| 
 Oglądałem Kojaka i czułem się każdą gnidą,  
z którą rozmawiał. 
 
Na brudnych przedmieściach brałem cracka,  
sprzedawałem się w cieniu kolumn posępnej autostrady. 
 
Byłem paserem w dokach i suterenach,  
chodziłem w obdartej koszulce z napisem "St. Love". 
 
Mógł zmiażdżyć mnie celną pointą, nie mieć litości,  
skoro we mnie było tylko pragnienie śmierci 
 
                                            - miłosierny anty-bożek miasta. 
Stał, i nim znowu pociągnął za język zobaczył... 
 
Gdzieś tam, w głębi duszy: prawo moralne, 
mizerne odbicie pierwowzoru, namiastkę nieba. 
 
Nim ze mną skończył poczułem cień happy endu, 
jeśli nie po śmierci, to w następnym odcinku. 
Dodane przez  krwawygrzes
dnia 22.12.2009 20:18 ˇ
3 Komentarzy ·
788 Czytań ·
  
 
 |