Tak zwany wolny wybór. Wyraźnie przereklamowany. Echa
znad oceanu docierają spóźnione. Wchłania je bez emocji
lądowe powietrze, dojrzeją i spadną później ze śniegiem.
Dopiero z nadejściem zimy dowiemy się o tylu podejrzanych sprawkach.
Wyryte w genach ogólniki objawiają się na pełnym mrozie,
a my dajemy ujście wrodzonym skłonnościom z taką
perfidią, że trzeszczą sklejone szronem powieki.
Też nie zdawałem sobie sprawy z tysiąca zależności,
w których tkwię. I dopiero nagłe uderzenie w plecy,
przewrót gdzieś na wysokościach, tętent maszyn
w samo południe, to oderwało mnie od codziennej
konsumpcji. To jasne, ze chodzimy po przetartych
ścieżkach, że nie swój jemy chleb. Ktoś bardzo ściśle
opisał moje osobiste piekło. I nawet gram
nie będzie dany za darmo. Widzę to już od dziś,
drepcząc po Krainie Ciężkich Przedmiotów,
śmiejąc się i płacząc
w rozbłyskach ognia i rdzy.
Dodane przez Roman Rzucidło
dnia 02.10.2023 13:05 ˇ
6 Komentarzy ·
327 Czytań ·
|