI - WIERSZE

WIERSZE UŻYTKOWNIKÓW

KORGO TV

YOUTUBE

WIERSZE /VIDEO/

PIOSENKA POETYCKA /VIDEO/

IMAK - MAGAZYN VIDEO

WOKÓŁ POEZJI /teksty/

WOKÓŁ POEZJI /VIDEO/

RECENZJE UŻYTKOWNIKÓW

KONKURSY 2008/10 (archiwum)

KONKURSY KWARTAŁU 2010 - 2012

-- KONKURS NA WIERSZ -- (IV kwartał 2012)

SUKCESY

GALERIA FOTO

AKTUALNOŚCI

FORUM

CZAT


LINKI

KONTAKT

Szukaj




Wątki na Forum
Najnowsze Wpisy
Chimeryków c.d.
FRASZKI
"Na początku było sł...
Monodramy
,, limeryki"
Co to jest poezja?
EKSPERYMENTY
playlista- niezapomn...
Ksiądz Jan Twardowski
Bank wysokooprocento...
Ostatnio dodane Wiersze
Stasiowe wiersze
Liczebniki
Procesja Fatimska
Przypisani do mroku
Z punktu rosy
pośrodku ściany
Kocham
wczoraj albo dzień po
bez granica
ero-tyk
Wiersz - tytuł: Staw czyli Bagno
Wyjrzała glizda z dziury i wesoło gwizda,
Wtem patrzy - z drugiej strony sterczy druga glizda.
Dalejże ją uwodzić, a ta rzecze srogo:
- Odwal się żeż kretynko, ja jestem twój ogon!

Andrzej Waligórski


Staw czyli Bagno

burleska o życiu i śmierci Między innymi
Żaby która chciała zostać Politykiem
Dla czytelników którzy dobrną do końca
promocja jak pisać się nie powinno

   Wszelkie podobieństwo postaci, miejsc, instytucji oraz zdarzeń jest jak najbardziej zamierzone.
Osoby poniżej 18 roku życia raczej nie powinny zgłębiać całości zawartych tu treści. O najmłodszych nie zapomniałem, poświęciłem im parę wersów, bo jestem jak dziecko.
   Nie życzę miłej zabawy - są tu przykre i ciemne okoliczności - jeśli ktoś wybuchnie śmiechem niech brzuch mu pęka. Może również się zdarzyć, że ktoś czknie, puści bąka albo zabluzga - z szacunkiem przepraszam.
   I jeszcze jedno: to wszystko jest zupełnie na serio. Alegorie ułatwiają zrozumienie ludzkich spraw. Możemy zrzucić z siebie odpowiedzialność i latać jak motylki, krótko ale zawsze coś.


Prolog - O tym i o owym

Postaci tutaj przewija się wiele
podobnie jak w burdelu lub w kościele
Nie wybaczaj wąchaj mej burleski kwiat
nikogo nie prosiłem się na ten świat

Szczęście i miłość dla wielu banały
Chronią bardziej kalosze czy sandały
   Spróbuj na co dzień chodzić bosą stopą
oprzyj się politykom i europom


Co jest zagadką i oczywistością
piszę i przekreślam z wściekłą czułością
charczę do góry nogami i na wspak
Na duży harpun znajdzie się większy hak

Przeciwności się stykają i buch wypala iskra
Żaden deszcz nie ugasi prawdy ogniska
żaden wiatr nie rozwieje natury pragnienia
by wyrósł chwast z kwiatem obok kamienia

Spotkamy się po drugiej stronie przy stole
starsi lub młodsi o kilka pokoleń
mimo głodu nie zjemy nic Potrawy
uciekną nam sprzed nosa jak sen z jawy


Introit - Skowronek

Siedzi Skowronek na gałęzi
spuszcza pieśni z uwięzi
Jest dyplomowanym poetą
nie dba o gardło i o echo

jak minstrel próżny i nijaki
słuchają go liście i robaki
Tworzy co ślina na język nawinie
Pęknie gałąź Na inną się zwinie

      Trele morele
      znam pieśni wiele
      Dziś śpiewam taką
      jutro owaką


Śpiewa Jak tutaj jest wspaniale
Nie kadzą Skunksy ani Szakale
Wszystko jedno Na drzewie czy na chmurze
rymuję innowacyjnie bez powtórzeń

Być może byle jakie moje zaśpiewy
metafora prawa lecz rytm lewy
autoironii za mało za dużo patosu
kogiel-mogiel podaję do bigosu

      Trele morele
      znam pieśni wiele
      Dziś śpiewam taką
      jutro owaką

Nie w sensie słowa tkwi harmonia i sedno
ale w jego wydźwięku piękno
Słowom nadają głębokie znaczenia
Na dnie znaczenia niczego nie ma

Przesłania pod tytułem co poeta chciał rzec
najlepiej nie wiedzieć w gdzie to mieć
bo w naszym zmienno-stałym klimacie
gdzie nadano zbyt wiele znaczeń

      Trele morele
      znam pieśni wiele
      Dziś śpiewam taką
      jutro owaką

Moi adwersarze Kruk i Wrona
ryło w duecie drą na ambonach
Czarny Kos i kolega Wróbelek
kradną ode mnie trele morele

Sroka szmugluje duszą i ciałem
z kontrabandy kręci się seriale
Treluję i milczę pięćdziesiąt lat
Wisi mi czy trafię pod strzechy do chat
      Trele morele
      znam pieśni wiele
      Dziś śpiewam taką
      jutro owaką



Zagadka

Ma wyłupiaste oczy i ciągle ciężko oddycha
Kogo można mieć na widelcu Polityka
Choć sam jest płazem gadów chciałby się trzymać
bo to jest mu bardzo bliska rodzina

ale z Grzechotnikiem ma na pieńku Od tego czasu
kiedy przed nim spierdalając nabawił się zakwasów
Pomyślał Żmija to mój odpowiedni partner do rozmowy
lecz skażony jej językiem doznał zawrotów głowy

   Cofnę się w ewolucji To przecież nie przywara
poświergolić z Pasikonikiem polubić Komara

Ze Ślimakiem wybrał się w podróż dookoła rozlewiska
stał ciągle w miejscu by na czasie zyskać

Z ssakami chciał wejść w układ szczery
ssaki ssą do starości i mają niezłe maniery
   Doczekam z nimi zasłużonej renty
poczciwie wyglądając a czyniąc chachmęty


Z Bobrem radośnie kąpał się w rzece
ale woda płynęła do góry jak procenty na hipotece
Jedynie z Niedźwiedziem miał dobre stosunki
Niedźwiedź pił sporo i tracił rozrachunki

Za co by się nie zabrał i czym nie posłużył
szło jak po grudzie i czas się piekielnie dłużył
   Żyjąc z dnia na noc Szukając tożsamości
krzyżuję w berle pogruchotane przodków kości

Kim mnie nazywacie i czy dobry ze mnie kamrat
to sprawa względna jak eemce kwadrat


Woli z Pluskwą toczyć dysputę na śniadanie
które kończy nią w brzuchu bardzo udanie

Pytanie to należy zadać śmiało i zasadnie
kim jest ta istota i czy żyje przykładnie


Demolka czyli dzieciństwo młodość i kariera

Ojciec stary Kumak rzekł mu Nie ucz się wcale
uczą się głupcy mądrale i mazgaje
Docenisz wkrótce wartość moich słów
Wystarczy że doliczysz się do dwóch Krów

Wykarmione na łajnie krowim Much i Gzów rzesze
latają nad Stawem ku naszej uciesze
Krowę szanuj jak matkę swoją
jest ona dla ciebie karmicielką i ostoją
Wyzbyty wiedzy i fachu zostaniesz super idiotą
jako Polityk będziesz dźwigać berło i złoto


Lata nieuctwa i szczenięcej swawoli
mijały niestety bardzo powoli
Wreszcie przyszło mu podjąć rodzinne wyzwanie
i rozpocząć bezkresne próżne kumkanie

Wraz z wiosną kumka nowe orędzie
Kumka ale nie kuma co z tego będzie
Język ma cięty zwłaszcza na Komary
zawsze słabszej od siebie szuka ofiary

O sens życia spytajcie Polityka
on się nadyma zżyma i znika
Wraz z sensem jest rodzaju męskiego
Bohater Stawu nijakiego

Znów wypłynął na szeroką wodę
w kałuży przy gnojówce pisze odę
Urodził się jako takie stworzenie
które nawet na pustyni widzi Jelenie
ale klimat suchy niezbyt mu służy
więc hyc chętnie wraca do kałuży

Tak skacząc z bryi do brei szuka towarzyszy
może stworzy nową partię wśród Szczurów i Myszy
Raz jest ateistą raz w Wodnika wierzy
sam już nie pamięta ile zawarł przymierzy


Wiosna

Liryka z biegiem lat truchleje
dzwoni nie wiadomo w którym kościele
W mleczach bawią się Biedronki i Trzmiele
coraz więcej echolalii
Zbyt wiele

wersów zakazanych bliskich polityki
Ukradkiem je czytać nie mówić o nich z nikim
Wiosna przychodzi i trwa prawie wiecznie
jak płomyk świeczki na Drodze Mlecznej

Tulipany prężą prątki obnażyły waginy
Chłopcy wyostrzają zmysły na dziewczyny
Przyroda sama siebie tworzy i zabija
złamany kij to dalej kawałek kija

   Połowimy rybki wypijemy flaszkę
rzucimy śmieci pod drzewo Tak na igraszkę
pędzimy do przodu z zapiętym uśmiechem
coraz więcej echolalii odbija się echem

Liryka z biegiem lat truchleje
dzwoni nie wiadomo w którym kościele
W mleczach bawią się Biedronki i Trzmiele
coraz więcej echolalii
Zbyt wiele


Bocian

Razu pewnego strzelił sobie z Bocianem pogawędkę
Bocian zapytał Może pożyczysz mi wędkę
Żaby łapię tylko w bajkach
więc możesz być spokojny o swoje jajka

Stoję nad Stawem mam dość tego czekania
czy może trafi się jakaś rybka z rana
Noga mi zmarzła pod skrzydłem coś swędzi
cholera mam nadzieję że nie są to Mendy

Z pejzażem zrośnięty jestem jak fala z wiatrem
istnieniem rozczulam wytykają mnie palcem
głód mi doskwiera i serce mam rozdarte
czy do domu lecieć czy żywić się Padalcem

   Wpierw wracaj Boćku do swego gniazda
używaj do woli jak zacny gazda
potem zaklekocz rozprostuj pióra
Tam pod trzcinami opala się Krasnopióra

Nawiążesz z nią kontakt bez zbytniego wysiłku
bądź szarmancki i zabierz ją na łódkę
niech sama ci się otworzy w kwestiach kilku
lecz nasamprzód dziób trzymaj zamknięty na kłódkę

