Czytałem o trędowatym Koolau,
ściganym przez kule, bez tej jednej, litościwej.
Już bez kikutów palców, owijany przez roślinny kokon,
umierał wolny, w przedłużonym rozpamiętywaniu życia,
które nie mogło trafić do lepszego ośrodka.
Kiedyś zabraknie i ziemi do opieki nad ciałami,
podrzucanymi razem z trwalszymi objętościowo kośćmi.
Tylko litery. Te same wrony zasiedlają białe pustkowia,
ucztują i żerują na wieczności.
Jakby mogła się jeszcze wypiętrzać w grzbietach książek.
Dodane przez Grain
dnia 18.07.2019 01:34 ˇ
2 Komentarzy ·
547 Czytań ·
|