W uszach dogorywał dźwięk poloneza
Chwytał za gardło rozgwieżdżony mróz.
Gdy brakło patronów naprzód wiara iść przytomnie
tylko wara po mnie płakać.
Sam wolny czyniłem i innych wolnymi
Teraz Bóg i Bonaparte.
Białą Zosia z uśmiechem szła przez Berezynę
jeszcze krok ani kroku skamieniały nurt
I białej Zosi ołowiany pocałunek.
Horyzont wyciął hycla. Gdy się ustatkował
Co było? Sam zobaczysz, kiedy też tam pójdziesz.
W dzień szyłam, teraz pruję czarną suknię - modna
Gwiazda Polarna złoci strzechy Soplicowa.
Dodane przez admin
dnia 01.01.1970 00:00 ˇ
1491 Czytań ·
|