Wolałabym napchać czymkolwiek usta
Muchy i Komary na deser Biedronka tłusta
Jednak postawiłem na diety ścisłe
na weganizm ciałem przechodzę Potem umysłem

zielonym będę się żywić aż po zzieleniałe myśli
i ciebie do tego namawiam Może się namyślisz
Nic więcej ci w twej sprawie nie pomogę
skaczę na brzeg skryć się przed upałem pod stogiem



Pijawka

Uważają mnie za dziewuchę rodem z disco polo
Uprzejmie proszę niech się odpindolą
Ssaniu poświęciłam życie bez reszty
jedyną barierą są grube podeszwy


Stoi Bocian dyrektor kultury na jednej nodze
   Przypnę się mu do pazura z odrętwienia go oswobodzę
On na to Przeżywam cudowne chwile
możesz ssać bardziej masz siłę

Napęczniałam do granic możliwości
wyssałam z Bociana wszystko oprócz pierza i kości

On To jest właśnie sztuka jakiej szukałem
zatrudniam cię Będziesz uprzyjemniać chwile innym bęcwałom

   Ależ Boćku wybacz mam twą ofertę w nosie
mogę przyssać się do każdego bez zbędnych zaproszeń
a forsa w kulturze jest nieregularna i licha
wolę sobie walnąć z ciepłej krwi kielicha


Żaba z zaścianka się tu pojawiła
Złapała za ogon Pijawkę ciągnęła miętosiła
Miętus z Linem nie byli obojętni w sprawie
pomagali na zmianę Pijawce i Żabie

Bocian biało-czarny zrobił się różowy bliski wniebowzięcia
bardzo mu się spodobała ta akcja potrójnego ciągnięcia
Już ma orgazm prawie szczytuje
   Co za różnica czy to pizdy czy chuje
całe życie na jednej girze dygałem
o prawdziwej sztuce nic nie wiedziałem

Pijawka pękła Krótki miała żywot
Bocian się obalił dopadł go dygot
Miętus z Linem nie czują w tym winy
mają na podniebieniach odciśnięte maliny

Teraz Żaba na szyi kawałek pazura nosi
talizman jak należy się odpowiednio tarmosić


Apteka

Wstała lewą nogą
prawa noga zwiewała jakby była Stonogą
Lewa chciała wrócić w pielesze
prawa przeciwnie już w drogę się niesie

   Po prostu mam zwykłe rozdwojenie nóg
potrzebny jest mi powróz co by je związać mógł

Idąc na przemian do przodu i tyłu zygzakiem
dotarła do apteki Osła Pod czerwonym makiem

W środku mdły zapach nie wietrzonego pomieszczenia
Darmowe lizaki Na ulotkach jak życie w lepsze się zmienia
Rustykalna pajęczyna w słomie Osioł stawia uszy
   Witam klientkę bardzo żem się wzruszył

mam na katar w słojach świeże powietrze
na zakażenie Pijawki i Kleszcze
Kapustę na szkorbut i zatwardzenie
młotek do głowy na otępienie

Jest kurs kuśtykania gdy złamiesz nogę
konkurs śpiewania jak stracisz mowę
Na brak miłości dmuchane serduszka
na łupież parafina na brak snu poduszka

Na gangrenę w promocji piła spalinowa
jak ktoś się źle urodził net i urodzi się od nowa
Przyjmuję wszelkie formy płatności
jest mi niezmiernie miło każdego gościć

   Poproszę dwa łokcie mocnego sznura
bez recepty jeśli musi być niech będzie faktura
   Płacisz kartą czy czekiem in blanco

złapał Osioł Żabę za smukłe kolanko

   Wypraszam sobie te insynuacje
płacę keszem w naturze jak zawsze
Ośle poza tym umyj sobie zęby
bo ci waniajet z gęby jak spod pięty

   A po co ci sznur jeśli mogę wiedzieć
czy chcesz się na nim powiesić i być w siódmym niebie
Mam tu specyfiki mniej bolesne do przyjęcia
lizak z arszenikiem i strychninę do wstrzyknięcia

   Ach Ośle pójdź po rozum do głowy
nie przyszłam tu po śmierć lecz muszę spętać nogi
   No dobrze chciałem ci dać tylko dobrą radę
zapraszam ponownie sznur na ladzie kładę

Żaba związała nogi i pokuśtykała
wreszcie wolność odzyskała
Osioł zwiesił uszy W słomie się zamieszał
studiował dalej nauki Hipokratesa


Kret

Zakochał się w niej Kret
Zapierniczał do celu jak Jumbo Jet
Rył bez ustanku choć nie widział prawie nic
ale to był w jego niedoli pic

   To że rozróżniam tylko kształtów kontury
przez 10 dioptrii okulary
nie znaczy że nie umiem kochać jak Romeo
i nie zrobię z tyłka Żaby rodeo

Nie przejmował się losem wcale
w Olicji stawowej był kapralem
Na mundurze jedna belka wypłowiała
Żaba w tym czasie z Kijanką pływała
Pomknęła w ciemne tonie dla zabawy
   Niech młodzież się uczy i nabiera wprawy

Dostał polecenie służbowe od Borsuka
Żabę ma pojmać i jej nastukać
przywlec na komisariat zapuszkować na 24 godziny
na koniec wylać ją ze Stawu za zgorszenia i przewiny

   Pod pozorem kreciej roboty
oddzielę ukochaną od stawowej hołoty
Pod celą jej pokażę
i wskrzeszę w czyn co nieco z moich marzeń

Pałę do skórzanej kabury wsadził
splunął na łapy Z drugim Kretem na Żabę się zasadził
Czekali na nią popołudniem obok pałek wodnych szeregu
Przycisnął pod okiem cyngwajsa Czy ona jest w biegu
czy mądrzy się czy fikimika
to dla mnie najważniejsza jest fizyka
i sił przyciągania rachunek prosty
nieważne czy mam przekopać korzenie czy osty

Wkurza mnie że każdy na goliznę jej patrzy
często w sposób dwuznaczny



Karp

Cudnym porankiem Żaba żabką pływa
a tu chlast płetwą od Karpia w łeb obrywa
   Kolego trochę kultury poproszę
chamstwa jak Grzechotnika w Stawie nie znoszę

   Sorki laleczko ćwiczę mięsień płetwowy
ogonem będę rwał sieci i łamał podkowy
Kulturystyka jest głównym działem kultury
nie będzie mnie uczył byle burak który

Tatuaż na glacy bryle na oczy
Kret czy Kogut mi nie podskoczy
Siłą i masą Wodnika powalę
Otworzę fitness studio i mam wyjebane

   Ależ Karpiu masz dużo racji
rzetelna nauka płynie z twej oracji
Każdy kto dostanie po głowie od ciebie
będzie się czuł jak w siódmym niebie

Proszę to kolczyk przypnij go na nosie
kolczyk po mej matce Już go nie noszę
i mam do ciebie prośbę taką
bądź mi w potrzebie zawadiaką

Karp choć dres i na ogół był zły
teraz się rozrzewnił i popłynęły mu łzy
Przyjął od Żaby prezent Przytulił ją czule
    Nie pękaj ochronię cię w wodzie i mule

tu masz numer mojej komóry
dzwoń jak ktoś ma wąty w trybieniu kultury
Na odchodne pacnął Żabę po głowie
   Pa baby spływam na biologiczną odnowę



Żaba

   To że w Stawie jestem mistrzynią
a sofizmat jest dla mnie epinefryną
wiem od czasu kiedy łapię siermięgi
Komary Muchy Gzy i zbieram cięgi

Kret udaje że pod pozorem przyjaźni
stojąc na czatach wyrwie mnie z kaźni
a Karp żigolo z bicepsami jak dynie
rzewnie się rozczula jak czuły odyniec

Szczwane umizgi im wybaczam
są denne jak macierz Sandacza
Mam za pazuchą statut do przyjęcia
   kiedy pierdnąć gdy nie ma się wzdęcia

jak seksualne są wywody o niczym
czy to kontynuacja myśli Fryderyka Nietsche
dlaczego etyka jest pachnącym gównem
a śmierć i życie mają szanse nierówne

i jakiego balastu należy do kosza nałożyć
aby spadając balonem się nie rozpołowić
czemu kapitalizm i demokracja to mrzonki
i dlaczego czarne kropki mają Biedronki

i czemu pytania zadają Albert i dzieci
czy czas stoi czy jakoś leci
i dlaczego się śmieję kiedy płaczę
a Wrona śpiewa choć mówią kracze

i czemu bez sensu są dyrdymałki
o tym że Okoń uderzy w skałki
i dlaczego Osioł jest symbolem oporu
a Mendy i Pijawki nie mają honoru

i powiedzcie mi wszyscy razem wzięci
dlaczego tak żywi są święci
a ci co żyją są jak trupy
Przepraszam jeśli pytania są do dupy

Czy ktoś mi odpowie Ma na to trochę czasu
czy zbyt obelżywy jest mej puenty dźwięk
Nie robię w Stawie zbytniego hałasu
kumkam cichutko choć brzmi to jak jęk

Związuję nogi szorstkim powrozem
nie wiem czy lepszy ogórek czy pomidor
Dziś durną Żabą jestem Jutro znanym Politykiem będę
Odzyskam nadzieję i wiarę w Wodnika i Mendę



Indyk

Szpetnej natury z kulfonem zadartym
w Stawie chętnie rozdaje karty
pazurem znaczy dżokery i kara
niby nową talią zagrywa o haracz

   Kogucie przyjmij waleta żołądź
z mej łaski zadowolony bądź
Kurze obiecałem czerwienną damę
dla damy bywam dobrze wychowany

As jest dla Orła dwójka dla Szpaka
Bocian niech z dychą buja się w krzakach
Dla Żaby nie ma karty w tym rozdaniu
króla dla siebie króla we władaniu

W towarzystwie wzajemnych adoracji
gulgotał Indyk o wyższości racji
ale cóż to za język to gulgotanie
czy Indyk rozumie swoje przesłanie

bo jak na to spojrzeć z innej strony
Indyk indyczy farmazony


Szczupak

Szczupak pan Soczewka słusznej postury
prowadzi warsztat obok koniunktury
Nosi brodę i kółka w uszach
   Bieda mnie nie wzrusza

wolę życie na wysokiej stopie
niż jarać potajemnie konopie
Laptop bryka i laska przy boku
towarzyszą mi przy każdym kroku

   Szczupaku Szczupaku
dokąd podążasz mój ty chłopaku
oczami wodzisz wzdłuż i wszerz
przysmakiem plujesz zanim go zjesz

   Soczewkę wrzucę by zwiększyć kąt widzenia
ksenon sam w sobie już onieśmiela
Moim celem jest rozświetlić ponad miarę
czego nie widać lub zostało schowane

   Szczupaku Szczupaku
już jesteś mężczyzną mój ty chłopaku
Wąs ci się rzucił Wczoraj robiłeś w pieluchy
Czas nie zawraca Nie wierz już w duchy

Ustroiłeś się w ringi jak szaman
mięśnie napinasz od niechcenia
O to chodzi kochany come in
Staw jest mój i twój innego nie ma

