| 
 Od wejścia w scenę głęboka perspektywa domu. Historyczna 
noc czerni i bieli, pod lampką, kiedy podglądamy, jakby jaśniej 
nad ich głowami, a ułożeni rządkiem jak wieżyczki kościołów, 
których kopuły lśnią za dnia woskiem i brylantyną. Wewnątrz 
niebieskich oczu cały przepych świata. Na bocznej ściance 
wklęsły ślad po kuli (tam mogli ich rozstrzelać) i cień fotografa, 
co się głupio ustawił pod słońce. Białe upały spadają 
na miasteczko niczym manna. Temu udar, tamtemu 
opalenizna - kto powiedział, że będzie po równo tego 
i tego? Tylko nieszczęścia dzielą się inaczej. Strojna 
w zmarszczki agrafa dłoni spina scenę. 
 
Gdzie indziej będzie się pisać historia. Deszcz umyje 
niebo, my umyjemy twarze. Krew krzyczy w żyłach, 
chce się wydostać, pomyśl: z nich, czy z nas? 
 
Dodane przez  Sławomir Hornik
dnia 05.12.2007 18:20 ˇ
12 Komentarzy ·
854 Czytań ·
  
 
 |