Kiedyś dwóch żuli spod Wołomina
Na dnie śmietnika znalazło dżina.
Dokładniej mówiąc w puszce po frugo,
Którą by wyjąć grzebali długo.
Puszka, jak puszka, kto by powiedział,
Że oprócz pleśni mag na dnie siedział.
Gdy opłukali swój skarb w kałuży,
Niebieski dymek z niej się wynurzył.
Tfu, na psa urok! Diabeł, czy mara?
Z chmurki wyłonił się jakby Arab.
Turban na głowie,kolczyki w uszach
I jak wiatr zawiał, tak się poruszał.
Niebywałego widząc cudaka,
Krzyknęli - w nogi, bo będzie draka!
Lecz strach odebrał władzę nad ciałem.
- Heniek, patrz całkiem znieruchomiałem!
Tu się odezwał pól duch pół człowiek.
- To ja dżin-sługa, co chcecie zrobię.
Za uwolnienie mnie z władzy cienia,
W nagrodę spełnię wasze życzenia.
Nie dowierzali. Fart nad fartami.
Na full mieć będą dniami, nocami.
O co prosili. Ja znam odpowiedź.
Picie do woli, nawet i w grobie.
Cóż zamiast flaszek ognistej wody,
Dostali w puszkach sok owocowy,
A to dlatego, że w dżina stronach
Wódki nie znają, bo zabroniona.
Dodane przez ela_zwolinska
dnia 05.08.2025 10:39 ˇ
0 Komentarzy ·
11 Czytań ·
|