   Jasne mam czasem chwile zwątpienia
czy jest sens czy sensu nie ma
ale czarne to czarne białe to białe
pośrednich kolorów nie ma wcale

   Szczupaku Szczupaku
jeszcze niejednego nie poznałeś chłopaku
W sitowiu łatwo łyknąć zdobycze
na mieliznę wypłyniesz spotkasz się z niczym

Brzany się złocą Ukleje srebrzą
narybku do wyrwania jest tu bez liku
Wkoło się lansują zdobią i pieprzą
wycinasz na głębinę lądujesz w sadzyku

Znajdziesz swą drogę nie zauważysz kiedy
ona sama przyjdzie do ciebie
Kiedyś syna zapytasz Szczupaku
   dokąd podążasz mój ty chłopaku

   Nie umiem ściemniać Slang i klipy
ustawiają robotę wywracają mity
Zapraszam do mojego warsztatu
wstęp wolny Za wyjście sakwę dukatów


Zawody

Szczupak z Okoniem robili zawody
kto szybciej i dalej wyskoczy z wody
Żaba bez wizy dołączyła do grandy
zdobna w zielone goleni ranty

Okoń bez świateł miał twarde opony
Szczupak łańcuchy i biksenony

Staw ścięła krystaliczna flauta
a na niej tle lśniące nabrzmiałe mocą auta
Flagę startową trzymał kurdupel Ciernik
lubił robić kawały bo był mizerny

W baku Okonia benzyna z cukrem i nitro
Wacha Szczupaka z lukrem od Ciernika in vitro
Żaba do cukru nie była chojrakiem
interlokutorowała słonym lizakiem

Już woda zaparowała sykiem z pod wałów
Szczupak pewniak miał mocy za mało
w jego aucie spaliły na panewkach zawory
motor Okonia do wysiłku też nie był zbyt skory

Ciernik machnął kraciastą peleryną
Okoń grzał na przełaj a Szczupak kozła wywinął
I na Okonia przyszła kryska na Matyski
wyrżnął w ciemnościach o nabrzeżne obeliski

Żaba jako trzecia z gracją startowała
przeskoczyła obu i na brzegu wodowała
   Za słodyczami zbytnio nie przepadam
ale lubię mieć za sobą Okonia i Szczupaka

Wyścig przeszedł do historii oręża
jak natura z techniką zwycięża
i jeszcze El Torero Ciernik
i jego żart nikczemny


Różanka

Radośnie do Stawu wskoczyła Różanka
stawiała ciągle różne pytanka
   Czemu wody nie mogę złapać
a czemu w wietrze nie mogę pochlapać

Dlaczego za brata mam Szczupaka
a dlaczego na chmurze nie mogę poskakać
Czemu tata ciągle pracuje
a mama mnie kocha i się maluje

Tata mówi do mnie Mój kochany kotku
   przecież nie miauczę a mama mówi Smrodku
   Jest mi bardzo smutno kiedy jestem sama
chcę by ze mną byli tata i mama

Czemu duchy są tylko na żarty
a z jednej strony są takie same karty
Jestem jeszcze mała i to mnie ciekawi
kiedy będę duża to inni będę mali

Kiedy będę miała aż tyle siły
żeby podnieść wszystko w jednej chwili
Lubię kolor różowy i widzę na różowo
Różne mam pytanka całodobowo


Rak i Ślimak

Rak jak anioł buja się na chmurze
obcina na dół nie strzyże na górze
Tutaj panuje obyczaj czystości
brody i czupryny rosną do paznokci

Wcześniej pod korzeniem polował na Ślimaka
   Wypatroszę cię z muszli na słońcu spiekę na raka
co zrobię z czułkami aż na myśl się wzdrygam
dróg szybkiego ruchu oberżnę twój madrygał


Ślimak z mozołem unijne ścieżki wytycza
jakby ciągle czytał dzieła Mickiewicza
Powoli spostrzegł cne zamiary Raka
   Proszę zejdź mi z drogi nie będę skakał

Rak na to Chyba postradałeś zmysły
nie pozwolę by mej uczty marzenia prysły
Pokaż jaki jesteś mądry i waleczny
stań jak równy z równym to sąd ostateczny

Przepływała obok mała Różanka
   Jak Panom się podobają moje ubranka
Po licach widzę że gustujecie w kolorze purpury
to odcień pokrewny ale zbyt bury

Co tak Panowie zamarli jakby ktoś oblał was woskiem
Panu Ślimakowi coś cieknie pod noskiem
a Pan Rak ma szczypce lśniące jak róż

Rak poczerwieniał Uciekaj stąd już

   Przepraszam bardzo nie boję się Pana
mam brata Szczupaka i humor od rana
jestem ciekawa czemu Pan taki srogi
a Pan Ślimak czemu stanął w pół drogi

Coś wam pokażę Panowie mili
byście w kolor różowy nigdy nie wątpili
Trzepnę różem w prawo i lewo
mocą magiczną zamienię was w drzewo

Będziecie tutaj na zawsze stać
Ale Różanki nie należy się bać
bo to jest wspaniała chwila dla każdego
nigdzie się nie ruszać i być jak drzewo

Rak zamiast do tyłu do góry jak z procy wystrzelił
Znalazł się na chmurze gdzie słychać śpiew anieli
Ślimak co było robić Schował się do muszli
Obaj cali i zdrowi przed Różanką uszli


Deszcz

Leci mokra kropla zaraz wpadnie do Stawu
czy to anioł nią szlocha czy diabeł ma kichanie
Leci sucha kropla wiatr ją wkurza w piasek
czy nad nią anielska tęcza czy diabelski diadem

Lecą obok siebie nie wiadomo która jest którą
czy to Orzeł czy Skowronek czy siebie papugują
Taki kapuśniaczek może więcej mżawka
i uzbierała się kropelek pełna karafka

Wodnik spojrzał na nie nieco z ukosa
nie chce mu się oddzielać zboża od prosa
   Jakie byście były suche czy mokre
deszczem was nazywam Panny zalotne

lećcie jak chcecie na dół lub do góry
czerńcie się bazaltem mieńcie lazurem
Od jutra zarządzam pogodę bez chmurki
koniec działalności waszej spółki


Wiewiórka

Po brzozie hasała wiewiórka
Gałązki pytaniem skrzypiały
   Czy ona pomyliła podwórka
tutaj szuka orzeszków
się śmiały

Z nogi na nogę Sroka się kołysze
   Chyba z rozbawienia skonam
podskocz Wiewiórko do mnie bliżej
coś dla ciebie wypadło mi spod ogona


Kozioł rogi o pień wyciera
beknął do góry Wysoka ta brzoza
be nie boisz się tam przedzierać
czy durna jesteś jak Koza


W duszy Żaba rechocze
   Ona tańczy parabole radosne
splotła się z brzozą kity warkoczem
zaraz hop skoczy obok na sosnę



Dzięcioł

Zaczepił ją Dzięcioł Stukodziób z miejscowej gazety
   Może udzieli Pani wywiadu to gawiedź podnieci
Honorarium jest dla Pani w takiej formie zapewnione
że Stawu nie będą więcej rozkopywać Konie

Ponadto wójt Grzechotnik gieckowy
który wypasa nad Stawem Krowy
prosto z urzędu obiecał
że gdy z oczyszczalnią zakończy się heca
i ściek do Stawu na zawsze zostanie zatkany
będzie tak fajnie że przylecą nawet Tukany

   Co ty redaktorze chromolisz o Afryce
nie mamy dostatku własnej zwierzyny O świcie
wyjdź na dwór kiedy wstają mgły i Zające
przyjrzyj się światu wypnij tyłek na słońce

Napisz również w swoim szmatławcu
że mam projekt o latającym dywanie takim latawcu
który wyniesie pod gwiazdy wszystkie dzieci z gminy
po to aby dzieciom poprawiły się miny


Dzięcioł wystukał i Staw informacja obeszła
że Żaba jest głupia jak stara podeszwa
wierzy w bajki o latającym dywanie
i jest przeciwna unii z Tukanem

Borsuk tą sprawę pod czaszką międli
każe Kretom Żabę ze Stawu wysiedlić
tyle że Krety słabo widzą i pływają
i Żabę z Karpiem pomylą o mało

ale Karp jest dobrym kumplem Żaby
wpieprzy Kretom i z gracją się spławi


Wyprawa
.
Dżdżownica Karolcia znużona ciemnością
łeb wystawiła na wierzch i z naiwnością
marzy by oderwać się raz na zawsze
od spraw przyziemnych i być latawcem

Przydreptała Żaba i widzi Karolcię
że ta się wygina jakby miała w brzuchu kolce
   U Osła dostaniesz lekarstwo na bóle
jeśli to przyczyna wewnętrzna Kruk cię opatuli

Byłam tutaj i tam
jak nie impertynencja to błoto lub szlam
Nie ma takiej miotły która by zmiotła ten brud
by życie stało się czyste i słodkie niczym miód

   Wiem o czym mówisz To nie czyni mi szkody
codziennie w zgniliźnie wydrążam schody
Jestem zdrowa jak ryba i nic mi nie dolega
szukam jak Drogi Mlecznej światło przebiega

   Ależ Karolciu rozumiem cię szczerze
też w tym samym kierunku bieżę
Weźmy się wspólnie do tej wyprawy
zbudujmy arkę z patyków i trawy

z wiatru mamy paliwo darmowe
z deszczu pitną słodziutką wodę
z gwiazd busolę z chmur cień przed słońcem
ruszajmy czym prędzej by uciec przed końcem

dreptania i rycia Przeciwstawmy nic nie robienie
brak myśli i zapału sielskie milczenie
pozwólmy sobie na chwile beztroski
nie jak Petlura lub Koniecpolski

wdychajmy pustkę zen owinie nozdrza
nie piszmy nie czytajmy To najnowszy rozdział
który niczego nie rozdziela ani nie jednoczy
ty mną a ja tobą Ociemniałość w oczy

Wenus z Jowiszem azymut nam dają
Po porze gwałtownej nastało lato
Przygody czas zacząć dla wędrowania
bezwolnie bez aureoli bez bata

   Oj Żabo kręcisz jak na karuzeli
obraz ci się zlewa Byle do niedzieli
odsapnę może wyrosną mi oczy i nogi
dalej historia sama się potoczy


Spuszczel

Spuszczel z zawodu jest modelarzem drewna
Drzew przy Stawie sporo więc robota pewna
W dzieciństwie próbował wcisnąć gałąź do pnia
pięścią wodę rozpołowić lustro od dna

Dzięcioł w jego interes dziób ciągle wsadzał
tunele odkryć bębnieniem obkadzał
Mieli ze sobą zatarg estetyczny
   materiał wygładzać czy ryć by był śliczny

W młodości na słowo honoru lepił kawałki kory
z liści robił głośniki z korzeni noktowizory
Gdy dojrzał zaczął taką formę Stawu budować
by po jej stworzeniu drugi Staw na zapas schować

