już od przedwczoraj głowa rozpadała się na kawałki
serce, to umierało, to rozpoczynało życie.
odurzona skażonym powietrzem nie czułam strachu
kiedy świat przypomniał o śmiertelności
i kiedy niebo jasne tonęło w ruchomych piaskach.
a pan spokojnie układa mnie na kanapie
nie patrzy w oczy i nie pozwala odgadywać koloru swoich tęczówek.
myśli i słowa płyną jak brudna krew
a przecież można by było wszystko uprościć dotykiem i ciszą,
ciszą w której rozszerzają się źrenice.
dla odmiany mogłabym być pana asystentką
patrzeć, jak przychodzą do pana nieszczęścia
siadają na tej wytartej kanapie i strzepują z siebie robactwo.
ja bym je rozumiała, dawała ich lustrom jakąś szansę,
koniuszkami palców usypiała.
ale pan układa mnie na kanapie i nie rozumie,
że kiedy tak leżę nie oczyszczam krwiobiegu z toksyn
a ta plama mroku w rogu pokoju nie kojarzy mi się dobrze
i gotowa jestem wydać oświadczenie -
nie z panem kolaboracja.
Dodane przez INTUNA
dnia 02.12.2017 17:48 ˇ
12 Komentarzy ·
772 Czytań ·
|