Szedł z mamą za rękę, ciągnąc na sznurku swoją ciężarówkę. Auto terkotało, podskakując na nierównym bruku. Oglądał się na nie co chwila przez ramię, nie patrzył pod nogi. Tylko zdecydowany matczyny uścisk nie pozwalał malcowi się przewrócić.
- Stefanku, byłoby ci łatwiej, gdybyś nie woził kamieni. Może je wysypiemy, co? - spytała, wycierając chłopcu zakatarzony nos.
- Nie-e, nie mogę...
- Nie jedź tam! Odpuść sobie! Przełęcz jest nieprzejezdna. Wszystko skute lodem. I lawiny. Nikt nie przejedzie, nawet ruskie stoją. Zjedź na pobocze.
- Muszę.
- Masz łańcuchy?
- Tak, przed chwilą założyłem.
- Ile ważysz?
- Czterdzieści cztery tony.
- Nie dasz rady, zjedź i czekaj.
- Nie-e, nie mogę...
Dodane przez pan_ruina
dnia 17.03.2017 23:04 ˇ
14 Komentarzy ·
587 Czytań ·
|