| 
  
 
 
Dyscyplina, z jaką choroba uwalniała go, 
 
krok po kroku, od niedogodności ciała -  
 
tylko sześć miesięcy, a stało się zaledwie 
 
swoją własną ideą, gasnącym zarysem, 
 
jakby szeregi atomów odbywały pod skórą 
 
ostatnia naradę przed dezercją. 
 
 
 
Materialny wymiar tego, co do niedawna 
 
jeszcze nim było, stawał się wyłącznie 
 
przyzwyczajeniem wzroku, lenistwem percepcji. 
 
I z jaką łatwością pominięto nasze obawy - 
 
co zrobimy gdy, jak się zachowamy jeśli. 
 
On tymczasem usiadł w fotelu i zasnął, 
 
 
 
wpatrzony w jeden z kątów tego, co dotąd 
 
było dla niego domem; nie zauważyliśmy nawet, 
 
jak to się stało. Została po nim karakułowa czapka, 
 
garnitur, dwie pary gumowanych butów i mydło - 
 
pięć kilogramów szarego mydła - które zachował 
 
zapewne z myślą o jakiejś nowej wojnie. 
 
 
 
Patrzyliśmy w rybie wnętrze błękitu, nie wierząc, 
 
że glina w dole szykuje już soki na przyjęcie tego,  
 
co zostało po nim. Trzeba było jeszcze gumką 
 
do spinania waluty przymocować do reszty głowy 
 
jego zbuntowaną szczękę. Potem ziemia ruszyła -  
 
dół zapełniał się, zapełniał, do skutku.  
 
Dodane przez  admin
dnia 01.01.1970 00:00 ˇ
1578 Czytań ·
  
 
 |