| Miłość potrzebowała uczynków by trwać.Moje czyny - niedorzecznie, dowodów miłości by się stać...
 
 Ten krąg zamknięty, drąży moje myśli wstydem!
 Uczyniłem się więźniem miłości skaleczonej.
 Rozkrwawiam swe serce, zatykam w nim dzidę
 a na niej sztandar Twej duszy zawiedzionej
 rozepnę by oddychał.
 
 Popatrz! Spójrz tylko - wiatr ciszy już nim huśta!
 Niech ta flaga z mej piersi poprzez trzon się syci!
 Miłą będzie ofiara, gdy duszy Twojej chusta
 Z samotności mojej, nasiąknie znowu życiem.
 
 Oto ja, Twój przyjaciel - małżonek niedoszły.
 Składam u stóp Twoich słowa pokrzywione
 i odchodząc w nicość, gdzie niedawno poszły
 Twych maleńkich marzeń motyle wystraszone
 - milknę.
 
 W ciszy gdzie mnie nie ma, Ciebie będzie więcej.
 I choć wiem już jak sprawić byś była szczęśliwa
 - zawiodłem nadzieje,  splamiłem sobie ręce
 krzywdą, której pamięć wciąż jest w Tobie żywa...
 
 Jak długo żyć będzie, tak długo ja umieram.
 W modlitwie o niepamięć co dzień chyląc czoła,
 przyklękam u Twych okien i ciszy wydzieram
 pieśń Twoich oddechów, co w mego płaszcza połach
 zaplątała się już na zawsze...
 
 |