bez tej miłości można żyć
widzieć radiowóz i się nie bać
podobno patriotyzm dziś
znaczy: Jej nie dać się zajebać
kiedyś się dała kochać tam
w sercu w obłokach cna niebyła
Za oknem pochód. siedzisz sam
do Niej się modląc, aby była
zechciała zstąpić zostać Tą
dla której zbudzisz się co rana
Rodacy ją po nocach zwą
Nienarodzona Wyskrobana.
baba chałupa bachor w ryk
a fiskus dosiadł cię okrakiem
Baczyński do historii myk
skurczybyk. dobrze było takim
Jak im zazdroszczę którzy nic
nie mają z Bożej drzazgi na dnie
kosić stypendia ze szkła pić
czekać aż nobel sam ci wpadnie
suszyć kieliszki aż do rana
nie musieć zrywać się nad ranem
(telefon, panie B., do pana!)
hen, w pensjonacie, w zakopanem
co, do roboty? któż to śmie?
kogo to na mnie znów nasłali?
dziennikarzyna? czego chce?
wujaszek Alfred? skąd? z Duppsali?
nie mam dwudziestu latek i
kij ma minimum te dwa końce
prezydent elekt nie da mi
ziemi, co jasna jest jak słońce
niebyłe gdzie rachunki krzywd
wyborcza kreska je przekreśli
każdy jest za nie wątpi nikt
a malkontentów już wynieśli
taka epoka. Boga śle
na dłuższy spacer. chód to zdrowie
Bóg jest Nicością. swoje wie
przyśnie Ratzinger, to ci powie.
Nie schowam się we własny brzuch
w dyplom i mandat, w kieszeń własną
w kapelę, co dobija słuch
w dywanik pod kanapą ciasną.
Czy jest coś więcej poza tym?
Czy świat się kończy na korycie
koncie, tomiku, zgodzie, bym
zdechł, lecz nie dzisiaj (czytaj: życie)?
Każdy wie swoje. Ziemia krąży.
Wiatr, błądząc wśród cmentarnych alej
gwiżdże na wszystko, tych wyjąwszy,
co, znając pulę, grają dalej.
Dodane przez admin
dnia 01.01.1970 00:00 ˇ
1403 Czytań ·
|