|
Nawigacja |
|
|
Wątki na Forum |
|
|
Ostatnio dodane Wiersze |
|
|
|
Grzegorz Kociuba - Myśli przy "Zwłoce" - recenzja tomu "Zwłoka" Piotra Gajdy |
|
|
Czytam tomik Piotra Gajdy Zwłoka i myślę o tym, że poezja, ta dobra, oryginalna, inwencyjna, jest z innego porządku. Wymyka się racjonalnym kategoriom, modelom, schematom, bowiem istnieje na wszystkie strony; jej semantyka raz po raz przekracza siebie samą, otwierając swe znaczenia na to, co dziwne, zaskakujące, nieprzewidywalne.
Obrazy w wierszach Gajdy są wyraziste, sugestywne, drapieżne, a przy tym nie dają się łatwo przetłumaczyć na dyskurs, bronią się przed bezpośrednim odnoszeniem ich do rzeczywistości pozajęzykowej, do tzw. życia. Są skrajnie kreacyjne, zawzięcie strzegą swojej autonomii, a jednocześnie nie mają w sobie nic z wydumanej, programowo realizowanej konstrukcji. Płyną „naturalnie”, jakby były przedłużeniem bycia, jakby egzystencja spontanicznie je z siebie wydzielała. Zapewne prowadzą ze sobą jakiś rodzaj wielogłosowej rozmowy, ale tej rozmowy nie da się, na dobrą sprawę, uchwycić od zewnątrz, nie można jej posłuchać, stojąc z boku, wybierając dla siebie status obserwatora. Trzeba w te obrazy wskoczyć, trzeba się nimi stać, by poczuć ich liryzm i grozę, afirmację i negację, patos i ironię. W tych obrazach są części ciała, wnętrzności ludzi i zwierząt, wędrują przez nie ludzie i lasy, ślimaki i ryby, larwy i węże, gawrony i zające... To wszystko się wzajemnie tasuje, miesza, nawzajem wymienia, tworząc ruchliwą magmę, a zarazem precyzyjny kosmos. Te obrazy są względem siebie skrajnie samotne, ba, tworzące je elementy zdają się zatomizowane, monadyczne, a zarazem, jakimś cudem, udaje się im o siebie zahaczać, łączyć ze sobą, by otwierać możliwość dla innych obrazów, by tworzyć swoje-nie-swoje ciągi dalsze. Te obrazy tak nagle się urywają, jak niespodziewanie się pojawiły. Ich miękkość przepoczwarza się w chropawość, a ta z kolei w drapieżność, a ta znowu w okrucieństwo, a ta jeszcze w ironię, a ta na koniec w łagodność. I tak od pierwszego do dwudziestego dziewiątego wiersza tomiku.
Nie wiem, czy są jakieś dyskursywne wypowiedzi Gajdy na temat poety i poezji, ale w jego wiersze wpisano wyraziste intuicje na temat bycia poetą i procesu rodzenia się wiersza.
Poetą nie jest ten, kto ciuła obrazy, kleci wersy, ustawia cegiełki strof, ale ten, kto jest nieustannie atakowany przez roje przeczuć, intuicji, myśli, przedmiotów, znaczeń. Żeby się przed nimi bronić, musi je zapisywać, musi raz po raz otwierać w sobie śluzy, żeby zgromadzony w nim nadmiar mógł się przelać w metafory, wersy, zdania, strofy... Tak rozumiany poeta nie ma punktu dojścia, bowiem jest ciągle w drodze. Ta droga może się w pewnym momencie urwać, gdy obrazy przestają atakować. Poezją więc jest ten stan egzystencji/podmiotu/osoby, w którym powstaje wiersz. Wszystko, co wokół tego się dzieje (tomiki, promocje, festiwale, nagrody, stypendia), to literacki biznes, rzecz na pewno istotna, ale istniejąca na zewnątrz tego, co jest istotą poezji, czyli samego aktu poetyckiego.
