|
Jechaliśmy na biesiadę,
wzdłuż drogi broniły się zarabiane pieniądze.
Ojcowizna, z zabliźnioną humusem raną po fundamentach,
poszła w lepsze ręce. Jest gdzie wracać.
Może to ostatnia przepustka przed końcem świata.
Nie wiadomo, czy później będą rozpuszczać z czyśćca
po domach, do miejsc ukochanych.
Przy czwartej, dokładanej porcji potrawki z odyńca
powiedziałem: dziki też człowiek.
Prawie skruszony, zacumowałem przy oczku wodnym,
gdzie nasze żony wyglądały młodo
jak nigdy nieryczące czterdziestki.
W drodze powrotnej znowu szło na topory
Tym razem o wiśnie szklanki i płonące literatki.
Dodane przez Grain
dnia 27.11.2025 18:16 ˇ
0 Komentarzy ·
4 Czytań ·
|