   Odwzoruję w drewnie każdy kształt istnienia
by było jak w oryginale ale szczegóły można było zmieniać
i odlać dla potomności Staw stary na nowy
nie znalazłem dotąd odlewni która to zrobi

Siostrzeniec Kołatek mówił mi o Domu Wodnika
jak wiele do przerycia jest tam w chodnikach
i materiał ekstra klasa wyśmienity
w hurtowni tysiąc lat temu nie ruszyły go Termity

Słyszałem również od wujka Kornika
że warto zrobić kurs taternika
i wspiąwszy się na najwyższe drzewo
łbem obijać o ziemię a czułkami o niebo

Może tam znajdę jakąś odlewnię
która przyjmie do produkcji moje formy
i zrealizuję wreszcie to co wiem Pewnie
nadam życiu w Stawie niebiańskie normy


Wieczór

Szarówka nad Stawem zapada
drzewa do snu się kładą na chmurach
czy to w górach Schwarzwaldu czy na warmińskich morenach
ta sama fioletu purpura

Korzenie lianą ciągną wierzchołek
Rozpęczniały na dukcie klepisko kruszą
Jeśli spać to sennie po cichu nieśpiesznie
aż przyjdzie rozbrat ciała z duszą

Świerszcze pijane falsetem się kłócą
Sroka się sroczy cóż skraść jeszcze może
Kukułka zakukała się w gęstwinie
To zmierzch podstępnie nadchodzi o tej porze

Nie siedzę pod lipą lecz pod ostrokrzewem
Krwi poszum tętni w nozdrza i oczy
Z Bagna gwiazda wieczorna wschodzi
panoramę znoju blaskiem zauroczyć

Lecą spać Nietoperze Lgną do mchu grzyby
Malwy płatkami przymknęły Trzmielom legowiska
Kogut na grzędę wraca Kurze pióra wyiskać
Kto pierwszy na larum uderzy Daleko czy blisko

Krowy krowim krowieniem wymiona bełtają
śmietana zastyga w sutkach Księżyc się pyta
   Ile jest mleka na Drodze Mlecznej
chciałbym sobie chlapnąć jak byczy najmita


Róże nie pachną gdy łajno śmierdzi
Krowy dzwonkami mierzą obejście zagrody
mają w uszach kolczyki jak zacne matrony
choć mielą w bebechach trawę na smrody

   Jesteś kim byłeś będziesz kimkolwiek
w lustrze zobaczysz czy prawo jest lewo
Orzeł nad hucpą bezszelestnie krąży
cofnij się by iść dalej lub stań jak drzewo

Jesteś kim będziesz byłeś kimkolwiek
jakie masz prawo jaką ojczyznę
kto dał ci siłę że możesz cokolwiek udźwignąć
jakim plastrem na mózgu zakleisz bliznę

Kiedy noc zaścieli sutanną Staw
i Bagno będzie podobne do szklistego jeziora
zjawią się mnisi i rzucą czar
   Byłeś barankiem w paszczy potwora

Czy to błędny rycerz w obłędzie obłędny
czy to grajek grający grajdołom swe pieśni
czy cichy wiatr u stóp rzuci pestkę czereśni
i wyzwolą z zaklęcia żabie królewny

W krztynie jest istnienie większe od wszechświata
w ziarnku piasku głaz z milionami kamieni
żadne zaklęcie ani hiper technika
Bagna w Staw ani Stawu w Bagno nie zmieni

Szarówka nad Stawem zapada
drzewa do snu się kładą na chmurach
czy to w górach Schwarzwaldu czy w warmińskich morenach
ta sama fioletu purpura


Fabryka placów zabaw

Teraz był skory do fizycznej roboty
   Chcę ciężko harować wylewać siódme poty
jeśli paplaniem niczego nie zmienię
poruszę materię jak Kopernik Ziemię

Musi długie kłody drewna w obtaczarce frezować
a potem gotowe kołki w autoklawie impregnować
Następnie nawiercać łączyć na śruby gwoździe i nity
dodać nierdzewnej blachy i efekt znakomity

Któregoś dnia szef Lis zawołał go do biura
   Od dziś w garniturze pracuj tak więcej wskórasz
Będziesz sprzedawał nasze towary
objeżdżał z reklamą świat cały

Nie dojadł nie dopił tak pochłonęła go praca
   Praca i praca ale kiedy płaca

   Poczekaj trochę firma się rozwinie
Forsa wyfruwać będzie kominem
a ty jako trzon mojej prawej ręki
będziesz flekował kasą w deskach sęki

   Szefie dofinansujmy żłobki i przedszkola
im oprócz zjeżdżalni potrzebna też kasiora

   Co ty głupi jestem żeby z innymi się dzielić
Poza przetargiem Grzechotnik mi grunt pod inwestycję wydzielił
Na jednej części zbuduję nową fabrykę
drugą oddam w wynajem dla sądu znam matematykę

   Szefie drogi Lisie jak nie masz dla mnie kasy
daj mi mały domek z basenem
bo od ciągłego moczenia tyłka w Stawie
łapie mnie migrena
poza tym mam hemoroidy i chory staw kolanowy
gdy tylko staff zapalę to czuję się zdrowy

   Jak można respektować tak wygórowane oczekiwania pracownika
a że z zaparcia chcąc nie chcąc gówno wynika
zwolnię cię za stron porozumieniem
co tu widziałeś i słyszałeś niech pójdzie w zapomnienie

Od tamtego czasu Lis chodzi bez prawej ręki
Mówią kaleka ale nie wiedzą komu dzięki


Dom Wodnika

Z wiarą i nadzieją w cokolwiek dobrego nastąpi
do Domu Wodnika na dłuższą chwilę wstąpił
Klecha Kruk zapytał Znaszli ty kunszt rzemieślniczy
Potrzebuję odrestaurować i zrobić nowe lichtarze do zniczy

Wierni tutaj jak Kawki padają
przypuszczam że nadto o to się starają
Świec już nie mam w co wstawiać
ale interes idzie dobrze nie ma co gadać

Zatem mów mi jakie masz preferencje
bo nie oddam chawiry w nieprofesjonalne ręce
   Trochę piłą moja-twoja robiłem
poza tym mimo małej tuszy dużym duchem się wsławiłem

   O dusze nic nie mów
przerwał mu klecha
chcesz żebym ze znajomości przykazań cię objechał

   Wczoraj dążyłem do władzy i pieniędzy
dzisiaj żyję samotny i w nędzy
Nie wypowiadam imienia Wodnika nadaremno
nawet gdy jak tutaj jest chłodno i ciemno

W rzeczy samej pracuję nazbyt wiele
odpoczywam na przykład we wtorek a nie w niedzielę
Rodziców kocham i kontakt mam dobry z nimi
ale najlepiej jest kiedy się nie widzimy

Jestem za tym by równe sobie były płazy i gady
inne gatunki nie przeżyją Nie ma na to rady
Co do mężczyzny i kobiety to jestem przekonany
że powinni się uzupełniać i nie bić zbędnej piany

Najgorsze że kradnę cudze myśli
litera bowiem zabija duch zaś ożywia
i pożądam co mi wpadnie w oko
wkładam słowa w usta fałszywym prorokom

Stępione umysły zakrywa zasłona
ukrywam twarz jak wszystko jest przemijające
opada kurtyna jakby w zwierciadle
tam gdzie jasność jest wolność

   Widzę że masz ty bluźniercze zadatki
lepiej będzie jak w progu spakujesz manatki

   Mandżur zwijałem już tyle razy
że dżuma czy klątwa to dla mnie żadne zarazy
dłuto cyrkiel i dratwę mam ustawione
nie przeganiaj fachowca przed swoim domem
Pod gromnice mam szablon jak misa głęboki
pod kandelabry z drzewa wiśniowego otoki
jeśli trzeba to zrobię prosty stojak na świeczkę
a pod kinkiet z kryształu lustro weneckie

Kruka ujęła ta ładna śpiewka
pozwolił toczyć i kleić drewka
Ceremonia gdy komuś spadną buty
będzie w pełnej krasie i denat obuty


Wojna

Najwięcej wydajemy na lekarstwa i proch
Zmieszajmy kapustę i groch
efekt podobny a sposób naturalny
zaoszczędzimy pieniądze tak że pękną banki

      Kulka tu kulka tam
      w dziurkach nie mieszczą się metafory
      Jakiej wojny nam potrzeba
      aby zwycięzcą został zwyciężony

Wiedzie się nam nieźle
nikt nie kradnie nie niszczy ani złych umów nie zawiera
Nie ma za co i po co walczyć
kończy się rola ubezpieczyciela

      Kulka tu kulka tam
      w dziurkach nie mieszczą się metafory
      Jakiej wojny nam potrzeba
      aby zwycięzcą został zwyciężony


W zasadzie wszystko jest jak trzeba
Wróg numer jeden to manna z nieba
Jak się przed nią obronić lub skryć
Pacyfistką już nie mogę być

      Kulka tu kulka tam
      w dziurkach nie mieszczą się metafory
      Jakiej wojny nam potrzeba
      aby zwycięzcą został zwyciężony



Plan gospodarczy

Potrzebuje przejrzystego planu działania
Udeptuje grążel który mu Staw zasłania
Pot go zalewa pręży muskuły
   Jakiej mam się trzymać fabuły

Pająk protestował że jest mu smutno
Muchy są w związkach i sieci mu utną
Stonoga nie może kupić odpowiedniego buta
ma żylaki i chce być podkuta

Mrówki rozsypały zboże na leśnych zakrętach
chcą dodatków za pracę w niedziele i święta

   Bezpieczniej nie zmieniać historii toku
i pławić się w cieplejszym rynsztoku
pożyć za darmochę z partyjnej kasy
odwiedzić kumpli z Facebooka i Naszej Klasy

Brakuje nam ekranów akustycznych
pomników ku czci i pamięci
to mobilizuje do zdrowej głuchoty
do nostalgii i nieróbstwa ma się więcej chęci

Gdy wszystkich oddamy do analizy krwi i moczu
okaże się że ktoś krwawił lub sikał na boku
Wytoczmy plan jak głaz taki
przy którym Syzyf to toczył kasztaniaki

Nafaszerujmy go mediami by nikt nie wątpił
że na drogę zbawienia czadersko wstąpi
Każdy zje ile będzie chciał pijąc dna nie zobaczy
odziany w szmaty jednym gestem zamieni je w szaty

Nie ważne czy założę partię iks igrek czy zet
liczy się dobry uśmiech i jeszcze lepszy blef

Przerzucę tira spirytusu i fajek ze wschodu
tym będzie ukryte orędzie do narodu
Niech każdy jakoś sobie radzi
do tego służą wolność i autostrady



Boleń i montażyści

Szczupak łączył światło z cieniem
Grzechotnik cudzą własność we własne mienie
Karp grypserę z piękną mową scalał
Bóbr ciążenie wody obalał

