wychodząc z labiryntu wąskich uliczek
na placu świętego Marka
spotykam piękno aż do łez
zastygłe w koronkach
Pałacu Dożów
zastygłe w biegu konie Lizypa
przyglądają się bezdomnym kotom
przebiegającym wzdłuż
podmokłych fundamentów
z Wielkiego Kanału fetor
niegdysiejszej świetności
renesansowe okna bez rozebranych kurtyzan
zioną ciemnością
przepych murszeje nieodwołalnie
choć nie widać tego z kampanili
jedynie splątanego węża laguny
miasto jak karnawałowa maska
z pustymi oczodołami
gdzie wszystko jak u Manna
zdąża do śmierci
Dodane przez Iza Galicka
dnia 08.12.2018 16:00 ˇ
12 Komentarzy ·
511 Czytań ·
|