Wiersze Gajdy to wieloznaczne, wielogłosowe obrazy, które dla mnie przypominają instalacje. Czym różni się instalacja od, dajmy na to, obrazu albo rzeźby? Otóż obraz, rzeźba nie tylko są bardziej jednorodne materiałowo, ale, co może ważniejsze, inaczej istnieją w przestrzeni. One są w tej przestrzeni określone, zdefiniowane, zajmują w niej miejsce jako to-a-nie-co-innego, tymczasem instalacja nie dość, że jest materiałowo (najczęściej) synkretyczna, to jeszcze inaczej istnieje w przestrzeni; nie tyle istnieje, co raczej na chwilę wynajmuje w niej miejsce. Niepewność zajmowanego przez nią miejsca wynika z ontycznej niepewności niej samej. Jest wszak hybrydą, amorficznością, istnieniem, które kwestionuje swoją istotność, a zarazem z całą mocą podkreśla, że nie ma mocniejszej istotności nad tę, co ma odwagę siebie kwestionować. W końcu nicości nie boi się tylko to, co w każdej chwili gotowe w nią wejść.
Instalacja, poprzez swoje niedomknięcie, pokazuje otwartość przestrzeni. Uzmysławia, że nie tylko jej status jest chwiejny, niepewny jest również status samej przestrzeni. Rzecz w tym, że sama przestrzeń, mówiąc paradoksalnie, słabo osadzona jest w przestrzeni; przestrzeń, poprzez swoją otwartość, odkrywa własne niedomknięcie, to mianowicie, że nie potrafi zdefiniować swoich granic, nie umie samej siebie raz na zawsze osadzić.
I coś podobnego jest w wierszach Gajdy. U tego poety obrazy-instalacje także nie mają oparcia w sobie. Tak szybko przepływają, mutują, przepoczwarzają się, że nie mają czasu na to, by ustabilizować siebie semantycznie i przestrzennie. A na czym taka stabilizacja się zasadza? Na pewnych formach replikacji. Skoro obrazy Gajdy, mówiąc paradoksem, replikują głównie oryginalność, to jak mają siebie stabilizować? Jest to po prostu niemożliwe. I chwała im za to, bo pokazują, odwołując się niby do poezji obrazu, tradycji, ciągłości, że ani obraz, ani tradycja, ani ciągłość nie mają ostatecznego uprawomocnienia; wciąż od nowa muszą podejmować trud stabilizowania swojej istoty w oparciu o swoje istnienie.
Czytam tomik Piotra Gajdy Zwłoka i myślę, że poeta z Tomaszowa Mazowieckiego gra w innej lidze niż większość autorów najnowszej polskiej poezji. To, co proponuje Gajda, wyrasta nie tylko ponad średnią poetyckiej produkcji, ale dystansuje także autorów jadących w czubie peletonu. Tak trzymać!
Piotr Gajda, Zwłoka, Stowarzyszenie Pisarzy Polskich Oddział w Łodzi, Poleski Ośrodek Sztuki w Łodzi, Łódź 2010, ss. 40.
|
|
|
|
|
|
Komentarze |
|
|
dnia 14.03.2011 18:04
Bardzo odważna ocena tomu. Trudno polemizować z Grzegorzem Kociubą ponieważ nie pozostawia "przestrzeni" do polemiki. Czytałem kilka wierszy z tego tomu, i mogę zaryzykować stwierdzenie, że Gajda "Zwłoką" odszedł daleko od "Hostelu". W moim przekonaniu skuteczna to wolta, ponieważ moje próby konfrontacji z czymś podobnym w przeszłości nie dały rezultatu.
Gajdy nie da się zaszufladkować, porównać do jakiekolwiek nurtu, nie wyłaczając współczesnej awangardy. Ma rację Kociuba piszać że Gajda dystansuje autorów czołówki obecnego "peletonu" . Dodam,
jest jakby osobny, jeśli idzie o język, i postrzeganie przedmiotu
kreacji. Dostrzegam także istotę aktu twórczego, stanu uniesienia
w momencie tworzenia wiersza. Nic na temat z góry upatrzony.
Autentyk, z pierwiastkiem lirycznym, co sprawia, że Gajda nie bywa a jest poetą.
JBZ |
|
|
|
|
|
|
Dodaj komentarz |
|
|
Zaloguj się, żeby móc dodawać komentarze.
|
|
|
|
|
|
|
Pajacyk |
|
|
Logowanie |
|
|
Nie jesteś jeszcze naszym Użytkownikiem? Kilknij TUTAJ żeby się zarejestrować.
Zapomniane hasło? Wyślemy nowe, kliknij TUTAJ.
|
|
|
|
|
|
Aktualności |
|
|
Użytkownicy |
|
|
Gości Online: 7
Brak Użytkowników Online
Zarejestrowanych Użytkowników: 6 439
Nieaktywowani Użytkownicy: 0
Najnowszy Użytkownik: chimi
|
|
|
|
|
|