Było montażystów wielu
ale żaden nie śmiał wkręcić śruby przy raperze Boleniu
W Stawie do łączenia używano łyka i gliny
Boleń nowatorskiej imał się dziedziny

   Jest siedem cudów świata i siedem dni tygodnia
siedem razy dziennie staje mi w spodniach
gama w podstawie też siedem dźwięków posiada
siódemka cyfrą przy której każda inna odpada

W systemie siódemkowym kręcę śruby
siedem razy uderzam w gwoździa by łeb mu ubić
po siedemkroć jestem od innych ważniejszy
siedmiu samurajom odbiłem siedem gejszy

Na siódmym kanale mam o siódmej audycję
jak siedem razy dziennie okraść Olicję
a potem za siedmioma górami i lasami
być w siódmym niebie i jeść siódme salami

Siódemkój za mną Jesteś tego pewien
spróbuj policzyć siedem razy siedem
daje siedem milionów siedemset siedemdziesiąt siedem
tysięcy siedemset siedemdziesiąt siedem

Siódemkój za mną i dziel przez siedem
siedem dzielone przez siedem daje jedynkę numer siedem
siedem dodać siedem to dwa razy siedem
siedem minus siedem i nie ma siedem



Historia Niedźwiedzia

Niedźwiedź nad Stawem założył dom rozpusty
za darmo chciał pobzykać i zbić trochę kapusty
Ma autorytet i wielkiego kutasa
tak o nim się mówi po górach i lasach

Tutaj w dolinie gdzie Staw się rozpływa
znalazł brakujące mechanizmu ogniwa
Zmeliorował bagno zbił kawałek szopy
Chwalił się Tędy wiedzie droga do Europy

świeże powietrze i chwila odprężenia
z Cielęcia uczynią śwarnego Jelenia

Próbował zrobić dziwkę z Sarny lub Łani
a już się w niej zakochał palił i był na bani

   Nie pasujesz na alfonsa zauważyła Żaba
w tobie zabuja się każda baba
propozycję składam tobie taką
porzuć kurestwo zostań dobrym tatą

a ja będę twym menadżerem poszukam sposobu
by gość burdelu czuł się jak u siebie w domu
Wszak jestem Politykiem wysokiego firmamentu
ciebie również wyciągnę z tych plugawych mętów


Wszystko byłoby dobrze aż do pewnego czasu
kiedy Borsuk z Wilkiem przybyli z lasu
   Haracz nam płaćcie od każdej transakcji
inaczej poszukamy dla was ciekawszych atrakcji


Niedźwiedź duży był ale o połowę się zmniejszył
   Jak mnie kurwa ten Pich i Pip wywęszył
Porzucił interes zaszył się w lesie
jak trzeba Żaba flaszkę mu doniesie

Z biegiem lat wytrzeźwiał Zabrał się za prawo
które teraz wykłada na lewo i prawo
Został sędzią w stawowym padole
godność i prawość ma wypisane na czole


Konkurs piękności

Ogłoszono w Stawie konkurs piękności
W jury Brzana Kleń i dwóch zacnych gości
Tołpyga i Jesiotr zachodni mieli wybrać
kto najlepszy i poklasku jest godny

Najpierw Lin zawinął złotym ogonem
   Jestem nocnym głuchym samotnikiem
płochliwym przed życiem ciekawym przed zgonem

odtańczył taniec z blaszanym nocnikiem

   Nie jestem Pstrągiem ani nawet Leszczem
w szlachetny strój postaci się nie mieszczę
Żem chwastem i zawalidrogą

zakrąpił Krąp z trwogą

Wzdręga Krasnopiórą zwana
trochę na Piranię ufryzowana
nie zrobiła na jury szczerego wrażenia
musi o następne pięć sekund poprosić Klenia

Płoć w niejednym stawie się pławiła
wyskakała kankana uśmiechnięta i miła
za mało miała w sobie tajemnicy
na jej pospolitość niewielu liczy

Salmo trutta Troć
to wyższej rangi Płoć
W zacnych sferach z Pstrągiem i Łososiem bywa
ale tu przed kamerami była ospała i leniwa

Sieja z Sielawą
chadzają parą klawą
Te smukłe srebrnoblondi
może dostaną gażę w filmie James Bond i

Jak zwykle w nieoczekiwanej chwili
Ciernik ostrotępy kawał chciał uczynić
ale Brzana go zdyskwalifikowała
   Jesteś tylko kawałkiem skórki od banana

uwydatniła swoje wdzięki
i napchawszy botoksem pół dolnej szczęki
w komisji pierwszą damą się mianowała
   W świecie mody panuje szpan i chała

Tutaj szukamy oryginalnego talentu
bez dodatku chałtury i sztucznych detergentów
Piękno na wierzchu musi być śliczne
pod spodem brzydkie i prozaiczne


Dwie Uklejki wpadły Szczupakowi w oko
parsknęły Ty stara wywłoko
kleisz się do dna naszprycowana
nie wiesz nic o fali wznoszącej nas od rana


Brzana na to Widzę żeście naćpane
w tym programie nie macie czego szukać młode panie

Kleń ją zagadnął Wystarczy nie trzeba
Brzana Nawalony jest również mój kolega

Tołpyga cielskiem skandal retuszowała
zwaliła się na Jesiotra i z wrażenia zemdlała
Kierownik produkcji raper Boleń
który jest potomkiem siedmiu pokoleń

każe kamery na niebo skierować
   Szukajmy olśnienia trzeba poknować
Może tam trafi się piękno gracja i szyk
jakiś odlotowy kosmiczny bryk


Publika z uwagą śledzi w telewizorze
co też niesamowitego zdarzyć się może
A tu live transmisja z odlotu Żaby i Dżdżownicy
w stronę odległej Wielkiej Mgławicy

   Przyszłości szukamy wszyscy i one
nadaje raper Boleń
Nie wiemy nic do końca o pięknie i brzydocie
popatrzmy jak śliwka znalazła się w kompocie



Pralnia

Szop pracz miał pomysł nielichy
założył w pralni interes cichy
Borsuk z Wilkiem przynoszą papiery różnego mienia
te mają cyfry i znaki nie do wywabienia

Żaba przez pomyłkę wskoczyła do pralki
wyszło sześć Żab jakby odbito je z kalki
To była inteligentna maszyna
na przykład ze Śledzia robiła Rekina

Którejś nocy Grzechotnik ich odwiedził
   Chcę mieć z tego profity przez ogon wycedził
Jak mi trochę hajsu nie wpłynie z tej maszyny
każę was upiec żywcem skurwysyny


Sześć Żab się zebrało z Szopem naradzało
   Wydolność naszej maszyny to ciągle za mało
Jak tu pogodzić interes prywatny z państwowym
niech Koń to kopnie i obesrają to Krowy

Należy zrobić wolne wybory
Suma na wójta on z naszej sfory
Gdy na stołek wskoczy i pralnię zalegalizuje
nasza maszyna już nie zastrajkuje


Już Szop się cieszył i strugał cwaniaka
że każdemu może dać w dupę kopniaka
lecz Grzechotnik był bardziej przebiegły
i z pomocą Dzięcioła Staw wieści obiegły

   Sum od jutra przysięgły bardzo dobry druh
wrogów Stawu w ławie rozniesie w puch


Szop stracił przyjaciół maszyna rdzewieje
stał się nerwowy nie wie co się dzieje
Borsuk z Wilkiem proszą o datki
   postarzały się chłopy zostały z nich dziadki


Galeria

Trafiła do galerii Prowadzi ją Stonoga
w jednej nodze trzyma dzieła Tycjana w drugiej Van Gogha
na głowie ma przekrzywioną czapkę w kratkę
i ustawia się do konesera zadkiem

Niech mi Pani powie Czemu każdy inaczej widzi
bo mi to jakoś się nie widzi
Patrzę na prace Wilka które on wydumał
a sama mam inny obraz Niczego nie kumam

Wilk jako znany powszechnie artysta
malując się ślini i przy tym gwizda
Czy jego sztuka jest godna uwagi

   zapytała Żaba stonożnej łamagi

Na to Stonoga Moja Żabo alians Polityku
mam sto nóg i w każdej nodze sto sztuki wyników
Na tym polega malarstwa wizja
by pomiędzy kształtami i kolorami była kolizja

Gdy usłyszysz piosnkę Skowronka
i popatrzysz na niebo po którym się błąka
ujrzysz chmury lub kawałek drzewa
ale nie to o czym on śpiewa

Paul Cézanne widział świat na kolorowo
a Pablo Picasso na trójkątno-kwadratowo
Każdy dąży do celu swego
że nam miłośnikom ni chu do tego


Wilk szklanicę wina nalewa
a Żaba o zasadność wyboru się spiera
Stonoga zmieniła czapkę z kratki na w paski
Sztuka nie ma gęby lecz nosi czasem maski

.
Orzeł

Orzeł weteran wojenny
przybity do wózka jest cieciem stajennym
Kiedyś pokazał jak w czyny wprowadza się wolę
teraz pozostał archaicznym stawowym symbolem

Orzeł gaworzy i do wiatru strzela
   Staw był kiedyś podzielony murem
w zachodniej części można było śpiewać a cappella
we wschodniej tylko z chórem

Na środku Pasikonik okrągły stół postawił
i zaprosił wszystkich do wspólnej zabawy
   Od dzisiaj gram pierwsze skrzypce w kapeli
batutę wręczam Kumakowi niech się udzieli

Zakończmy na zawsze sztuczne podziały
Tygrysy sprechen wir alles Deutsch nam to pokazały
krasnaja Wiewióra po drugiej stronie
czyha by zadomowić się na naszym zagonie

Spróbujmy zatem w taką nutę uderzyć
by uchem nie można było jej zmierzyć
Czego oczy nie widzą i sercu nie jest żal
urządźmy wielki patriotyczny baaal

   I co myślicie
Orzeł znów z flinty mierzy
czy sejm we właściwą stronę pobieżył
Trudno mówić o dobrym kierunku
gdy konstytucja oparta na chorym wizerunku


Się zagotowało w garnku polemiki
z którego jedną wodą kropiono zaparcia i nieżyty
Wataha Skunksa z Szakalem przybyła na odsiecz
podejmując temat krytycznym dossier

   Kumak jest za stary i zbyt wiele kuma
żeby pozwolić mu dyrygować na to nie pozwala nam duma
Orkiestra nie będzie miała dyrygenta
zestrójmy tylko na ucho instrumenta

   Krowa na basie
Sum na kontrabasie
Sekcja altówek
należy do Mrówek
Wiolonczele
niech ciągną Szczupak Karp i Lis Felek
Wioliny
obsługują Pszczoły Osy i Liny
Stonoga na organach
w fugach i toccatach jest otrzaskana
Szop w talerze
niech łupie ile wlezie
Bocian na cymbałach Dzięcioł na drewnie
grają pewnie
Pająk weźmie trójkąt i inne instrumenty perkusyjne
Muchy i Gzy niech bzyczą na fletach fantazyjnie
W trąby i puzony dmuchają Jazgarze
Tchórz jak trzeba dmuchać im pokaże
Na saksofonie
gra na zmianę Ciernik z Okoniem
Nie ma chętnego do harfy i liry
Niech Gęś je ogarnia od tej chwili
Sandacz jest denny
żeby go brać do zespołu to pomysł ryzykowny
będzie naszym klakierem na widowni
Na waltorni Niedźwiedź na oboju Świnia
a na biletowej kasie niech Grzechotnik ogon trzyma
Jeśli zabrakło dla kogoś miejsca w orkiestrze
ma szansę do niej wstąpić w następnym semestrze


