|
Nawigacja |
|
|
Wątki na Forum |
|
|
Ostatnio dodane Wiersze |
|
|
|
Magdalena Nowicka - Palpitacje (ale nie serca) - recenzja tomu "Eskalacje" Krzysztofa Ciemnołońskiego |
|
|
W jednej z ostatnich scen debiutanckiego filmu Michelangelo Antonionego zatytułowanego Kronika pewnej miłości Paola biegnie w drogiej sukni z trenem przez uśpiony i odpychający Mediolan do ubogiego kochanka, który miał zabić jej męża. Tapla tren w błocie – interesuje ją tylko to, dlaczego policja przyszła najpierw do niej, a nie do Guida. Dowiaduje się, że zbrodni nie było, małżonka zabiła szybka jazda i jej zdrady. Kochanek odchodzi, suknia jest do wyrzucenia.
Miasto, błoto, zaplanowane, ale niepopełnione zbrodnie, alians fascynacji i obrzydzenia – oto wytrychy do drugiego tomiku Krzysztofa Ciemnołońskiego pt. Eskalacje. Pierwszy zbiór, przebicia, ukazał się sześć lat wcześniej. W tak zwanym międzyczasie autor publikował w szeregu zacnych pism literackich, przeszedł kilka formujących doświadczeń. Ich odpryski można odnaleźć w nowej książce, na szczęście poeta unika banalnego autobiografizmu.
eskalacje zagłuszyć utrącić w środku zatamować
żale rażące strefy działań manewrów dzikie pola
teraz wie jak działa ten wtórny mechanizm nacisku
do wewnątrz nieustanne wpływy w grze świateł żyjemy
– pisze w tytułowym wierszu, sygnalizując melanż znaczeń, rytmów i przedmiotów. Tom podzielony jest na cztery części czy raczej cykle. „Cykl roczny”, „Wycieczki”, „Gruzja” i „Urodzaje” wyznaczają chropowate przejścia/przebicia między kolejnymi etapami egzorcyzmów odprawianych nad miastem, ale także nad prywatnymi ciałami zawłaszczonymi przez industrialną i zmedykalizowaną przestrzeń. „Cykl roczny”, jak również wiele utworów z pozostałych części Eskalacji, można czytać jako koło życia i przemijania – z naciskiem położonym nie tyle na samotną śmierć, co na czysto fizyczne, paradoksalnie starcze i bezsilne przychodzenie na świat. Jeden z tekstów, doskonały w swojej szczerości, „prenatalny”, stanowi nieomalże lekarski opis badania płodu. W wycyzelowanej biopoetyckiej formule Ciemnołoński osiąga niemal ideał i tworzy, nie bójmy się tego słowa, przejmujące obrazy:
niska rejestracja termodynamika sen
stan przedśmiertelny dziecko pyta matkę
a co jeśli ciało zapomni za mnie
oddychać?
(„deszcz budzi nas po raz drugi”)
Nieco słabsze wrażenia pozostawiają popkulturowe wtręty – celebryci („kobieta wąż z obrazu bez tytułu”), intelektualiści („na setne urodziny claude’a levi-straussa”) – oraz dialog z klasykami („fortepian chopina”). Zauważalne są także objawy szerzącej się wśród młodych poetów autoironicznej, ale jednocześnie zaściankowej epidemii, czyli wplatania w poezję środowiskowych rozgrywek i kuksańców – jak chociażby w tytule wiersza „(michał kasprzak pisze list do zdzisława / łączkowskiego a potem przestaje być / neolingwistą)”. Who cares? – chciałoby się zawołać. Nieważny Kasprzak, nieistotny Łączkowski i to, czy za pięćdziesiąt lat ktoś poza literaturoznawcami będzie ich czytał – chodzi przecież tylko o to, żeby właśnie Ciemnołońskiego czytali, żeby nie przepadł w mrokach historii poezji, zakleszczonej we własnych sidłach.
