Czytałem starcom do snu. Przeglądali się
w moich oczach, jak w biblijnych strofach.
Martwe ciała bakterii i wirusów łuszczyły
się na skórze. Ropiejące rany eksplodowały
jak gejzery yellowstone. Ale wszystko było
w porządku. Cierpienie grało jak w zegarku.
Nakręcona szmaciana lalka ciągle klapie w dłoń.
Wdech, wydech. Jej mąż ken. Uderza w bębenki.
Czarny humor wyciągnięty z kolorowej gazety.
Chorzy i martwi pamiętają rytm swojej młodości.
Kiedy było się jeszcze dorosłym. Domorosłym.
Przestawianie zegarka nie stanowiło problemu.
Dzisiaj wskazówki są jak gilotyna. Tknij, a palec
wyląduje w próżni.
Dodane przez tomkos1234
dnia 11.03.2017 00:02 ˇ
10 Komentarzy ·
504 Czytań ·
|