Pasikonik stuknął smyczkiem w batutę
   Kto nie ma strun niech wiąże drutem
obojętnie co każdy zaduje lub zastuka
jakoś nam wyjdzie ta muzyczna sztuka


Orzeł kółkiem wózka zakręcił
   Doprawdy do nikogo nie mam niechęci
nie latam i kuśtykam pokracznie
wiem że orkiestra bez dyrygenta nie skończy ani nie zacznie

Ale kto chce mnie słuchać tylko Kuce i Konie
od szerszego towarzystwa stronię
Szop przyniósł mi na blasze i papierze
całkiem zbliżoną do mojej podobiznę
ale macham na to połamanym skrzydłem
Życia już nie liznę


Orkiestra niczego wspólnie nie zagrała
Każdy w swoją stronę ciągnął frazę Kakofonia
nad Stawem walają się porzucone instrumenty
dzieci robią z nich na wodę okręty


Świnia

Świnia miała mord przyprawionych wiele
pracowała w teatrze była suflerem
Po pracy w barze u Indyka piła i chrumkała
tu działa się jej sztuka o straconych ideałach

Wcześniej chciała być znanym aktorem
   Od dzieciństwa wątrobę i jaźń mam chore
więc nie ma to większego znaczenia
co sobie wyobrażam gdy piję do upojenia


Wybrała się na wolne obrady
Stawu Rady

Grzechotnik Bobrowi plan oczyszczalni rysuje
Żmiję pokątnie pod stołem obmacuje
W drugi rogu Pająk przymila się Muchom
   Wystąpcie ze związków przeciw komuchom

W trzecim kącie Sowa z Lisem wertują Playboya
szukając doznań ostatecznych
on jako przedsiębiorca
ona od oświaty i spraw społecznych

Karp sportowo się zachowuje
Bocianowi ogonem wymachuje
Niedźwiedź w prawie pod ścianą drzemie
zalatuje od niego bimbrem i dżemem

Żaba w kuble na śmieci przycupnęła
dekiel od kubła lekko odemknęła
Za protokolanta Dzięcioł robi
nieczytelne znaki żłobi

Bóbr jest głównym specjalistą od wody
w jej rozprowadzaniu widzi ciągle przeszkody
   Według najnowszych dyrektyw woda płynie do góry
potrzebne są do tego specjalne rury

Ścieki i fekalia dotąd zasilały Stawu faunę i florę
teraz Tukany mają wytyczne poronione
Musimy wspólnym wysiłkiem oczyszczalnię zbudować
a w niej to całe gówno w boksach chować


Specem od infrastruktury
jest Ślimak który
na co dzień jeździ taksówką
   Podporządkujmy się unijnym głupkom

Stan dróg i chodników jest u nas taki
że uczęszczają nimi głównie połamańcy i ślimaki
ale szyyybko zbudujemy autostrady z mułu
skąąąd i doookąd nie znam żadnych szczegółów


Żmija jako główny skarbnik gminy
wyznaje zasadę Nie wiemy zatem płacimy
Jest podatek od pełzania pływania i fruwania
trudno tylko wymierzyć podatek od srania
Jak zbadać częstotliwość i ilość wydalanego kału
tym zajmie się Rada Stawu ale pomału


Najpierw Grzechotnik rangą najwyższy wśród gadów
o głos prosić nie musi więc gadu gadu gadu
Zawsze coś trafnego ma do powiedzenia
a że jest to trefne wychodzi od niechcenia

   Musimy dbać o naturalne środowiska
Chętnie bym naprał Tukanom po pyskach
ale aneks z Unią mimowolnie podpisałem
na co dzień jestem do rany przyłóż klerykałem

Wytyczne dla wszystkich są takie
nieważne czy ktoś jest rybą płazem gadem czy ssakiem
u każdego portret Tukana musi zawisnąć na ścianie
tak jak pacierz kończy amen

Poniżej instrukcja używania wody
jakie wynikają z jej używania szkody
Jeśli chodzi o glebę nie wolno na niej twardo stać
należy trzymać się powietrza Na to nas stać

Myślicie sobie że robię sobie żarty
ale o klauzulę wolności myśli toczyłem bój zażarty
Myśleć można we wszystkie strony
lecz przed każdą myślą bić przed Tukanem pokłony

Mamy dotację z zakresu szkolnictwa
Każdy kto się uczy ma przypisanego szpicla
który jego kształceniem pokieruje
Nie wolno wiedzieć zbyt wiele to mózg lasuje

Wydobycie z ziemi i wykorzystanie wiatru jak się nadarzy
jest przypisane tylko dla unijnych komisarzy
Wąchanie kwiatów i wiara w odrodzenie są teraz surowo zakazane
ale wskazane jest pierdzenie i bekanie


Tu Świnia przerwała obrady Rady Gminy
   Zbiera mi się na rzygowiny
Co to be za obrady
W niczym nie dajecie rady

Mam taki wniosek do dyskusji
haftnę w piątym kącie obok fuksji



Sowa

Sowa prowadzi lekcję z ojczystego języka
   Jak zwykle wszyscy są nieobecni
kogo mam pytać czym jest metodyka
przetwarzania liter na słowa a zdań na pieśni

Punkt wyjścia do nauki nad drzwiami się mieści
okna otwarte szeroko by nie brakło tlenu
świecki imperatyw a spór jest tej treści
   nad framugą ma być krzyż czy inny znak tego terenu

Jeśli powiesimy uśmiechnięte słoneczko
księżyc gotów się obrazić nowiem zasłoniwszy
Jak damy gwiazdę pięcio lub sześcioramienną
dojdzie do rozruchów w szkole i na ulicy

Wapnem zalecam pomalować ściany
symbole odłożyć głęboko do szuflady
niech każdy się ubierze jak mu wygodnie
i przychodzi z ufnością na moje wykłady

Kałamarz i inkaust w ławkach twarde siedzenie
serce czyste niczym diamenty
płeć wiek i wyznanie nie mają znaczenia
na to załączam odpowiednie dokumenty

Huczeć będziemy nie od hucznego huku
i nie od zbiorowej nauki będą wiedzy wyniki
lecz od waszego zrozumienia czym jest aksjomatu język
i czym są trefle kara kiery oraz piki

Słowo powstało z liter gdy zabrakło gestu
ze słów zdanie niczym wojsko z pojedynczych wojów
ale czy ten plan bitwy i wojna są potrzebne
   Nie pokłujmy się i zrywajmy z krzaku agrestu

Spróbujmy pisać równe literki Dodajmy brzuszki ogonki
Jak ktoś ma trudności i ręka go świerzbi
nie ma zapału i woli gmerać i zrywać postronki
znaczy że nie rozróżnia grabu od wierzby

Słów związek hetero i homogeniczny
odmiany ortografia i neologizmy
zostawmy na deser jak róże i osty
będziecie się ich uczyć do późnej starości.

Zdanie powstało w logicznej słów salwie
treść jego jest głupiej lub mądrej maści
czy interpunkcja żywa czy zdechła na kanwie
haftu prostych znaczeń i alegorii


Wiersz biały wiersz czarny i wiersz bez znaczenia
publicystyka proza dramat i komedia
trzymają kurczliwie formuł jak Kura jajek
a Lis i tak znajdzie ścieżkę do zbawienia

Teraz pieśń ze zdań i pieśni do księgi
czy w Mekce jak w Medynie
czy w Betlejem jak w Golgocie
przywołamy wiernych do słów przysięgi

   Żydom i Chrześcijanom jak świniom
należy obciąć głowy Bóg jest wielki
i wybaczy brak pokojowego nastawienia
w imię chronienia własnej prywatności

   Hola niewierni mamy swych krzyżowców
bomby i waluty twardsze niż wasze biciaki
też się boimy ale zrobimy porządek
do stanu w którym nie będzie kurhanów

Hukanie jest niczym w obliczu wojny
matki kochają dzieci po każdej stronie
Jeśli nie ma miejsca dla wszystkich szałasów
wypuśćmy braci w stronę Wielkiej Mgławicy


Na początku było słowo a potem z niego brednie
i pieśni do śpiewania chropowate jak azbest
potem przyszło się zmierzyć z ojczyźnianą ideą
czy jesteśmy godni i jedyni by zrywać agrest


Bar u Indyka

Komu sławisz oszczędź wstydu
wróć do genezy swojego odbytu
Gdybyś był mądry a nie głupi
nie wsadzałbyś nosa do cudzej dupy

Ortografem ścinasz oka w rosole
w składni widelców gmerasz tępym nożem
W talerzu zwłoki przyjaciółki Kury
zapomniałeś łyżki podać do mikstury

Bo w dupie byłeś i gówno widziałeś
masz cuchnące morale
Na nic erudycja wiedza i ordery
gdy smród roznosisz będąc kelnerem




Co robić

   A chuj by to strzelił każdy chce coś do wzięcia
chyba się zesram z tego przejęcia

od myślenia po próżnicy rozbolała go głowa
Nad Stawem pojawiła się informacja nowa

   Idzie nagła zmiana pogody
kto żyw niech ucieka dla życia i wygody


Co było robić naszemu herosowi
Jak się przeciwstawić okrutnemu losowi
Jaką drogą podążyć i co ma być celem
żeby nie zostać na dołku cwelem

Teraz marzy o hibernacji w lodowych pieleszach
przynajmniej nikt mu wtedy w wodzie nie zamiesza
   Pierdolić w dupę te ciągłe kłótnie i skandale
Już woli nic nie kumać i żeby nie pisano o nim wcale

Jak myślał tak zrobi muchę pod brodą poprawił
zaraz da nura na tamten świat się odprawi
Chyba chciał zrobić to niezbyt naprędce
bo para Kretów skuła mu ręce

W Olicji stawowej wre krecia robota
jak złapać zdechłego Psa lub zdechniętego Kota
Borsuk został tutaj głównym komisarzem
kiedyś był gangsterem teraz jest pisarzem

Od rana do wieczora spisuje protokoły
jak wiatr wywiał siano ze stodoły
aż trafiła mu się afera nie gratka
   chodzi Żaba po świecie udaje gagatka

To od Niedźwiedzia dostał karkołomne zadanie
   Wytropić zatrzymać Niech przed sądem stanie


Sąd

Na sali sądowej padają pytania
   Co Pan robił od zmierzchu do świtania
Kijanka zeznała że była molestowana
ale nie czuje się zbyt dobrze wyruchana

