Bóg mając wenę i wolną rękę
Chciał malarzowi zrobić modelkę.
Od stóp do głowy poszło, jak z płatka.
Kształty bezbłędne i skóra gładka.
Resztę dokończył, ale po łebkach,
Bo był już stary: zdrętwiała ręka.
By zatuszować braki w urodzie,
Dał jej chód lekki z balansem bioder.
Zanim się udał na odpoczynek,
Zdążył tchnąć duszę w młodą dziewczynę.
Anioł wykonał Pana życzenie.
Przywiódł na ziemię boże stworzenie.
Malarz był wdzięczny, ale częściowo:
Na zgrabnych nogach brzydactwo z głową.
- W sumie- pomyślał- nie jest tak źle,
Choć po połowie, modelki mam dwie.
Dodane przez ela_zwolinska
dnia 11.02.2024 20:48 ˇ
6 Komentarzy ·
149 Czytań ·
|