Z wnętrza autobusu oglądane słońce
gasło przy cegielni dłużej niż zazwyczaj
obok sklepu w nisko zawieszonym chłodzie
barwy się ścinały - pancerna iglica
horyzontu rosła i nie było świadków
na niewielkiej pętli tylko zmierzch zimowy
z chrzęstem w moim wzroku pulsowanie zasnuł
aż się spopieliły obie elektrody
i gdy język cudem wyszeptał Hosanna
tak mnie zadziwiło światło tego świata
że zanim dostrzegłem harpunnika oko
już słoneczny odblask pędził ponad szosą
niczym grot czerwony prosto w moje serce
szyba się okryła purpurowym wieńcem
i natychmiast wszystkie opoki się starły
czułem gorycz ziemi byłem posłem zmarłych
Dodane przez admin
dnia 01.01.1970 00:00 ˇ
1675 Czytań ·
|