Ponadto pił Pan spirytus z przerzutu
nie mył Pan zębów nie czyścił butów
Jakie świadectwo zostawia Pan po sobie
z taką ilością gówna w głowie


Zależność jest taka nie pisana
od panowania są Panowie do panowania
i gdy ktoś do ciebie mówi proszę Pana a nie per Ty tak
ma duży szacunek lub jego całkowity brak

To jest trudna chwila naszego bohatera
pikusiem wydaje się przy tym Odyseja Homera
Czy znajdzie się ktoś kto go z tego uratuje
w następstwie na idola TV i kina wykreuje

   A może to tylko pomówienia i poszlaki
zaznacza sędzia to początek kloaki
Cwanie w tabloidach dużo pieprzyliście
ale nikt nie miał odwagi wskoczyć na liście

Łatwo każdemu narzekać na dole
ale jak ciężko wytrwać na cokole
Ława Przysięgłych wyda werdykt sprawiedliwy
Polityk nie Żaba nie musi być cnotliwy
Musi udźwignąć wszystkich oczekiwania
pokojowo zabijać miłością się zasłaniać
Pozwólmy mu wygłosić ostatnie słowo
słowu temu przyjrzyjmy się sądowo



Trójkąt bermudzki

   Raz byłem w banku kredyt wziąć chciałem
ale dyrektor Tchórz okazał się chamem
Powiedział do mnie Moja droga Żabo
mogę cię wydmuchać jako żwawo

lecz jestem przyzwyczajony do takich klientów
co narobili z mej forsy mnóstwo przekrętów
nie pożyczę ci ani grosika
z drugiej strony drzwi zamykaj

   W Urzędzie Skrobawym było bardzo miło
ale po wypełnieniu stu stron rozliczeń nieco mi się sprzykrzyło
Urząd Skrobawy wyjaśniam Sędziwości
skrobie do kości

   Potem byłem chory gardło mnie bolało
coś w środku rzęziło piekło i grzało
Stanąłem potulnie w kolejce do okienka
może felczer Węgorz pomoże mi w mękach

A tam na szybie ozdobna kartka wisiała
   Od poniedziałku służba nie zdrowa chora jest cała
przyjmujemy zapisy na piąty kwartał roku
   Nie ma takiego kwartału choruj dalej tłumoku

   Poszedłem więc do Susu po odszkodowanie
Stan mój był poważny o polityce zapomniałem
A tam marmury pałacowe gresy
Ja pierdolę na to wszystko szło z mojej kiesy

Gaudi czegoś takiego by nie wymyślił
zrobiła to instytucja która ma nas za wiśni
Gębę papierem toaletowym mi zapchali
   Nic Panu nie jest Po plecach poklepali

   Wróciłem nad Staw ziołami się leczyłem
nikogo nie pokochałem rodziny założyć nie zdążyłem
Założyłem Komitet Wyborczy Suma na wójta
   Ziomale głosujta niczego się nie bójta

   Choć nikogo nie kupiłem ani nie sprzedałem
w oczach wyborców zostałem pedałem
Alkohol bez akcyzy owszem piłem
lecz zalatywał metylem po litrze odstawiłem

Co do zeznania głupiej Kijanki
to były tylko niewinne obmacywanki
Przyznam mam kompleks rodzaju takiego
nie mam małego

Co do gówna
nic z nim się nie równa
Jest ekstraktem codzienności
   Proszę to jaśniej wytłumaczyć naszej Sędziwości
przerwał Sum
   No to ja na to Kum kum kum

Tu strapił się bardzo Do kurwy nędzy
Wysoki Sądzie nie mam uznania zdrowia ani pieniędzy
Każdy wyrok przyjmę z pokorą
Posypuję głowę popiołem i solą



Rozpierducha czyli sąd się naradza

Przewodniczący ławy Sum zasumił się wąsa podkręca
Pasikonika i grubą Płotkę do zeznań zachęca

   Pasikonik dużo skacze zatem musi wiedzieć
jak się ma robaki w tyłku i na miejscu nie można usiedzieć
Płoć też w niejednym Stawie się pławiła
prostą powinna być dla niej historia ta zawiła


Oskarżony bije się w piersi o lekarza prosi
jakoś wyjątkowo źle tą atmosferę znosi

Błyskają flesze jutro napiszą w gazetach
   Suma wczoraj porzuciła kobieta
   Płotka za młodu zwiała z wodnego poprawczaka

Miętusy i Liny bulgoczą o tym w tatarakach

Polityk się słania już ledwo oddycha
z sali ktoś krzyczy Niech kreatura w pierdlu zdycha

Zaczerpnięto opinii Węgorza lekarza gawiedzi
   czy oskarżony jest zdrów czy też może bredzi
Może powinien być w Tworkach leczony
a później ku chwale wyniesiony na ambony


Niedźwiedź jebnął buławą Spokój i basta
Jątrzeniem i warcholstwem Staw nasz obrasta
Ta rozpierducha chluby nam nie doda
ani pogody ducha a mętniejsza jeszcze woda

Wypierdalam wszystkich z sali
głównie przedstawicieli mediów i innych wandali
Sam z Sumem wyrok ogłoszę
i powieszę go pojutrze na tablicy ogłoszeń

Póki co oskarżonego zabić w kajdany
i na widok publiczny przykuć do bramy
Niech tam czeka zelżywy i opluty
i niech mu Stonoga ściągnie z nóg buty

Jeszcze jedno powiem na koniec
od praktyk sadomaso nie stronię
ale ten tępak już sam sobie dokuczył
zatem niczego nowego nie będę go uczył



Żubr

Żubr Sarmata który nie stronił od okowity
przysypia na łysej polanie z pantałyku zbity
Kiedyś bywał nad południowym morzem
teraz poza nawiasem ledwo z Bagna chlipać może

   Minimalistyczny jest dla mnie świat który nie skłania do pokory
Co mam o nim myśleć zamknięty i chory
Trawkę poskubię sierścią z karku załomocę
tylko w marzeniach dokonuję następnych wykroczeń

Grzechotnik mi tutaj niezły park urządził
i za to mu życzę by dalej w gminie nie rządził
Z Żabą znam się ze słyszenia i z widzenia
ona ma w sobie wiele estymy której ja już nie mam

Z Lisem czasem gram w karty
on na każdy grosz jest bardzo otwarty
Z Niedźwiedziem o prawie trochę pogaworzę
jest mi cieplejszy od wielu zimnych stworzeń

Szop wynalazca a lichwiarz z przyuczenia
pierze od rana do wieczora a sam koszuli nie zmienia
Z Karpiem na siłowni nie raz się zmagałem
życzę mu wawrzynów których nie osiągałem

Dzięcioł stuka zdanie za zdaniem
niech używa przecinków tam gdzie jest to wskazane
Kret o miłości stęka lecz nie pęka
naprawdę nie wie czym jest odrzucenia męka

Jeśli miałbym się ścigać ze Szczupakiem i Okoniem
to tak jak starłbym się z Bawołem
O Bocianie powiedzieć nie mogę zbyt wiele
wszarskie i zasrańskie jest z niego ziele

Co do Kruka
fałszywa jest jego nauka
udając biednego namiestnika
żyje w przepychu i to go nie dotyka

Nie wiem czemu inni czują się ze mną bezpieczni
bo sam ze sobą bym skończył ostatecznie
jednak muszę dalej zgrywać twardziela
ciągłym dniem tygodnia jest dla mnie niedziela



Niedziela

Biją dzwony dla ciebie Wodniku
Gęś z Kurą i Kaczka jak do butiku
idą pieniądze wydawać i modlić się o ich więcej
w stawianiu czoła Kruk jest ich oblubieńcem

Świnia na kacu przy aspersorium stoi
   Patrzcie jak Gęś napuszona się stroi
Niedźwiedź na biało-brunatno ubrany
stawia kroki aż brzęczą kołatki u bramy

Grzechotnik ogon zawiązał na supeł
Jadem Żmii pokropił pukiel
Wilk z Szopem udają niewiniątka
rozglądają się nerwowo po świątyni zakątkach

Borsuk ma wszystkich w uchu i pod okiem
Krety podążają za jego krokiem
Jazgarzom bimbają kety na szyjach
na złoto i srebro oko ma Żmija

Szczupak podjechał wyglancowaną maszyną
wyszła z niej para Uklejek z zadowoloną miną
Okoń jest dzisiaj pieszo Z kumplem Sandaczem
dyskutują ile szybkości jest form i znaczeń

Pasikonik z Płocią Osioł z Węgorzem
Indyk przygulgotał na zielonym traktorze
Karp również za wszystko żałuje
z Zającem włóczykijem drałuje

Są Ślizy Miętusy oraz Brzana
ale nie ma pana Bociana
Jest Bocian z Krasnopiórą
chyba się próbują
idą pod rękę
jak musztarda z serdelkiem

Owieczki się kotłują Wróble ćwierkają
   Zaraz wszystkim grzywki z głów pospadają
bo taka jest tradycja stawowego narodu
zdjąć nakrycie głowy i czołem walić od spodu

Na końcu śmietanki elita
Sum z Sową i Stonoga znamienita
Tchórz z Kuną oraz Lisa i Bobra świta
Biją dzwony w Domu Wodnika
Wierni zajmują miejsca w cokolikach

Zaczął Kruk
   Puk puk puk
Zanim odpuszczę wasze niezaprzeczalne winy
podam parę ogłoszeń ze świata i gminy
Dzisiaj mamy dzień Wodnika zatopienia
należy wzruszyć kabzy i sumienia
Ponadto rocznicę odejścia Orła mamy
no i Żaba szamoce się u bramy
Będę dalej prawił po łacinie
ja was rozumiem wy zrozumcie mnie

Corvuso
   Pulso pulso pulso

Jest duszno pocą się nogi i mózgi
tutaj nie ma miejsca na bluzgi
Zamiast się poddać medytacji
wyrzucić ciemność i widzieć jaśniej
wierni robią się coraz bardziej głupi
tanio się tu nie sprzeda ale drogo kupi

Jak się wsłuchać w studnię istnienia
tylko Żaba w oddali kona z cierpienia
na próżno dusze na sztorc postawione
na koniec Kruk całuje ikonę


Motyl

Jak długiego jest życia chwila
wyrwana kartka z dziennika Motyla
   Kim jesteś po zmroku
na ostatniej stacji odlotów


Oryginalność jest powtarzaniem samego siebie
obchodzeniem najpiękniejszych gwiazd z zamkniętymi oczami
nasłuchiwaniem wiatru w ciszy
budowaniem czego Wodnik nie zbudował

Krytycy To epigonizm
kosmologia słoma z butów szukanie igły w stogu siana

Sami w nienagannie skrojonych garniturach i umysłach
niczego nie stworzyli Ale są ważni mając certyfikat

Czy istotna jest istoty instynktowność
czy instynktowna istoty istotność
Czy trele morele to pieśni zbyt wiele
czy pieśni zbyt wiele to trele morele