W posłowiu Eskalacji Paweł Kozioł przywołuje poetykę Tadeusza Peipera i Bruno Jasieńskiego, którą Ciemnołoński, jego zdaniem, twórczo przepisuje, zmieniając mechanistyczny kołowrót miasta i masy na obieg zmechaciałego betonu i bioaktywnych odpadów. Rzeczywiście, takie skojarzenia wręcz się narzucają: nad garażem zakorzenił się beton („wycieczki”); wrak radzieckiego statku przykład zaplanowanej korelacji („piknik na skraju drogi”). Czasami autorowi wymsknie się jakaś wyświechtana i estetycznie ryzykowna fraza, np. chmura toksyn i betonowy ogród lub stal jak kikuty ciał („żarnowiec”) czy też ekstatyczne wieczorami dalekobieżne pociągi mkną w ramiona / srogich ziem („dalej”). Mimo tych potknięć, umiejętnie potrafi wstawać i oddawać mały hołd doczesności: kiedyś jak każdy wrócisz do ziemi / bez żadnych zaświatów w zanadrzu („o obrotach ciał niebieskich”). Kiedy poeta przemawia własnym głosem, a nie echem innych, jest najdotkliwiej przekonujący i zarazem dowcipny. Niektórzy z jego piszących rówieśników niepotrzebnie bronią swoich tekstów przed zamierzoną żartobliwością, Ciemnołoński – nie. I tak egzorcyzmy nad miastem kończą się niekiedy ironiczno-narkotycznymi wizjami: warszawa w mineralnych akwariach to śni się / tylko raz („nachtmusik”) albo kaszmir jak służewski dom kultury („trupy z kawiorem”). Można też pójść innym, bardziej przekornym tropem – zazwyczaj taniej, lecz uzależniającej miejskiej ruletki: przy tym natężeniu jednorękich bandytów / w mieście każdy jest hazardzistą („in every dream home a heartache”).
Trzeba wspomnieć też o cyklu „Gruzja”, który odsyła z kolei do wrażliwości reportera – zarazem łowcy tematu, międzykulturowego tłumacza, ale także emocjonalnie rozedrganej, w obliczu wojennych zniszczeń, jednostki. Fabularyzowane miniatury Ciemnołońskiego przywodzą na myśl gruzińskie i czeczeńskie reportaże Jonathana Littella, równocześnie cynicznego i namiętnego obserwatora. w temacie ruin jest nie do przebicia – tak autor opisuje gruzińskiego przewodnika, a o jego mieście mówi: ze złotego wieku w wardżii pozostało kilku brodatych / mnichów w dresach i socjalistyczny hotel to wszystko / przetrwa dłużej („II.”). Taka Gruzja budzi „bezwzględne” współczucie.
Główną figurą myślową Eskalacji jest zatem niepokój, ambiwalencja historycznie osadzonych fascynacji i ryzyka: samoloty na obrzeżach miasta zastygłe w gotowości / kiedyś w końcu coś spadnie coś się wykolei („go away white”). Te wiersze doprowadzają do palpitacji, ale nie serca – wibruje raczej w wątrobie, płucach albo w gęstniejącym brzuchu („eska racje”), lub tam, gdzie pękają klejone więzadła jak mury / miast z chrześcijańskich mitów („udław się”).
Dość konsekwentnie unikający egzaltacji autor w wieńczącym tom utworze „urodzaje” pisze: istnieją sensacje o których nie śnimy ani śladu histerii. Może w trzeciej książce przyjdzie czas i na nie, i na bardziej wywrotową treść.
Krzysztof Ciemnołoński, Eskalacje, Wydawnictwo „Zeszyty Poetyckie”, Gniezno 2011.
Recenzja ukazała się w „Arteriach” nr 1(12)/2012.
|
|
|
|
|
|
Komentarze |
|
|
dnia 20.08.2012 10:12
Jego "kobieta wąż z obrazu bez tytułu" wydaje się być na tyle dobrze zabrwioną ową wrszawsko- służewską bagnopustynią blokowisk, by warto było ją czytać.
A jest to tylko przykład twórczości poety.
Jednak - czy te przekazy zaistnieją w szerokiej przestrzeni - nie podejmuje się powiedzieć; czytając recenzję M Nowickiej wydaje mi się, że -mimo wszystko - bardziej, niż przedtem. |
dnia 20.08.2012 13:45
Tomiku "Eskalacje" nie czytalem i pewnie nigdy nie przeczytam za to recenzje czytalem z duzym zainteresowaniem. Nawet z zamieszczonych fragmentow czegos mozna sie nauczyc. |
|
|
|
|
|
|
Dodaj komentarz |
|
|
Zaloguj się, żeby móc dodawać komentarze.
|
|
|
|
|
|
|
Pajacyk |
|
|
Logowanie |
|
|
Nie jesteś jeszcze naszym Użytkownikiem? Kilknij TUTAJ żeby się zarejestrować.
Zapomniane hasło? Wyślemy nowe, kliknij TUTAJ.
|
|
|
|
|
|
Aktualności |
|
|
Użytkownicy |
|
|
Gości Online: 9
Użytkownicy Online: Kazimiera Szczykutowicz
Zarejestrowanych Użytkowników: 6 439
Nieaktywowani Użytkownicy: 0
Najnowszy Użytkownik: chimi
|
|
|
|
|
|