Zapytam wprost i ostatecznie
czy koło jest okrągłe wiecznie
lepiej zostawię puste białe pola
Wpiszcie co chcecie jaka wasza wola

Jak długiego jest życia chwila
wyrwana kartka z dziennika Motyla
   Kim jesteś po zmroku
na ostatniej stacji odlotów



Wyrok

Jakże zawrzało w przepastnym Stawie
   Czy Niedźwiedź z Sumem działają w prawie
   Czy ten zatraceniec Wodnika ducha winien
za swe bełkoty stracony być powinien


Zasmucona Krowa nad Stawem zaryczała
   Przecież to Żaba nasza wspaniała
Och jakże pięknie ona bełkoce
uprzyjemnia swym śpiewem dnie i noce

Gdy burza nadciąga i Węgorz się wije
ona pierwsza znak daje i skacze w pomyje
Gdy słońce wschodzi promykiem smaga
już siedzi na lilii piękna i naga


Z rozpaczy Płocie
tarzają się w błocie
Karasie
łamią po kutasie
Okonie
protestują po drugiej stronie
Leszcze
nie wierzą w to jeszcze
Szczupak szablozęby
o kaczeńce rozwala zęby
Mrówki pracę znow
Dodane przez Ooo dnia 27.03.2016 08:35 ˇ 13 Komentarzy · 1170 Czytań · Drukuj
Komentarze
moderator4 dnia 27.03.2016 09:02
Ponieważ okazało się, że powyższy cykl utworów Autora przekroczył objętościowe możliwości techniczne dwa jego końcowe wiersze umieszczam poniżej w okienku komentarzowym:


Wyrok

Jakże zawrzało w przepastnym Stawie
   Czy Niedźwiedź z Sumem działają w prawie
   Czy ten zatraceniec Wodnika ducha winien
za swe bełkoty stracony być powinien

Zasmucona Krowa nad Stawem zaryczała
   Przecież to Żaba nasza wspaniała
Och jakże pięknie ona bełkoce
uprzyjemnia swym śpiewem dnie i noce

Gdy burza nadciąga i Węgorz się wije
ona pierwsza znak daje i skacze w pomyje
Gdy słońce wschodzi promykiem smaga
już siedzi na lilii piękna i naga


Z rozpaczy Płocie
tarzają się w błocie
Karasie
łamią po kutasie
Okonie
protestują po drugiej stronie
Leszcze
nie wierzą w to jeszcze
Szczupak szablozęby
o kaczeńce rozwala zęby
Mrówki pracę znowu przerwały
Pasikonik zamarł zbaraniały

Na nic petycje Grzechotnik nań pluje
Oskarżony łańcuchem pobrzdękiwuje
Oczy zapadnięte mięśnie zwiotczały
siedzi skulony opuszczony i mały
Ach co tu gadać Szkoda biedaka
widocznie droga dana mu taka

Pod osłoną Jazgarzy przedziera się Niedźwiedź z Sumem
w każdej chwili mogą być przydeptani napierającym tłumem
Tłum z niepohamowaną prędkością
ruszył szeroką po horyzont kastą
bo dla wszystkich stało się oczywistością
obwiniony nie jest kurwiarzem ani pederastą

Już glejt z koperty na gwoździu zawisnął
i jakby w jednej chwili zły czar prysnął
Pierwsza Sowa to przeczytała
i zrobiła się jeszcze bardziej biała
Jazgarze broniąc sprawiedliwość przed linczu obliczem
padły pokotem ze śmiechu Ilu nie policzę

Wyrok okazał się łaskawy lecz zarazem srogi
Co spotkało bohatera na końcu drogi

   Od dnia dzisiejszego zabrania się w Stawie
bycia Politykiem w tej czy w innej sprawie
a oskarżony ma do tego prawo
by być tylko i wyłącznie Żabą



Epilog

Płodność w poezji zależy od wzwodu myśli
Wyjawcie kim jest ta waćpanna Szablę piłuję
gardło jej przycisnąć Niech wyśpiewa resztę wierszy
ale cisza jak makiem zasiał Ustawowo zabronione

Dziękuję wam sztukmistrze i panie baleriny
żeście się konszachtami ze mną nie zhańbili
Pocieszające dla was bycie kimś ponad
ą ę zamiast chleba bułkę prze bibułkę

Bliskich o zmęczonych oczach
obejmowałem ramieniem i słowem
a oni przystawiali mi pięści do skroni Czule
seler i wanilię na wasz iluzyjny świat

Matka mówiła Idź na cmentarz
tam o niczym nie pamiętasz
ale najpierw dobrze zjedz
byś mógł syty umierać


Przed podróżą usiądźmy przy stole
Nie ma różnicy myśli zdań ani pokoleń

Kiedy przyjdzie trelowania kres
i pieśń uwięźnie w zimnym bezdechu
przyjdą dzieci mężczyźni i kobiety
płatki róż rozrzucą na sosnowym wieku

Dębinę położyłem pod ich stopy
niech śmiało tańczą piją i tupią
prochy rozsypią przed gankiem do domu
   Podążał drogą niezbyt mądrą ale też nie głupią

Trele morele
znam pieśni wiele
Już zamykam dziób
spadam stąd w p



luty 2015 - marzec 2016



********

Pozdrawiam Świątecznie Autora, innych Twórców i wszystkich Czytelników. Niech te Święta będą dla Was bardzo udane :)

moderator 4
koma17 dnia 27.03.2016 12:58
Oj, ile tu dużo. Poczytam, jak goście wyjadą. Dziękuję za życzenia. Pozdrawiam świątecznie
tomnasz dnia 27.03.2016 15:00
najgorzej to być ofiarą własnych poglądów.
jeszcze nie dawno, kruszyłem kopię o wolność publikacji, a tu taki cios. jak od Tysona.
lecz mimo to, podtrzymuje pogląd, że każdy może zamieścić swoją pracę. zawsze można nie przeczytać. zaś przeczytanie powyższego tekstu, myślę, że można traktować jako szczytowy akt szacunku dla cudzej twórczości. co prawda okupionej samozaparciem, graniczącym wprost z desperacją, ale przez to dające satysfakcję z zwycięstwa woli.
jedyny godny uwagi fragmencik tekstu dotyczy cyfry siedem, i faktycznie robi za szczupaka w tym bajorze bzdetu.
cała reszta świadczy tylko o tym, że Autor choć posługuje się językiem polskim, to robi to dość niefrasobliwie.
choć raz, widać w chwili wyjątkowego natchnienia, żeby nie powiedzieć - wizjonerstwa - napisał:
Na początku było słowo a potem z niego brednie
Ooo dnia 27.03.2016 17:59
Z 90% poglądów wyrażonych w tekście autor się nie utożsamia.
Fragment dotyczący cyfry siedem jest o boleniu a nie o szczupaku.
Dziękuję tomnasz za wejrzenie, nawet jeśli bez zrozumienia przeczytałeś Staw.
Milianna dnia 27.03.2016 18:35
Przeczytałam w sumie bez znudzenia, choć są momenty nieco marudne. Niby jajcarsko -
na początku kilka razy wybuchnęłam śmiechem, ale to wcale nie jest do śmiechu. W każdym razie ja tak odbieram. Autor na samym wstępie zaznacza, że ten tekst jest przykładem, jak nie powinno się pisać, a więc moim skromnym zdaniem, mimo że jest wiele treści ważnych, sama forma w jakiej te kwestie przedstawiono, to chyba pewnego rodzaju pastisz grafomanii.
Ujęło mnie bardzo kilka momentów, na przykład te:

W krztynie jest istnienie większe od wszechświata
w ziarnku piasku głaz z milionami kamieni



Bliskich o zmęczonych oczach
obejmowałem ramieniem i słowem


Kim jesteś po zmroku
na ostatniej stacji odlotów
Oryginalność jest powtarzaniem samego siebie
obchodzeniem najpiękniejszych gwiazd z zamkniętymi oczami
nasłuchiwaniem wiatru w ciszy


Pozdrawiam Autora serdecznie:)
Whitewolf dnia 27.03.2016 18:44
W ślepo na plus daję, bo na czytanie czasu nie staje. :-)

Pozdrawiam serdecznie. :-)
Kazimiera Szczykutowicz dnia 27.03.2016 20:01
Ta glizda ugrzęzła w bagnie słów i nie da się odczytać jej intencji.
Ewa Włodek dnia 27.03.2016 20:18
całkiem sporo całkiem interesujących rymów, np. na chmurze/powtórzeń, Wrona/ambonach, czasu/zakwasów, wcale/mazgaje, ścisłe/umysłem...Pozdrawiam świątecznie, Ewa
kkb dnia 28.03.2016 18:41
Przeczytam jak wydrukuję. Przewijanie na szkiełku jest zbyt męczące.
Alfred dnia 28.03.2016 23:21
Tekst Waligórskiego super

starczyło by tego na cały rok publikowania

Pozdrawiam.😊 serdecznie.😊.
veles dnia 30.03.2016 01:34
waligórski wymiata. poza tym szacun za pomysł, realizację i włożony trud
kkb dnia 01.04.2016 23:35
Ciekawe ;) ale szczerze, rymowana forma troche mi przeszkadzała przez dopasowywanie (nie jakieś nachalne) rymów. Pozdrowionka znad jeziorka. :)
Anastazya dnia 02.04.2016 21:18
Matko kochana! Jak dużo tego. Ale coś dla siebie wybrałam.
Pozdrawiam.
Dodaj komentarz
Zaloguj się, żeby móc dodawać komentarze.
Pajacyk
[www.pajacyk.pl]
Logowanie
Nazwa Użytkownika

Hasło



Nie jesteś jeszcze naszym Użytkownikiem?
Kilknij TUTAJ żeby się zarejestrować.

Zapomniane hasło?
Wyślemy nowe, kliknij TUTAJ.
Aktualności
XVIII OkP o "Cisową ...
V edycja OKP im. K. ...
poezja_org
Spotkanie Noworoczne
Nagroda Literacka m....
VII OKL im. Bolesław...
XVIII Konkurs Liter...
Zaduszki literackie
U mnie leczenie szpi...
XXIX OKL Twórczości ...
Użytkownicy
Gości Online: 6
Brak Użytkowników Online

Zarejestrowanych Użytkowników: 6 438
Nieaktywowani Użytkownicy: 0
Najnowszy Użytkownik: Notopech

nie ponosimy żadnej odpowiedzialności za treść wpisów
dokonywanych przez gości i użytkowników serwisu

PRAWA AUTORSKIE ZASTRZEŻONE

copyright © korgo sp. z o.o.
witryna jako całość i poszczególne jej fragmenty podlegają ochronie w myśl prawa autorskiego
wykorzystywanie bez zgody właściciela całości lub fragmentów serwisu jest zabronione
serwis powstał wg pomysłu Piotra Kontka i Leszka Kolczyńskiego

67268323 Unikalnych wizyt

Powered by PHP-Fusion v6.01.7 © 2003-2005